Niebezpieczny temat - audiofilskie bezpieczniki i ich wpływ na dźwięk

Niebezpieczny temat - audiofilskie bezpieczniki i ich wpływ na dźwięk

8 marca 2022, 14:00
autor: Waldemar Nowak

Z bezpiecznikami jest podobnie jak z kablami – jedni słyszą ogromną różnicę pomiędzy modelami, a inni nie (często nawet nie podejmując prób, bo z góry wiedzą, że różnic nie będzie) i naśmiewają się z tych pierwszych. Ale czy z oczywistego faktu, że prądu nie widać, nie ma smaku ani zapachu, wynika że w gniazdku jest lub go nie ma?

Ci, co w dzieciństwie wsadzili doń dwa gwoździe przekonali się empirycznie, a ci którzy poddali się presji dorosłych, żeby tego jednak nie robić, co najwyżej mogą przyjąć na słowo, że posiada on magiczną moc kopania..., albo iść w zaparte zaprzeczając jego istnieniu – no bo jak coś, co nie ma nawet masy może istnieć? I tak siedzą przy zdmuchniętym (dla oszczędności) kaganku oświaty, powołując się na wyższość swojego intelektu nad głupotą innych. 

Żarty żartami, ale temat jest całkiem poważny i w zasadzie poza kręgami audiofilskich koneserów prawie nieznany, a chodzi o bezpieczniki, a dokładniej o audiofilskie bezpieczniki – tak, te maleństwa ze szkła z cieniutkim drucikiem wewnątrz. 
Ustalmy najpierw fakty – bezpieczniki pełnią bardzo ważną rolę zabezpieczającą sprzęt przed pożarem w wyniku przeciążenia lub zwarcia – ich rolą jest bowiem w sytuacjach podbramkowych stopić się i przerwać obwód. 


[img:6]Firma Synergistic Research od ponad 10 lat rozwija linię audiofilskich bezpieczników i tak na zdrowy rozsądek (kilkukrotnie dziś się powołam na ten argument), no wiec tak na zdrowy rozsądek, to gdyby te produkty nie działały, to mało kto by je kupował, a że cała rzecz się dzieje w USA, to na 100% jakiś niezadowolony klient-prawnik puściłby ich już z torbami

[img:5]A zaczęło się od tego modelu – SR20

 

W tym miejscu zaczynają się pierwsze schody, bowiem zanim taki bezpiecznik ulegnie zniszczeniu oczekujemy od niego najpierw przez lata bezawaryjnej pracy i w dodatku bez ograniczania przepływu prądu. Kolejnym wyzwaniem okazuje się sama konstrukcja (większości modeli) – jest to zwykle cieniutki i do tego całkiem długi drucik w szklanej rurce, który wręcz „idealnie” (to taki żart) wychwytuje drgania otoczenia (efekt mikrofonowy), a pod dużym obciążeniem i sam lubi wpadać w wibracje, którymi „zanieczyszcza" prąd na wejściu do urządzenia. 

Można więc powiedzieć, że bezpiecznik to pięta achillesowa każdego zasilanego prądem urządzenia audio

Oczywiście w sprzęcie przeciętnej jakości wpływ bezpieczników na jakość brzmienia jest pomijalny. Gdy dźwięk jest reprodukowany „zgrubnie” – liczy się rozpoznawalna melodia – natomiast takie niuanse jak mikrodynamika / muzykalność / ezoteryczność / przestrzenność / holograficzność / barwa / głębia sceny / rozdzielczość / naturalność / swoboda itd., czyli czynniki tworzące to, co określamy mianem dźwięku klasy hi-end jest zagłuszane przez sumę zniekształceń wygenerowanych przez owe przeciętne komponenty. W takich przypadkach ich rola ogranicza się do zabezpieczania sprzętu przed awariami.


[img:3]Przez pewien czas wydawało się, że Black będzie niedoścignionym bezpiecznikowym „wzorcem metra" w ofercie Synergistic Research,
ale rozwój technologii zrobił swoje i Black został zastąpiony przez modele, które w ślepych testach wypadały jeszcze lepiej

Każdy, kto choć raz miał okazję posłuchać sprzętu napędzanego czystym prądem z kondycjonera i porównał to co usłyszał do kabla z zestawu i prądu wprost z gniazdka po prostu WIE, że ten sam sprzęt i w identycznych warunkach akustycznych gra odmiennie i ta odmienność na korzyść prądu „uspokojonego” w kondycjonerze jest bezdyskusynie ZNACZĄCA. Mówiąc po ludzku kondycjoner sprawia, że sprzęt gra jakby sprzęt kosztował dwukrotnie wyższe pieniądze. Umówmy się więc, że ten aspekt toru zasilającego pozostawiamy poza dyskusją, bo tak po prostu jest.

Info dla osób, których edukacja z fizyki zatrzymała się na etapie szkoły średniej, gdzie tłumaczono uczniom (również i mnie), że prąd to taka ogromna masa elektronów płynących niczym woda w rurze – prawda, że tak było? Do dziś pamiętam skonsternowanie mojej nauczycielki, gdy nie potrafiąc tematu ogarnąć na wiarę, zacząłem się dopytywać skąd się te niekończące zastępy elektronów w kablu biorą / czy one się tworzą w elektrowni / a jeżeli tak to, z czego powstają / i co się z nimi dzieje gdy już miną żarówkę po wykonaniu swojej pracy? Czy wracają drugim kablem ponownie do elektrowni celem doładowania? Albo czy w przypadku prądu przemiennego, gdzie elektrony zmieniają kierunek ruchu w te i we wte, to oznacza że w tej przykładowej żarówce ciągle ta sama grupka elektronów piłuje non stop włókno żarnika, a cała reszta przed i za żarówką pełni tylko rolę tłoków zmuszającego tych śmiałków do wysiłku?

Tak, wiem, że uczniowie potrafią stwarzać problemy, tak samo jak wiem, że to nie twoja wina szanowny czytelniku, że do dziś myślisz o kablu z prądem jak o rurze, w której niczym w sieci wodociągowej płyną elektrony – to zawinił model edukacyjny, a nie ty.

W przewodnikach elektrony nie płyną, a rozprzestrzenia się wzdłuż nich fala energii i tę falę można na poziomie kwantowym modyfikować i właśnie dlatego zarówno kondycjonery, jak i te wyśmiewane przez wielu metrowej długości kable grubości ręki (łączące sprzęt z gniazdkiem) działają. To bowiem jedna z tych dziedzin gdzie „chłopski rozum” zawodzi :)


Tak więc po chwili zastanowienia staje się jasnym, dlaczego o sprzęcie audio mówi się, że jest wrażliwy na wibracje. Jakbyśmy w rurę kanalizacyjną nie uderzali bejsbolem to woda z niej i tak wypłynie, natomiast w przypadku fali np. dźwiękowej każdy, nawet najdrobniejszy szelest (nie mówiąc o wiertarce sąsiada) wpływa modyfikująco na jej pierwotny przebieg. Skoro wnętrze wzmacniacza, to jednak nie system rur kanalizacyjnych, przeto te wszystkie mikrowibracje oddziałując na to, co się dzieje wewnątrz ścieżek, powodują kumulowanie się zniekształceń, a to finalnie wpływa na dźwięk generowany przez dane urządzenie.
Chyba najprostszym i ostatecznym rozwiązaniem problemu byłoby umieszczenie lewitującego sprzętu w komorze próżniowej, ale póki co nikt czegoś podobnego nie oferuje :)  Pozostają nam więc stoliki antywibracyjne jako metoda częściowej poprawy sytuacji. Swoją drogą to ciekawe, dlaczego o problemie wibracji nie mówi się w sposób przedstawiony przed chwilą? Ale wracajmy do tematu…

Bezpiecznik jest w tej całej plątaninie elektroniki ciałem obcym / wąskim gardłem / wstawianym na siłę z powodów bezpieczeństwa, a nie z myślą o poprawie reprodukcji dźwięku. Na szczęście znalazło się kilku producentów, którzy problem zdiagnozowali – Synergistic Research / Verictum / AMR / Create Audio / AHP / Audio Magic / Padis / Furutech i inni, i zaczęli coś z nim robić. 


 [img:2]W aktualnej Orange ofercie to model środkowy

Przykładowo przyjrzyjmy się ofercie firmy Synergistic Research, która oferuje aktualnie już 6-tą generację bezpieczników (po RS20 / Red / Black / Blue / Orange / Purple) i każda kolejna to literalnie rzecz biorąc tryumf rozwijającej się nieustannie technologii. Firma przy budowie korzysta m.in. z opatentowanej metody tuningowania kwantowego (ach, jaka piękna i irytująca nieaudiofili nazwa) – tuningowania polegającego m.in. na przepuszczaniu przez przewodnik 2.000.000 V, co wpływa na molekularną strukturę materiału, a co jeszcze składa się na ten proces jest objęte tajemnicą producenta. Natomiast inne firmy dla odmiany przeprowadzają kriogenizację w ciekłym azocie.

Pamiętajmy, że prąd w gniazdku ma do dyspozycji przewody o przekroju 2.5 mm2, a drucik w bezpieczniku jest średnicy włosa i musi przepuścić całą tę energię i do tego nie stopić się w ułamku sekundy – do produkcji nawet zwykłych bezpieczników stosuje się technologie iście kosmiczne, a nam tu jeszcze dodatkowo chodzi o istotny i do tego pozytywny wpływ na dźwięk. 

W Synergistic Research używa się m.in. grafenu, którego idealnie płaska struktura wpływa na stabilizację fali elektrycznej zasilającej system, jednym słowem ultrawytrzymały grafen, nieposiadający w praktyce grubości (trudno pojedynczą warstwę atomów podejrzewać o posiadanie istotnej grubości), a będący izolatorem powlekającym powierzchnię topikowego drucika stanowi rodzaj filtra, przez który różne „górki i dołki” zniekształceń fali nie przejdą – no bo niby jak? Jak coś ma tylko dwa wymiary, to ten trzeci się nie przeciśnie – mam nadzieję, że ten obrazowy przykład spotka się ze zrozumieniem również ze strony osób „twardo stąpających po ziemi”. 


[img:4]Blue przez długi czas dzierżył palmę pierwszeństwa, ale i on w pewnym momencie musiał ustapić pola
pod naporem Orange i Purple

Dodatkowo ich bezpieczniki posiadają ceramiczną obudowę w miejsce szklanej, wypełnioną ceramicznym proszkiem w miejsce powietrza (zwykłe bezpieczniki), co dodatkowo zmniejsza swobodę wpadania w drgania drucika. A jak drucik nie drży to i nie wprowadza samym na wejściu do systemu zakłóceń, które mogłyby się potem tylko powielać i wzmacniać. Do tego dochodzą jeszcze kapselki zamykające bezpiecznik, które w tym przypadku wykonano z polerowanego srebra (lepsze przewodnictwo niż standardowy nikiel).  

Większość audiofilskich bezpieczników posiada kierunkowość, a co za tym idzie przynoszą nieco odmienne efekty zależnie od kierunku przepływu prądu, dlatego praktyka podpowiada, by już po ich wygrzaniu w systemie odwrócić je i sprawdzić, czy aby wersja numer 2 nie odpowiada nam bardziej. Generalnie 90% efektu jest słyszalne od razu, a pozostałe 10% stabilizuje się z czasem, więc wszystko będzie wiadomo w ciągu kilku minut. 

Można się spodziewać, że poruszony temat wzbudzi w narodzie mnóstwo wątpliwości, co producent przewidział, oferując możliwość zwrotu bez podawania przyczyny w ciągu 30 dni od zakupu. Moim prywatnym zdaniem to uczciwa propozycja, bowiem w zasadzie nic nie ryzykujemy, a może się okazać, że przyrost jakości będzie na tyle duży, że powstrzyma nas przed znacznie kosztowniejszą inwestycją np. w nowy wzmacniacz. 


[img:9]Przyjmuje się, że preferowana kierunkowość przepływu w Synergistic Research jest zgodna z kierunkiem czytania napisu SR na obudowie, ale nigdy nie zawadzi odwrócić ich po kilku dniach i sprawdzić co nam lepiej zagra

Wszystkie wartości od 100 mA do 20A (w ramach rodziny), oraz odmiany szybka i wolna (Slo-blow / Fast-blow) sprzedawane są w jednej cenie.

Na koniec ostrzeżenie – w internecie można spotkać sugestie, iż w przypadku bezpieczników audiofilskich, które są jakoby delikatniejsze w stosunku do swoich topornych szklanych odpowiedników, celem ograniczenia przypadkowych przepaleń (bez wyraźnych przyczyn) można stosować nominały 2 razy wyższe od oryginalnych. Nie jestem praktykującym serwisantem, stąd moja wątpliwość, czy to aby bezpieczna porada? Nominały ustala się adekwatnie do wytrzymałości elementów, które mają chronić. Czy wiec ryzyko uszkodzenia ochranianego układu, za cenę zaoszczędzenia na bezpieczniku ma sens ekonomiczny i czy to jest bezpieczne? Każdy ma prawo ryzykować, ale na własny rachunek... 

Ceny sugerowane: 
Synergistic Research Blue – 661 zł
Synergistic Research Orange – 846 zł
Synergistic Research Purple – 1.058 zł


[img:1]

Copyright © INFOMUSIC 2024