BEOPLAY H5
Pomysł w Beoplay był zapewne taki - nadchodzi gorące lato, zróbmy więc gorącą premierę, a tu… lipiec deszczowy jak listopad. Czy pogoda wpłynie na postrzeganie tych słuchawek? Ani trochę, bo co za różnica jaka pogoda za oknem gdy najnowszy model Beoplay H5 jest pyło- i bryzgoszczelny.
Szanowne czytelniczki z góry przepraszam za seksistowskie uwagi, ale jak tu się oprzeć pokusie opisując słuchawki w kolorze brudnego różu - info dla mniej zorientowanych (czyt. facetów) - w tym przypadku „brudny” oznacza odcień, a nie opis ich stanu w trakcie odsłuchów. Firma wypuściła dwie wersje kolorystyczne - czarny standardzik i właśnie owe przepiękne damskie różane i piszę to bez przekąsu - one są po prostu kobiece w najlepszym znaczeniu tego słowa - lifestyle na max.
Budowa i funkcjonalność
Bang&Olufsen to firma, której produkty cechuje bardzo wyszukane wzornictwo. Słuchawki Beoplay H5 potwierdzają tę regułę: są przykładem wizualnego minimalizmu, zaawansowanego designu i kreatywności inżynierów, których współpraca tworzy większą wartość niż suma składników. Oto możemy teraz nabyć bezprzewodowe słuchawki dokanałowe, w których wszystko udało się ukryć w środku niewielkiej obudowy! Żadnych dodatkowych źródeł zasilania ukrytych w łączniku za głową lub innym dyndadełku.
Po prostu dwa akumulatory po 50 mAh (po jednym na kanał) wewnątrz każdej ze słuchawek i jakby tego było mało również ładowane bezprzewodowo za pomocą dedykowanej stacji dokującej USB - 2h ładowania i do 5h grania. Jest też, wbudowany w pilot sterowania mikrofon do rozmów telefonicznych i w komplecie 7 (słownie siedem) par uszczelniaczy do uszu - 4 rozmiary silikonów i 3 wielkości pianek z siateczką (tamującą „mód”) dla sportowców.
Ładowarka jest po prostu prosta, piękna i funkcjonalna niczym poranek na Mazurach
Pora na B&Olufsenowe smaczki: w obudowy wmontowano niewielkie ale silne magnesiki. Tak więc gdy wyjmujemy słuchawki z uszu zamiast dyndać na lewo i na prawo „sklejają” się nam na w coś wisiorkopodobnego co znacząco zmniejsza szansę na ich przypadkowe zgubienie. Ale to nie wszystko - zetkniecie magnesów działa jak automatyczny wyłącznik słuchawek. Poprawia to ich bilans energetyczny, jednocześnie za pomocą tych samych magnesików słuchawki możemy osadzić w stacji dokującej, co automatycznie uruchamia proces ładowania.
Jako żywo przypomina to Applowski koncept wtyczek MagSafe - ciekawe czy B&O już jest ścigany za „naruszenie” jakiegoś patentu Apple? Ponowne włączenie i automatyczne nawiązanie połączenia Bluetooth z ostatnio używanym źródłem - środkowy przycisk na pilocie (przyciśnięty o kilka sekund dłużej - parowanie urządzeń). Jak już jesteśmy przy pilocie - wypada pochwalić firmę za możliwość niemalże płynnego podgłośniania i ściszania (nie czuć skokowości).
4 rozmiary sylikonów (L, M, S i XS). Zastosowanie dla największego mogę sobie wyobrazić ale XS mnie zaskoczył - jest tak cienki, że chyba nawet japońskie dziewice uznałyby go za przesadnie mały. Może to rozmiar dla dzieci? Ale kto normalny pozwoliłby swojemu małemu dziecku używać dokanałówek... no, nie wiem.
Znacznie fajniejsze są gąbeczki z pamięcią kształtu (3 rozmiary) - są wygodne, mniej odcinają od otoczenia (czyt. bezpieczniejsze na ulicy), oddychające (to ważne dla zdrowia) i z wklejoną siateczką by tzw. "płyny" nie dostały się do wnętrza obudowy.
Za transmisję sygnału w H5 odpowiada Bluetooth w najnowszej wersji 4.2. Jest to obecnie najbardziej energooszczędne i jednocześnie bardzo szybkie rozwiązanie dla łączności bezprzewodowej. Pracuje on w nowym protokole IPv6, który stanowi całkowicie nowatorskie podejście do tematu bezpieczeństwa w tzw. internecie rzeczy. Nowy Bluetooth niejako niechcący posiada pewną przydatną właściwość, która nie była chyba świadomie projektowana, ale chwała za to jak to wyszło - energooszczędność wymusiła mniejszy zasięg łączności czyli znacznie szybciej zorientujemy się, że nasz telefon właśnie zmienił właściciela, albo po prostu wypadł z kieszeni podczas biegania: 3-5 m oddalenia i nastaje alarmująca cisza. Jednym z obsługiwanych kodeków jest aptX-LL (Low Letancy) więc H5 powinny się również sprawdzać podczas oglądania filmów w nocy utrzymując synchronizację dźwięku z ruchem ust aktorów.
Appka „Beoplay”
Firma zachęca do pobrania firmowej aplikacji (iOS, Android), która nie jest niczym wielce wyszukanym, ale posiada przynajmniej jedna naprawdę bardzo fajną funkcjonalność: Tonetouch - takie DSP „nie dla idiotów” - czyli możliwość płynnej zmiany charakterystyki brzmienia zależnie od nastroju. Obsługuje się to jeżdżąc palcem po ekranie smartfona. Aplikacja współpracuje również z innymi produktami firmy: głośnikami Beoplay: A1, A2, A6, A9, S3 oraz słuchawkami H5 (acz z tymi ostatnimi w dość symboliczny sposób).
Aplikacja pozwala zarządzać wieloma produktami. Z jej pomocą można zmienić nazwy urządzeń na bardziej przyswajalne. Można także zaktualizować kolor tła tak, aby harmonizował z odcieniem obudowy słuchawek. Dzięki Tonetouch możemy "na ucho" dobrać charakter brzmienia do aktualnego nastroju. Pomocny jest w tym płynny wybór ustawień pośrednich oraz regulacja siły efektu. Każdy chyba potrafi odróżnić czy ma ochotę w danym momencie na brzmienie relaksujące czy bardziej pobudzające. W razie problemów appka przekierowuje nas do strony wsparcia technicznego. Ciekawostką jest ostatni screen. Program z uporem maniaka usiłuje zmusić nas do ujawnienia miejsca naszego pobytu, ponieważ uznałem, że B&O nie musi tego wiedzieć więc odmówiłem podania lokalizacji - efekt to żądanie włączenia GPS przy każdej zmianie ekranu - to jakieś jaja.
Brzmienie
W redakcji określiliśmy je bardzo dyplomatycznie: „nie dla audiofili”. To adekwatna diagnoza co wcale nie oznacza wydania na H5 wyroku skazującego. Jak powszechnie wiadomo prąd to jeden z podstawowych filarów dobrego brzmienia, szczególnie reprodukcja basu jest energożerna - stąd te gigantyczne transformatory w sprzęcie wysokiej klasy - tak więc gdy podaż prądu jest limitowana wielkością akumulatorków trzeba pójść na jakiś kompromis. Jednym słowem opisywane słuchawki są piękne, ale grają specyficznie i nie jest to ten rodzaj grania do jakiego B&O nas przyzwyczaił. Na przykład recenzowane niedawno przez nas słuchawki H8 też trudno było nazwać konstrukcją audiofilską, ale miały one basowego kopa, który mógł się podobać. W H5 tego pazura nie ma, przez co na tle innych produktów firmy, jawią się one jako bardzo łagodne i powiedzmy szczerze - nienachalne. Gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać, że tak w ogóle to bas istnieje tyle, że słychać go dopiero gdy wciśniemy słuchawki na maksa głęboko w kanały słuchowe, a to nie każdy lubi.
Żebyśmy się dobrze zrozumieli (w moim odczuciu słuchawki są uczciwie wycenione) - jeżeli przed nami leżą słuchawki za umowny tysiąc złotych to albo ten tysiąc został zainwestowany w brzmienie albo w design. Ponieważ w biznesie nie należy liczyć na ekonomiczne cuda, to gdy słuchawki i grają i wyglądają to kosztują po prostu dwa tysiące. W tym przypadku mamy do czynienia z modelem znakomicie zaprojektowanym designersko za tysiaka + 100 zł.
Gdy oglądamy wybory miss mokrego podkoszulka to czy robi nam różnicę czy kandydatka ma w głowie coś więcej niż kilka wykutych na blachę frazesów o dzieciach, zwierzętach i miłości do wycinanej puszczy amazońskiej? H5 są w naturze dużo ładniejsze niż to pokazują zdjęcia. Gdy złączone magnesami zawisną na damskiej piersi niczym wisiorek, to przykują wzrok niejednego faceta i może o to w tym chodzi? Dlatego nie męczmy ich dłużej audiofilskimi oczekiwaniami - powołano je do życia dla wyższych celów niż sama muzyka.
W skrócie
Bezprzewodowe dokanałówki / przetwornik 6.4 mm / Bluetooth 4.2 z aptX, aptX-LL, AAC / 20-20.000 Hz / woreczek z mikrofibry / 4 rozmiary silikonów + 3 rozmiary pianek Comply / pilot + mikrofon telefoniczny / kolory: czarny, brudny róż / stacja dokująca ładująca bezprzewodowo / do 5h grania / 18 g