Chromecast / Chromecast Audio rośnie w siłę
Gdy firma wpada na jakiś świetny pomysł może go skonsumować na dwa podstawowe sposoby - stworzyć system zamknięty, opatentować każde swoje pierdnięcie i potem kosić kasę za prawa licencyjne lub… udostępnić ów pomysł pro publico bono (w swobodnym tłumaczeniu: dla wspólnego dobra) albo za stosunkowo nieduże pieniądze. Mało jest firm jak Google, które robiłyby dla swoich użytkowników tak wiele za darmo(*) lub za skromną opłatę. Oto jesteśmy świadkami jak na naszych oczach rodzi się standard, który ma potencjał by zmienić oblicze Ziemi, tej Ziemi.
Po lewej telewizyjny Chromecast, po prawej muzyczny Chromecast Audio przypominający nieco winylowy singiel.
Google od swojego początku był firmą czysto software'ową, podobnie jak Microsoft i podobnie jak Microsoft zaczął z czasem interesować się również sprzętem elektronicznym jak telefony czy tablety. Efektem „ubocznym” tych poszukiwań okazał się rewelacyjnie odebrany przez rynek Chromecast (2013 rok) - niewielkie urządzenie wielkości pendriva podpinane pod port HDMI w telewizorze.
Przypuszczam, że na początku u podstaw tego projektu leżała chęć udostępnienia YouTube na ekranach telewizorów - większa oglądalność to większe zyski z reklam dla serwisu. Zaprojektowano więc proste urządzenie bezprzewodowo przesyłające wizję i fonię z komputerów do telewizorów nie posiadających jeszcze Smart TV na pokładzie.
Pierwotnie strumieniowanie na TV odbywało się z poziomu przeglądarki Google Chrome z wtyczką Google Cast oraz kompatybilnych aplikacji jak: Deezer, Rdio, Muzyka Google Play czy TuneIn Radio, a potem… potem Chromecast zaczął żyć własnym życiem, doczekał się po 3 latach nowej wersji i rozmnożył się.
Połapać się w tym…
- Chromecast/Chromecast 2 - urządzenia przesyłające obraz i dźwięk na telewizory (wyjście HDMI)
- Chromecast Audio - urządzenie przesyłające dźwięk do sprzętu audio (uniwersalne wyjście 3.5 mm, S/PDIF)
- Cast - nazwa strumieniowania danych do urządzeń kompatybilnych z Google Cast
A czemu ja w ogóle o tym piszę? Gigantyczna sprzedaż Chromcastów w połączeniu z potęgą Google (Cast został ostatnio wbudowany już na stałe w przeglądarkę Chrome) „dobrowolnie” wymusi na rynku osiągniecie takiego poziomu kompatybilności i popularności jakimi dysponują Bluetooth czy Wi-Fi, a samo określenie Cast stanie się synonimem przesyłania podobnie jak Adidasy oznaczają buty sportowe.
Niebieska ikona świadczy o kompatybilności danego programu z siecią Google Cast.
Nie wchodząc w szczegóły, bo tym się zajmę podczas recenzowania urządzenia podstawowa różnica pomiędzy Chromecast Audio, a Bluetooth polega na tym, że Bluetooth strumieniuje to co jest zapisane na urządzeniu z którego wysyła dane i zużywa przy tym energię z akumulatora, natomiast Chromecast Audio jest funkcjonalnie bardziej odpowiednikiem pilota, który wydaje polecenie odtwarzania utworu z dowolnego źródła podłączonego do sieci Wi-Fi (np. dysk laptopa) i nie drenuje dalej akumulatora w smartfonie. Poza tym odbiornik może zostać podłączony do dowolnego sprzętu audio byle posiadał on wejście 3.5 mm (lub stosujemy przejściówkę na RCA). Możemy w ten sposób przywrócić drugą młodość nawet prawdziwemu sprzętowi vintage (kilkunastoletnie urządzenia) i przesyłać na klocki firmy Unitra pliki 24bit/96kHz, czyż to nie jest piękne? Chromecast Audio posiada wbudowany DAC - gniazdo wyjściowe wyprowadza sygnał analogowy lub cyfrowy (optyczny) zależnie od potrzeb.
A tak to wygląda w realu w wersji z wykorzystaniem aktywnych kolumn.
Chromecast to nie tylko kolejny gadżet, zachcianka, to rozbudowane środowisko muzyczno-telewizyjne, nakierowane na rozrywkę (gry, YouTube), które zdobytego udziału w rynku już nie odpuści. To również ultraprosta i tania metoda na zminimalizowanie w domu systemu audio przy jednoczesnym zachowaniu super jakości brzmienia: komputer / sieć jako źródło plików, Chromecast jako zarządzanie i przesyłanie + aktywne kolumny i to wszystko. O Chromecast Audio i systemach opartych właśnie o aktywne kolumny będziemy niedługo sporo pisać.
*Oczywiście nic za darmo - „darmo” w wersji Google nie jest takim do końca darmowym darmem - my odwdzięczamy się firmie płacąc własnym czasem gdy oglądamy serwowane nam reklamy, a Google kasuje za niego firmy trzecie i z tego utrzymuje się serwis. Płacimy więc czasem.