28 grudnia 2006
13:00
Ulf Wakenius: Granie prosto z serca
Mało znany w Polsce, ale bardzo doceniany na świecie, Ulf Wakenius dał w warszawskiej Fabryce Trzciny koncert, który jeszcze po trzecim bisie, był gromko oklaskiwany przez zgromadzoną publiczność. Tych muzyków po prostu chciało się słuchać.
Gdyby porównać grę Wakeniusa do światowej klasy mistrzów gitary, zadanie to z pewnością nikomu nie sprawiłoby problemu. Od takich gigantów jazzowej sceny gitarowej jak Joe Pass, Jim Hall czy Pat Metheny lub Mark Stern, ten szwedzki muzyk, zaczerpnął wszystkiego po trochu i zaskarbił dla siebie to, co najlepsze. W rezultacie przyłączył się do grona najlepszych, bo sposób jego gry to nie tylko czyste odtwórstwo, ale własne emocjonalne podejście do instrumentu. Najlepszym na to dowodem jest ostatnia płyta „Notes From The Hart” będąca osobistą interpretacją utworów po które z niemałą obawą sięgnąłby nie jeden muzyk. Wakenius zaaranżował na gitarę utwory Keitha Jarretta. Okazało się, że wyszło mu to znakomicie. Zresztą przekonać się o tym mógł każdy, kto wczorajszy wieczór postanowił spędzić w Fabryce Trzciny.
Wraz z towarzyszącymi sobie muzykami, ten szwedzki gitarzysta pokazał granie najwyższej klasy. Ponoć nawet Quincy Jones powiedział o nim, że gra „ten facet gra po prostu świetnie”.
Tak, to bez watpienia prawda. Swój występ rozpoczął od dynamicznej, pełnej lekko jazzrockowych fraz, kompozycji w stylu Mike'a Sterna. Miło słuchało się tych delikatnie a zarazem pewnie brzmiących gitarowych riffów. Trudno było nie zauważyć, że Wakenius daje towarzyszącym mu muzykom, bardzo dużą swobodę. Uwagę z pewnością przyciągał pianista, z którego radość grania wypływała przy każdej granej nucie, wpływając przy tym bardzo pozytywnie na pozostałych muzyków.
Wspólnie dali z siebie wszystko, udowadniając, że reprezentują światowy poziom. Każdy wykonany utwór nagradzany był już w trakcie oklaskami.
Obok tematów z ostatniej płyty, muzycy zagrali kompozycje pochodzące z repertuaru innych artystów. Usłyszeć można było utwory Pata Metheniego z solówką Wakeniusa. Ich własna wersja „Asty” Larsa Danielssona, także wypadła bardzo dobrze. Nie obyło się bez akcentu nawiązującego do wieloletniej współpracy gitarzysty z Oscarem Petersonem. Na bis artyści zaserwowali zatem publiczności przepiękną balladę „Autoumn Leaves” ubraną w bardziej dynamiczną formę.
Można przypuszczać, że po tym koncercie, ten znakomity muzyk, z pewnością zyska sobie liczne grono fanów w Polsce. Ten występ był godnym zamknięciem jazzowych imprez roku 2006, a przy okazji znakomitą zapowiedzią nadchodzących wydarzeń. Już w marcu cykl koncertów Jazz Raz Po Raz, ponownie zagości w Fabryce Trzciny. Dla warszawskiej publiczności zagra legendarna Regina Carter.
Gdyby porównać grę Wakeniusa do światowej klasy mistrzów gitary, zadanie to z pewnością nikomu nie sprawiłoby problemu. Od takich gigantów jazzowej sceny gitarowej jak Joe Pass, Jim Hall czy Pat Metheny lub Mark Stern, ten szwedzki muzyk, zaczerpnął wszystkiego po trochu i zaskarbił dla siebie to, co najlepsze. W rezultacie przyłączył się do grona najlepszych, bo sposób jego gry to nie tylko czyste odtwórstwo, ale własne emocjonalne podejście do instrumentu. Najlepszym na to dowodem jest ostatnia płyta „Notes From The Hart” będąca osobistą interpretacją utworów po które z niemałą obawą sięgnąłby nie jeden muzyk. Wakenius zaaranżował na gitarę utwory Keitha Jarretta. Okazało się, że wyszło mu to znakomicie. Zresztą przekonać się o tym mógł każdy, kto wczorajszy wieczór postanowił spędzić w Fabryce Trzciny.
Wraz z towarzyszącymi sobie muzykami, ten szwedzki gitarzysta pokazał granie najwyższej klasy. Ponoć nawet Quincy Jones powiedział o nim, że gra „ten facet gra po prostu świetnie”.
Tak, to bez watpienia prawda. Swój występ rozpoczął od dynamicznej, pełnej lekko jazzrockowych fraz, kompozycji w stylu Mike'a Sterna. Miło słuchało się tych delikatnie a zarazem pewnie brzmiących gitarowych riffów. Trudno było nie zauważyć, że Wakenius daje towarzyszącym mu muzykom, bardzo dużą swobodę. Uwagę z pewnością przyciągał pianista, z którego radość grania wypływała przy każdej granej nucie, wpływając przy tym bardzo pozytywnie na pozostałych muzyków.
Wspólnie dali z siebie wszystko, udowadniając, że reprezentują światowy poziom. Każdy wykonany utwór nagradzany był już w trakcie oklaskami.
Obok tematów z ostatniej płyty, muzycy zagrali kompozycje pochodzące z repertuaru innych artystów. Usłyszeć można było utwory Pata Metheniego z solówką Wakeniusa. Ich własna wersja „Asty” Larsa Danielssona, także wypadła bardzo dobrze. Nie obyło się bez akcentu nawiązującego do wieloletniej współpracy gitarzysty z Oscarem Petersonem. Na bis artyści zaserwowali zatem publiczności przepiękną balladę „Autoumn Leaves” ubraną w bardziej dynamiczną formę.
Można przypuszczać, że po tym koncercie, ten znakomity muzyk, z pewnością zyska sobie liczne grono fanów w Polsce. Ten występ był godnym zamknięciem jazzowych imprez roku 2006, a przy okazji znakomitą zapowiedzią nadchodzących wydarzeń. Już w marcu cykl koncertów Jazz Raz Po Raz, ponownie zagości w Fabryce Trzciny. Dla warszawskiej publiczności zagra legendarna Regina Carter.
Kamila Czerniawska
FOTO: Kamila Czerniawska
reklama