Premiera nowego wydawnictwa Paula McCartneya
Dziś w poniedziałek 12 września trafił do sprzedaży pierwszy po czteroletniej przerwie album Paula McCartneya, zatytułowany "Chaos and Creation in the Back Yard".
„Chaos And Creation In The Back Yard” to dwudziesta solowa płyta Paula McCartney’a od rozpadu The Beatles. Na płycie znajdziemy 13 piosenek wyprodukowanych wspólnie przez Nigela Godricha (Radiohead, Travis i Beck) i McCartneya. Powstawała w studiach w Londynie i Los Angeles na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Jej premiera pokrywa się z rozpoczynającą się szesnastego września kolejną wielką trasą koncertową McCartneya, obejmującą 37 miast w USA i będącą najszybciej sprzedającym się tournee w karierze artysty. Na płycie “Chaos And Creation In The Back Yard” McCartney wraca do korzeni. Album doskonale łączy dwa jego wielkie talenty: kompozytorski i interpretatorski.
McCartney wykonał partie większości instrumentów na płycie, co w pewnej mierze pozwala kojarzyć ją z debiutanckim krążkiem “McCartney” (1970), gdzie zagrał na wszystkich instrumentach. Tym razem McCartney zasiadł za perkusją, grał na gitarze, basie, instrumentach klawiszowych oraz kilku mniej tradycyjnych instrumentach, takich jak flet, i fisharmonia. “Chaos And Creation In The Back Yard” zawiera zarówno dynamiczne, oparte na wyraźnej linii fortepianu przeboje („Fine Line” czy „Promise To You Girl”), jak i ciemniejsze, bardziej introspektywne utwory („At The Mercy”, ‘”Too Much Rain” i „Riding To Vanity Fair”). Warto wspomnieć o doskonałej „Jenny Wren”, którą Paul nazywa “córką Blackbird,” czy też o „Follow Me”, którą McCartney wykonał po raz pierwszy podczas festiwalu w Glastonbury w ramach trasy Summer European Tour w roku 2004.
Jednak “Chaos And Creation In The Back Yard” brzmiałaby zupełnie inaczej, gdyby nie wkład słynnego producenta Beatlesów, Sir George’a Martina. Paul zdawał sobie sprawę, że jest to producent, który osiągnął już wiele i lubi pracować z dojrzałymi artystami. Dlatego podjął kroki, dzięki którym obaj trafili wreszcie do jednego studia. Wydawało się, że ich współpraca skazana jest na niepowodzenie, co wywołało całą falę spekulacji o tym, jaki album chce tym razem nagrać McCartney.
“Znaczna część materiału powstawała w trakcie nagrań,” dodaje McCartney. "Coś tam sobie próbowałem, nie wychodziło, próbowałem coś innego, aż do skutku. Przypominało to konstruowanie gokarta na podwórku..” “Mieliśmy z Paulem wspólny cel,” stwierdza Godrich. “Chcieliśmy nagrać dobrą płytę, na której Paul byłby po prostu sobą. Myślę, że udało nam się to osiągnąć.”
(EMI Music)