WYWIADY: Gitarowy Rekord Guinnessa 2019
1 maja 2019 roku we Wrocławiu ustanowiono nowy Gitarowy Rekord Guinnessa. Słynny przebój Jimiego Hendrixa pt. "Hey Joe" wybrzmiał jednocześnie z 7423 gitar! To o 12 więcej niż w 2018 roku.
Na łamach naszego portalu mogliście już nieco poczytać na temat tego wydarzenia. Pora na kolejne wywiady, przeprowadzone przy okazji wspomnianego wydarzenia oraz pierwszego i trzeciego dnia towarzyszącego mu Festiwalu 3-Majówka.
Jerzy Styczyński - gitarzysta zespołu Dżem
Robert Słucki - redaktor serwisu Infogitara i Jerzy Styczyński
Michał Bigoraj: Jak się Pan czuje jako rekordzista Guinnessa (śmiech)?
Nie czuję się rekordzistą, ale czuję się uczestnikiem. Bardzo mnie to cieszy, że mogę tu być. Jak tylko mam czas, to przyjeżdżam 1 maja do Wrocławia, w dniu, kiedy następuje próba pobicia Gitarowego Rekordu Guinnessa.
A jak ważny dla Pana był fakt, że podczas tegorocznej próby bicia tego rekordu istotnym momentem było wykonanie utworu Dżem "Naiwne pytania" (utwór lepiej znany jako "W życiu piękne są tylko chwile")? Zaśpiewał i zagrał go Sebastian Riedel. Oczywiście towarzyszyli mu gitarzyści. Był to hołd dla jego ojca Ryszarda, którego 25. rocznica śmierci przypada 30 lipca tego roku.
Było to bardzo sympatyczne i cieszę się z tego powodu, tym bardziej że dla wielu jest to kultowy numer.
Jeden z klasycznych gitarowych numerów w Waszym repertuarze...
Tak. Proste akordy, wpadająca w ucho melodia i mądre przesłanie oraz motto w tekście. Jestem zadowolony, że to dziś wybrzmiało. Super.
Jak ocenia Pan współczesną kondycję muzyki gitarowej w Polsce?
Uważam, że jest ona ciągle dobra. Cały czas jest rzetelna. Ani lepsza, ani gorsza. Nasi gitarzyści grają, jak potrafią, ale starają się być coraz lepsi.
Który z zagranicznych zespołów - Napalm Death, Therion, Slade (wszystkie wystąpiły 1 dnia Festiwalu 3-Majówka) - jest dla Pana szczególnie ważny?
Nikogo tu dziś nie wyróżniam. Wszyscy to zawodowi artyści.
Tomasz Kasprzyk - muzyk, kompozytor, producent muzyczny, inżynier dźwięku i multiinstrumentalista, najbardziej znany jako dziennikarz radiowy (obecnie w Antyradiu i Radiu Zet) i telewizyjny. Był jednym ze współprowadzących scenę Antyradia podczas tegorocznej edycji Gitarowego Rekordu Guinnessa
Fot. Tomasz Kasprzyk (w środku)
Jak oceniasz współczesną polską muzykę gitarową?
Fajne jest to, że jak obserwuję młodych ludzi, którzy grają na gitarze, to nie są oni już tacy "huczni" jak do niedawna, ale mają więcej pokory i ćwiczą w salach prób. Jeżdżę trochę po Polsce i obserwuję młode zespoły i widać u ich członków, że wiedzą, co to jest praca u podstaw. Rzetelnie ćwiczą. I to słychać na scenie. Niektórzy z nich zostają później sławni. Ale, tak jak powiedziałem, w ostatnich kilku latach pojawiło się u nich dużo pokory. Co mnie bardzo cieszy, bo na tym to powinno polegać.
Zgadzam się z tym, że jest progres, jeśli chodzi o młode polskie zespoły w podejściu do rzemiosła muzycznego. Jaką jednak widzisz różnicę między takim zespołami z Polski a tymi choćby ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii?
Jak wiesz, trudno to porównywać. W Stanach może być 10 szkół gitarowych na jednej ulicy i 50 w jednej dzielnicy (śmiech). U nas tego jeszcze nie ma. Natomiast pocieszające jest to, że ludzie ćwiczą i chcą dbać o siebie i kondycję swojej muzyki. Wiedzą, co to jest metronom, nie szargają się na duże, rozbudowane partie grane np. przez Steve'a Vaia czy Joe Satrianiego, a zaczynają np. od bluesa lub od standardów jazzowych, co jeszcze do niedawna zdarzało się niezwykle rzadko lub w ogóle. A teraz jak zapytasz młodego gitarzystę np. o to, kim jest np. Branford Marsalis, to on Ci odpowie: to facet, który grał ze Stingiem.
I to już jest ważne i dobre, bo świadczy o pewnym procesie, który zachodzi w głowie tego młodego gitarzysty, który zaczyna wówczas "kombinować", ćwiczyć, improwizować i zastanawiać się nad nowym brzmieniem, akordami, sekstą, septymą itp. A przede wszystkim nad pauzą! Moje spostrzeżenie generalnie jest takie, że najtrudniej jest słychać pauzę. Łatwo się rozpędzić na scenie i grać głośno i szybko. Ale nie na tym sztuka polega. I to się na szczęście zmienia.
Cieszy ten powrót do korzeni. O technicznych aspektach gry na gitarze ciekawie opowiadał dziś choćby Leszek Możdżer. Powiedz mi na koniec, który z zagranicznych zespołów, które dziś wystąpią, jest dla Ciebie najważniejszy i dlaczego?
Nie ma tu takiego. Ja się wychowałem na trochę innej muzyce, np. na zespołach Rush, Toto czy Chicago. Jako wykształcony muzyk, zwracałem zawsze dużą uwagę na melodię. Slade poznałem trochę później, ale to jest dla mnie zespół, który na tę melodię stawia. To nie jest do końca mój klimat stylistycznie, ale poprzez to, że zwracają uwagę na melodię, to bardzo mi się podobają. Ja jestem melodykiem, który rozkłada muzykę na czynniki pierwsze. Słyszałem to już od kilku osób. To jest trochę moja zmora (śmiech). Ale nie jest tak do końca, bo ja wiem, co gra basista, wiem, co gra perkusista, wiem, co śpiewa wokalista i wiem, jak gra gitarzysta. I to jest dla mnie ważne.
Kuba Sienkiewicz - lider zespołu Elektryczne Gitary
Kuba Sienkiewicz z autorem wywiadu
Spotykamy się chwilę po zakończeniu koncertu zespołu Slade. Przypuszczam, że, podobnie jak ja, darzy go Pan dużym sentymentem i sympatią?
Zgadza się. Przyszedłem na dzisiejsze koncerty specjalnie ze względu na Slade. Pamiętam wszystkie utwory z, najlepszych dla nich, lat 70., które dziś grają. W latach 70. sam zaczynałem nagrywać na magnetofonie kasetowym Jola 2 ich utwory (śmiech). Zacząłem wówczas zbierać i kompletować ich nagrania z różnych audycji, typu "Poczta Muzyczna UKF" czy ówczesne listy przebojów. Miałem tego sporo (śmiech). Później przerzuciłem się na magnetofon szpulowy, z dużymi szpulami. I muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że mogę tak sentymentalnie zareagować na ich koncert i piosenki śpiewane obecnie, po tylu latach (śmiech).
Ja też. Zwłaszcza, że publiczność poniosła mnie na rękach pod scenę (śmiech)?
To był Pan?!
Tak (śmiech). Dziś przy okazji Gitarowego Rekordu Guinnessa Dave Hill, jeden z dwóch (obok Dona Powella) muzyków z oryginalnego składu Slade przypomniał ciekawą historię, że to ich menedżer i producent Chas Chandler, odpowiedzialny także za przeboje Slade, odkrył dla świata Jimiego Hendrixa promując go na brytyjskim rynku.
Taka wówczas była kolejność z Hendrixem, że najpierw zasłynął, choć w specyficznych kręgach, w klubach brytyjskich, a później jego sława przeniosła się za Atlantyk. Natomiast Slade reprezentował i ciągle reprezentuje glam rock...
Dziś już właściwie nieobecny gatunek...
Zgadza się. A jest to muzyka nieskomplikowana, a bardzo emocjonalna i energetyczna, która myślę, że broni się do tej pory. Przynajmniej dla takich zgredów jak ja (śmiech).
Widziałem dziś Pana na scenie podczas bicia Rekordu Guinnessa. Jakie to uczucie być rekordzistą (śmiech)?
Pierwszy raz wziąłem udział w tym wydarzeniu i od razu pobito rekord (śmiech).
Gratuluję (śmiech).
Być może to moja rejestracja i moja gitara się do tego przyczyniła i przeważyła szalę, że było więcej uczestników niż poprzednim razem (śmiech). To była wielka przyjemność wykonywać standardy z obowiązkowego kanonu jam session niedzielnego gitarzysty.
Paula Szewczyk – jedna ze współorganizatorek Gitarowego Rekordu Guinnessa i Festiwalu 3-Majówka
Przede wszystkim to gratuluję pobicia rekordu! Czy sama też jesteś rekordzistką? Także grałaś?
Tak, oczywiście. Grałam na ukulele mojego syna. Tylko to potrafię zagrać (śmiech).
„To”, czyli pięć akordów potrzebnych do opanowania „Hey Joe”?
Dokładnie (śmiech).
Jaka jest według Ciebie największa różnica między tegoroczną edycją Gitarowego Rekordu Guinnessa i Festiwalu 3-Majówka a ich poprzednimi edycjami? Mam na myśli organizację, logistykę, uczestników itp.
W tym roku na wrocławskim rynku byliśmy przez jeden dzień, nie przez dwa jak rok temu. Logistycznie to się w zasadzie bardzo od siebie nie różni co roku, ponieważ wszystko zależy głównie od pogody i zespołów oraz artystów, którzy występują.
À propos tych ostatnich, to kto z dotychczas występujących (rozmawialiśmy 3 maja, w trakcie koncertów odbywających się tego dnia) podobał Ci się najbardziej i dlaczego?
Myślę, że najbardziej będzie mi się podobała ta, która dopiero przed nami, czyli Tarja Turunen, na którą bardzo czekam.
Ja również…
Jestem także zachwycona Krzyśkiem Zalewskim. Moim zdaniem fantastycznym pomysłem było też wczorajsze (2 maja – przyp. M.B.) silent disco, które odbyło się już po koncertach, a które będzie powtórzone też dzisiaj.
Istotnie. Krzysztof Zalewski zaprezentował się jako bardzo sprawny wokalista, showman i multiinstrumentalista. Na mnie jednak największe wrażenie zrobili Slade, w trakcie koncertu których byłem jako jedyny z publiczności noszony na rękach pod scenę (śmiech). Powiedz mi na koniec, czy zamierzacie jakoś zrekompensować publiczności dzisiejszą nieobecność wyczekiwanego Kultu, spowodowaną niedyspozycją zdrowotną Kazika?
Line-up został nieco zmieniony. Wydłużone zostały niektóre występy. Zmienione zostały też niektóre przerwy. Będzie zatem trochę „zazębienia”. Nie jesteśmy w stanie zastąpić Kultu, to niemożliwe. Przykro nam bardzo z powodu sytuacji zdrowotnej Kazika. Mam nadzieję, że wszystko zakończy się dobrze. Musimy iść do przodu. Ogarniemy to.
Wywiady przeprowadził Michał Bigoraj