Maserati MC20 + Sonus faber, a może na odwrót

Z dniem 10 grudnia zakończyło się embargo informacyjne, można więc już pisać i co ważniejsze, również pokazywać zdjęcia najnowszego dziecka Maserati – MC20, wyposażonego w blisko 700 watowy system car audio (ależ to brzmi :) od Sonus faber.
Polska premiera miała więc charakter podwójny – audiofilsko/samochodowy, przy czym obaj główni bohaterowie są przedstawicielami włoskiego Hi-Endu najczystszej wody. 
Z tego też powodu, news będzie przeplatany, bo i o samym samochodzie też warto kilka słów napisać :)

Prędzej czy później, do współpracy tych dwóch ikon włoskiego designu i technologii musiało dojść. Jedynie czego nie było wiadomo to kiedy to nastąpi…

Co ta pandemia wyrabia ze Światem... nigdy przenigdy, nie byłem na tak prestiżowej premierze, gdzie byłoby tak pusto. Do ogromnej hali Centrum Targowo-Kongresowego Global Expo zapraszano po 8 umówionych wcześniej osób co 1.5 h, tak więc przywileju udziału osobistego dostąpili nieliczni, ale miało to i swoją dobrą stronę – nie było potrzeby wypraszania nikogo z kadru
(kliknij żeby zmienić kadr)

Honory domu pełnił osobiście Prezes Piotr Chodzeń, zwracający uwagę na różne zaawansowane rozwiązania – mimo iż nie ma żadnych wystających spojlerów, to i tak samochód generuje 100 kg docisku na tylną oś przy 220 km/h
 (kliknij żeby powiększyć)

Maserati MC20 (skrót od Maserati Corsa rocznik 2020). Po 16 latach przerwy firma zaprezentowała następcę słynnego MC12 – super samochód sportowy, ale tym razem  produkowany seryjnie i z homologacją do jazdy po drogach publicznych.

Gość specjalny – kto poznaje? Jak na VIP'a przystało, odpalił silnik i wbił błagalny wzrok Kota w Butach w Prezesa...
To jak będzie, mogę tu sobie szybciutko śmignąć po hali między filarkami?
 (kliknij żeby zmienić kadr)

Całkowita masa 1450 kg + nowo zaprojektowany przez inżynierów Maserati silnik V6 Nettuno o pojemności 3 litrów, generuje 630 KM
i 730 Nm momentu obrotowego, co daje wyśmienity stosunek 2.336 kg/1KM. Przyśpieszenie 2.9 s do setki, 8.8 s do dwustu, max 325 km/h
 (kliknij żeby powiększyć)

Cały (no może prawie cały) samochód zbudowany jest z węgla – nadwozie samonośne to tzw. monokok, do którego doczepiony jest silnik i przednie zawieszenie, nawet szyby wykonano z poliwęglanu by obniżyć masę – całość waży zaledwie 100 kg
 (kliknij żeby powiększyć)

Silnik umieszczono centralnie przed tylną osią, więc dzięki temu samochód posiada aż dwa bagażniki, choć wyraz bagażnik jest tu nieco na wyrost – z przodu da się wcisnąć aktówkę lub laptopa, a z tyłu weekendowe zakupy + kilka puszek z jedzeniem dla kota
(kliknij żeby otworzyć przedni bagażnik)

Wewnątrz istna asceza – karbon, alcantara i system nagłaśniający Sonus faber – 12 wzmacniaczy klasy D o łącznej mocy 695 W
– 5x tweeterów po 45 W, 5x głośników średniotonowych po 60 W i 2x głośniki mid-woofer po 85 W, a wszystko sterowane przez dwa procesory – widać w tym zestawie serce do motoryzacji i z serce do dźwięku
 (kliknij żeby powiększyć)

Głośniki są dosłownie wszędzie, ale to chyba "soundbar" na środku deski robi największe wrażenie
 (kliknij żeby powiększyć) 

Sebastian Zając (product manager Sonus faber w Horn Distribution): 
Od momentu, gdy zaczęliśmy się opiekować marką Sonus faber, często słyszałem, jak klienci używali porównań do włoskich samochodów wyścigowych. Samo porównanie dość ciekawe, ale w moim odczuciu tylko połowicznie, bowiem z całym szacunkiem dla różnych marek motoryzacyjnych, w przypadku marki Sonus faber, liczą się nie tylko osiągi, ale i design, oraz dbałość o najmniejsze detale i luksusowe wykończenie.

Podobnie jest w przypadku Maserati, gdzie nie ma mowy o żadnych kompromisach. Wspaniałe osiągi, technologia, ale i dbałość o każdy nawet najdrobniejszy element wnętrza, bardzo przypomina działania Sonus faber, gdzie włoskie zamiłowanie do pięknych linii i wzornictwa połączone jest z naturalnym brzmieniem i rozwiązaniami którym bardzo blisko do sztuki tworzenia wysokiej klasy instrumentów muzycznych. Dla mnie połączenie konkretnie tych dwóch marek, to jak naturalny mariaż włoskiej arystokracji.
Jako fan muzyki i motoryzacji cieszę się z tego połączenia, a i porównania w stylu „Sonus faber, ach to taki Maserati w świecie audio” będą teraz wychodzić zupełnie naturalnie.

Sonus faber miał już wcześniejsze przygodę z motoryzacją – Pagani Huayra – acz trudno tu mówić o jakiejkolwiek produkcji seryjnej. Wraz z Maserati MC20 otwiera się nowa era dla audio samochodowego, połączenie brutalnej siły silnika z delikatnością jedwabnych kopułek Sonus’a – łącznie w kabinie zamontowanych jest 12 przetworników.

W hali wielkiej jak sto stodół przygrywał stojący z boku mały zestawik – Sonus faber Sonetto z elektroniką Marantz Series 30 i...
Boże jak to pięknie grało, jak na tak spartańskie warunki

Korzystając z okazji zapytałem o aktualną sytuację marki w Polsce, bo jak wiadomo przechodziła ona pewne zawirowania.

Sebastian Zając: Od chwili powrotu całej linii produkcyjnej i komponentów ponownie do Włoch, nastąpiła wyraźna zmiana i powrót do korzeni, który natychmiast docenili klienci. Będąca z nami od ponad dwóch lat seria Sonetto sprzedaje się bardzo dobrze, podobnie jak i najniższa linia Lumina, gdzie zwłaszcza model podstawkowy jest dosłownie hitem sprzedaży (wybitny stosunek cena / jakość – red.). 

Od lewej: Sonus faber Lumina Center I / Sonetto Center I / Olympica Nova Center I / czarne ponizej Lumina I

Sonus faber w swoich seriach posiada również głośniki do kina domowego, czy ludzie korzystają z tych możliwości, czy raczej nadal są przywiązani do stereofonii?

Sebastian Zając: Wydawać by się mogło, że do zadań kinowych będą stosowane jedynie zestawy z rodziny Lumina czy też Sonetto i faktycznie mamy sporo zamówień również na takie zestawy kinowe. Jednak Sonus faber posiada kinowe rozwiązania również w rodzinie Olympica Nova i takie realizacje również powstają w naszym kraju.
Całą ofertę świetnie uzupełniają głośniki instalacyjne z rodziny Palladio – okrągłe nadają się na sufit pod (Dolby Atmos / DTS:X / IMAX Enhanced – red.), a prostokątne z serii 6 na ściany. 

Palladio Serii 6, są chyba jedynymi głośnikami montażowymi, które można ukryć za pomalowaną maskownicą, lub wyeksponować zamieniając w małe dzieło sztuki na ścianie – drewniany front + ramka + maskownica strunowa – jak to wygląda można obejrzeć tu
(kliknij żeby powiększyć)

Jako, że przygrywał nam Marantz serii 30 (a grał przepięknie), zadałem kolejne pytanie. Jak rynek przyjął zmianę designu?

Sebastian Zając: Trochę się obawialiśmy skutków tej terapii szokowej, ponieważ każda zmiana stylistyki, może budzić pewien niepokój. Okazało się jednak, że połączenie tradycyjnego wyglądu, który znamy z początków istnienia marki z akcentami nowoczesnymi był strzałem w dziesiątkę. Tradycjonaliści nadal mają opcję w postaci Series 12, jednak nawet w tym konserwatywnym gronie coraz głośniej słychać głosy mówiące, że nowy Maratz jest po prostu bardzo ładny. Jak na urządzenie w tej klasie cenowej, to sprzedaje się płynnie jak przysłowiowe ciepłe bułeczki.

Jakież było moje zdziwienie, gdy uświadomiłem sobie, że kolumny i karoseria wyglądają i są w dotyku niemal identycznie.
Przypadkowy zbieg okoliczności? Nie sądzę. Które fragmenty to samochód?

Wiadomo, że za każdą współpracą wielkich marek, gdzieś stoi nadzieja na wypracowanie dodatkowych korzyści, że kierowcy kupią do kompletu kolumny, audiofile fundną sobie po samochodzie i wszyscy na tym zyskają... 

Nowe, bo hybrydowe Ghibli – 330 KM, 5.6 s do setki, max 255 km/h, spalanie 6 l/100 km, więc pali tyle co diesel, ale dając więcej radości z jazdy

Wersja specjalna Fuoriserie – nadwozie z matowego "drapanego" aluminium i do wyboru wiele opcji kustomizacyjnych
wnętrze i zewnętrze

Nie, żeby się chwalić, że siedziałem w chwilę po Mistrzu Hołowczycu w samochodzie za milion złotych... ale dla celów czysto informacyjnych – samochód na zdjęciach wygląda na mały i wręcz delikatny, do póki nie znajdzie się punktu odniesienia (w tym wypadku mnie). Silnik rodem z Formuły 1 zajmuje przestrzeń od błękitnego paska na fotelu do tylnej osi. Przy okazji widać jak nieprawdopodobnie pancerne są drzwi – trochę jak w pojeździe bojowym.

Taka refleksja mnie naszła w drodze do domu – gdy premier Morawiecki, wyprodukuje w końcu, te obiecywane od lat samochody elektryczne, to byłoby fajnie, gdyby na pokładzie znalazło się polskie nagłośnienie. I nie chodzi mi tu o jakiś narodowy nacjonalizm, a o zwykłe wspieranie lokalnego rynku.
Niestety, mam dla Tonsilu słabe wieści, nikt nigdzie tego zabłąkanego miliona samochodów jeszcze nie widział.