CZY "MINIONA" MUZYKA PRZEMINĘŁA?
Do złotych czasów analogu i muzyki, która z nim kojarzy się dość jednoznacznie, płyta "MINIONE" Anny Marii Jopek pasuje idealnie. Podobno wkrótce ma pojawić się jej wersja na czarnej winylowej płycie.
Muzyczny świat Anny Marii Jopek ostatnich lat to jednocześnie praca i nauka, podróże, plany i realizacja kolejnych projektów. W Szkocji spotkała się z teatrem Pieśń Kozła Grzegorza Brala, współpracowała w lubelskim teatrze z reżyserem Leszkiem Mądzikiem. Ciekawym był projekt z Branfordem Marsalisem, a bardzo ważnym moment występu ze Stingiem w Centrum Jordanki w Toruniu.
Te dość skrajnie wyglądające, artystyczne działania, mocno tylko pozornie odbiegają od tego do czego przyzwyczaiła na swoich płytach artystka. To tylko pozory, bo okazuje się, że dla Anny Marii Jopek było to w równym stopniu inspiracją jaki i sposobem na dalsze poszukiwania i kształtowanie artystycznego warsztatu. Dojrzały w formie i tylko pozornie prosty w treści album "MINIONE" można chyba uznać za efekt tych działań. Dostajemy bowiem płytę z piosenkami, które znają prawie wszyscy, a starannie przygotowane nagranie, zbliża je do czasów gdy były one pisane. Aranżacje Gonzalo Rubalcaba to uczta dla tych, którzy cenią ambitne podejście do muzyki. Tak więc oto mamy kilkadziesiąt minut muzyki, która jednocześnie przenosi nas w lata 30-te, pozwala posłuchać współczesnego jazzu i jednocześnie pozwala odróżnić...
"... muzykę stworzoną od tej, która została tylko nagrana"
Spotkanie prowadził Jarosław Kuźniar
Gonzalo Rubalcaba jest kubańskim muzykiem, którego obecność obok Anny Marii Jopek przyjmujemy bez większego zdziwienia. W muzycznych podróżach tak zwane ciepłe kraje to jeden z głównych kierunków jej fascynacji. Nie bez powodu mówi się o muzykach z tamtego regionu, że potrafią grać w sposób którego nikt inny nie potrafi. Na pytanie dlaczego tak jest, można by posłużyć się cytatem z jednego z wywiadów:
"... muzyka jest jak rentgen duszy, odsłania człowieka w całości"
Rubalcaba stworzył na płycie atmosferę niezwykle intymną, a charakterystyczny głos Jopek pasuje tu wręcz idealnie. Odnajdujemy tu spokój, a bliskość z muzykami wyczuwalna jest w każdym takcie, każdego utworu. Tak zresztą wszystko było zaplanowane, bo płyta nagrywana była zaledwie w ciągu dwóch dni. Z poszczególnych podejść wybierana była lepsza wersja i ona dedykowana była do nagrania. Muzycy praktycznie nagrali to, co zagrali w studio: razem, w tym samym momencie, nie korzystając z technologicznych nowinek, które potrafią odrzeć z autentyczności sceniczną prawdę. W ten oto sposób, włączając płytę, łatwo możemy przenieść się do studia w Miami i nieomal usiąść obok artystów. Dobrej jakości sprzęt powinien w tym pomóc, albowiem pod względem realizacyjnym płyta jest godna polecenia.
Płyta "MINIONE" jest zlepkiem wielu wątków, a połączenie ich chyba nie było łatwe. Muzyczni geniusze potrafią zrobić to w sposób praktycznie naturalny. Tak zazwyczaj działają głęboko uduchowieni, obdarzeni talentem artyści. Poruszają się w przestrzeniach dla nas niedostępnych, a utkana z delikatnej materii muzyka, oczarowuje a czasami... zniechęca, wydaje się zbyt trudna i niedostępna, ale nie tym razem. Słuchanie tej płyty będzie przyjemne i zapewne docenią ją także osoby, które nie są oswojone z jazzowa improwizacją. Na płycie doświadczamy bowiem wielowarstwowej syntezy tanga z muzyką bliską teatrowi, przeszłości żydowskiej tradycji z nowoczesnym jazzem. Album jest też miejscem, w którym styka się kilka oddzielonych oceanem, kultur. W muzyce podobnych przedsięwzięć nie brakuje, ale dlaczego "MINIONE" tak dobrze się słucha?
„Kobieta przytulona może znacznie więcej od nieprzytulonej”
Być może odpowiedzią na to pytanie jest podkreślana przez artystkę wielowymiarowa bliskość, jaką udało jej się osiągnąć z kubańskimi muzykami. Ponadto Jopek zazwyczaj śpiewa w ojczystym języku - to ważne dla tych, dla których tłumaczenia standardów takich jak "Rebeka" byłyby naruszeniem swoistego sacrum. Na płycie każdy został "przy swoim" niezmienny głos Anny Marii Jopek wnika w jazzowe improwizacje tria, pozostawiając im wystarczająco dużo miejsca na swobodne rozwinięcie. Nie ma bowiem nic gorszego niż muzyk jazzowy ograniczony czasem. Dlatego też rekomendujemy...
"... wysłuchać każdego z utworów w całości."
Dla osób, które poczują niedosyt, mamy informację o rozpoczynającej się trasie koncertowej. Zapewne każdy występ będzie inny i niepowtarzalny. Proszę uwierzyć na słowo, płyta zmienia swój koloryt się w miarę ilości odtworzeń. Słuchając jej kilka razy, w różnym nastroju, ale jednak zazwyczaj wieczorem, odkrywamy jej kolejne warstwy... Dzieje się z nią dokładnie tak jak z albumami, których na początku nie rozumiemy, a które później nucimy pod nosem przez kilka dni i po chwili robimy dla nich miejsce w łatwo dostępnej przestrzeni na półce, z płytami, które odtwarzamy najczęściej.
... słuchamy, a w tle sprzęt.