Dyskografia zespołu The Beatles ląduje na planecie streamingu

Przy permanentnym braku spektakularnych, finansowych sukcesów na platformach streamingowych żyjących i tworzących artystów, pojawienie się praktycznie pełnej dyskografii wielkiej czwórki z Liverpoolu traktuję jako gwiazdkowy prezent i mam nadzieję że nie będę go musiał zwrócić. 

Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się prawdy o tym czy udostępnianie utworów na, bezpłatnych z nazwy, platformach streamingowych przynosi dochody. Jednym tak, a innym nie i z punktu widzenia posiadacza komputera jedno jest pewne: nie płacąc abonamentu i mając bezpłatny dostęp do zasobów muzycznych serwerów, zyskujemy jako odbiorcy. 

Na początku działalności serwisów ich zasobność była nieco inna niż obecnie i kilka lat temu nie było większych problemów ze znalezieniem pełnych dyskografii największych gwiazd. W miarę rosnącego rozczarowania, dochodziły do nas co jakiś czas informacje o wycofywaniu się ze współpracy z poszczególnymi serwisami kolejnych artystów i w ten sposób znaleźliśmy się w miejscu w muzycznej przestrzeni, w której znajdziemy praktycznie wszystko oprócz tego na czym nam zależy. 

Pozostając przy nadziei, niczym brzemienny mors z piosenki "I Am the Walrus" Beatlesów, czekamy na pozostałą część dyskografii zespołu oraz na twórczość artystów, którzy będą chyba musieli pogodzić się w końcu z myślą, że przychody ze sprzedaży muzyki na nośnikach fizycznych już nigdy nie osiągną rozmiarów, które pamiętają tylko podstarzali hippisi. 

Dlaczego zatem tak bardzo cieszy nas pojawienie się Beatlesów w sieci? Być może jest to tylko i wyłącznie gwiazdkowy prezent, a być może nieśmiały początek zmian. Kibicujemy zatem tak samo Neilowi Youngowi, który przerażony jakością skompresowanej muzyki, wycofał się ze współpracy z serwisami internetowymi jak i Adele, która postawiła na płytę winylową, krążek CD oraz możliwość oglądania jej na filmach w serwisach video (o koncertach na razie nie wspominamy).