FOSTEX HP-A8 Mk2
32-bitowy DAC ze wzmacniaczem słuchawkowym Autor: Waldemar Nowak • 16 maja 2017- Szlachetne brzmienie
- Zaawansowany mikroprocesor AK4490 obsługuje do 32bit/192kHz oraz DSD 11.2MHz
- Dwa niezależne zegary dla częstotliwości 44.1 i 48KHz
- Na żądanie upsampling x2 lub x4
- Tryb asynchroniczny USB podpiętego do komputera
- Wiele wejść, wyjść cyfrowych i analogowych (USB, AES/EBU, Coaxial, Optical (x2), RCA) oraz możliwości ich zestawiania
- Rozbudowane możliwości dopasowania parametrów pracy DAC do posiadanych słuchawek
- Dwa wyjścia słuchawkowe obsługujące bez problemu również te tzw. wymagające modele nauszników
- Moc wyjściowa 700mW dla 32 Ohm
- Obciążalny od 6 do 600 Ohm
- Odtwarzacz plików na karty SD
- Wyświetlacz OLED
- Pilot
- Filtry cyfrowe jeszcze nie działają albo są zbyt subtelne dla ucha recenzenta (wszak wszystko jest możliwe - jestem tylko człowiekiem)
W psychologii utarło się przekonanie,
że w przypadku poznania nowej osoby najważniejsze jest pierwsze
10 sekund
- tyle potrzebujemy by wyrobić sobie pierwsze wrażenie. Wzmacniacz to nie człowiek, więc dla świętego spokoju podwójmy ten parametr… pierwsze 20 sekund wyprostowało mnie do pionu.
A jak to się stało…
Fostex po pięciu latach od wypuszczenia na rynek modelu HP-A8 uznał, że już najwyższy czas na kolejny krok proponując odświeżoną wersję tzw. Mk2 wzmacniacza słuchawkowego połączonego z DAC-kiem. Obudowa wąska i długa o łatwych do zaakceptowania wizualnie wymiarach - dla łatwiejszego wyobrażenia sobie - wielkość obudowy to odpowiednik kartki papieru formatu A4. Prosta, nieprzegadana forma, masywne wykonanie. Niewielki, biały i ostry jak żyleta wyświetlacz (OLED) potrafiący wyświetlić wszystko co jest nam do szczęścia potrzebne. Możliwość podłączenia niemal dowolnych źródeł analogowych i cyfrowych powodują, że wraz z pierwszym włączeniem wystarczy nam owe 20 sekund by polubić tego „malucha” od pierwszego słyszenia. Żeby uniknąć posądzenia, że opisuję wyłącznie pierwsze wrażenia to dodam, że używam go dzień w dzień i noc w noc od ponad miesiąca.
W telegraficznym skrócie HP-A8 Mk2 to wysokiej jakości wzmacniacz słuchawkowy wyposażony w 32bitowy DAC (AK4490) wspierający próbkowanie do 192KHz. To również wsparcie dla plików DSD 11.2MHz. W przypadku komputerów z Windows do osiągnięcia tych parametrów niezbędna jest instalacja firmowego drivera USB dostępnego na stronie producenta. Komputery MAC drivera nie potrzebują za to w przypadku DSD są kompatybilne do 5.6 MHz. Posiada z tyłu slot na karty SD obsługujący bezpośrednio: pliki DSF, WAV, AIFF oraz upgrady systemowe. Posiada również wyłączalną funkcję upsamplingu x1, x2, x4. W przypadku chęci używania jedynie funkcji konwertera cyfrowo-analogowego można ominąć obwody przedwzmacniacza uzyskując zdekodowany sygnał bezpośrednio na wyjściu analogowym. 24 poziomy podbicia dla wyjścia słuchawkowego pozwalają skompensować mniej czułe słuchawki. Przełączalne filtry cyfrowe (o tym dalej). Jitter został zminimalizowany przez zastosowanie połączenia asynchronicznego (SPXO). Dwa zegary dla 44.1K i 48K i ich mnożników. Bardzo precyzyjna i płynna regulacja głośności z krokiem 0.5dB. Solidne zasilanie transformatorem toroidalnym. W komplecie bardzo poręczny choć rozmiarami mocno nietypowy pilot.
DAC
Z ciekawości wszedłem na stronę producenta mikroprocesora AK4490 http://www.akm.com/akm/en/product/datasheet1/?partno=AK4490EQ gdzie stoi jak wół napisane, że ten chip nominalnie obsługuje do 768kHz/32bit - absolutny kosmos. Przypuszczam, że takie częstotliwości przydają się w zastosowaniach profesjonalnych i najprawdopodobniej są okupione wysokim wydzielaniem ciepła i marnotrawstwem energii - czyli cechami niespecjalnie pożądanymi w sprzęcie konsumenckim. W HP-A8 Mk2 obniżono taktowanie do 1/4 - efekt to zachowanie pełnej funkcjonalności procesora, a obudowa ledwo letnia. W poprzednim modelu - HP-A8 jako przetwornik D/A pracowała kość Asahi Kasei AK4399.
Codzienność użytkownika
Nawet najoryginalniejsze featury tracą na znaczeniu jeżeli codzienne potrzeby nie są zaspokajane. Jak więc prezentuje się to z czego posiadając HP-A8 Mk2 będziemy przez kilka lat korzystać?
Zacznę od tyłu. Wejścia - w sumie 7 źródeł:
- cyfrowe wejścia optyczne 2x
- cyfrowe koaksjalne
- AES/EBU - cyfrowe gniazdo XLR coraz bardziej rozpowszechniające się w ambitnych urządzeniach
- analogowe RCA
- USB typu B do bezpośredniego podłączenia komputera Win/Mac w charakterze źródła - tylko nim możemy przesyłać sygnał 32bit.
- slot na karty SD zastępuje pendrivy - mamy więc podręczny odtwarzacz plików, również tych w najwyższych rozdzielczościach.
Połączenia optyczne są bardzo uniwersalne, pozwalają podłączyć mnóstwo urządzeń włącznie z transportem CD i telewizorem. AES/EBU zakończony gniazdem XLR zapewnia najlepszą jakość przesyłania danych w 24bit. Struktura danych na karcie SD (SDCH) ma narzucone pewne ograniczenia - max 15 katalogów do 30 utworów każdy. Można by uznać, że 450 utworów to nie rekord świata ale policzmy sobie - pliki .flac 450 x 20MB = 9GB, jeżeli mówimy o plikach .dsf ważących zwykle 10 razy więcej to 450x200MB = 90GB. O ile mnie pamięć nie myli to standard SDCH ogranicza pojemność kart SD do 32GB więc traktujmy slot SD, co najwyżej jako miły dodatek. 15 folderów pomieści dyskografię: Led Zeppelin, albo Pink Floyd, albo The Beatles, albo Queen, albo The Rolling Stones... Och nie! Stonesi nagrali za dużo albumów.
Wyjścia:
- cyfrowe optyczne
- koaksjalne
- para analogowych RCA.
Na wyjściach cyfrowych sygnał nie pojawia się w dwóch przypadkach - gdy używamy Analog In oraz gdy na wejściu pojawia się sygnał DSD - jest to powszechna praktyka spotykana w 99.9% urządzeń mająca na celu uniemożliwienie chałupniczego tworzenia plików Hi-Res z płyt SACD.
Na froncie mamy dwa działające jednocześnie wyjścia słuchawkowe 6,3mm i to jest super! Z jednego wzmacniacza mogą korzystać dwie osoby lub… możemy mieć podpięte non-stop dwie pary słuchawek, wygrzanych i gotowych do pracy - jak jest cisza w domu to otwarte na głowę, dzieciaki wracają ze szkoły wkładamy zamknięte. Wszak to jest wzmacniacz słuchawkowy i słuchawkowcy będą z niego głównie korzystać. Nie zamyka to jednak możliwości podłączenia wyjść analogowych do klasycznego wzmacniacza z kolumnami. W zanadrzu mamy również preferowane przeze mnie rozwiązanie - podłączenie bezpośrednio do kolumn aktywnych.
Alchemia ustawień
Nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale pokrętło wyboru źródła jest również przyciskiem. Po przyciśnięciu pozwala nam na zmianę wielu parametrów pracy przetwornika i wzmacniacza. Pierwsze naciśnięcie to wybór parametru do zmiany, drugie naciśnięcie to zmiana już konkretnych jego ustawień. To samo możemy osiągnąć pilotem.
- Amp Gain - dostosowanie podbicia słuchawek zależnie
od ich czułości 0-20dB z krokiem co 0.5dB - Up Sampling - podniesienie rozdzielczości
nagrań x1, x2, x4 do 192kHz, nie jest aktywny dla sygnałów DSD - Digital Filter - 5 filtrów cyfrowych do wyboru (więcej dalej)
- Msck Sel - wybór głównego zegara DAC, przy transmisji USB lub SD zawsze używany jest zegar wewnętrzny, w innych przypadkach steruje zegar źródła DIR lub precyzyjny zegar wewnętrzny XTAL
- Direct - czy sygnał na wyjściu analogowym ma przechodzić przez przedwzmacniacz sterujący głośnością czy nie, głośność sygnału na wyjściach słuchawkowych zawsze jest regulowalna
- In/Vol Mem - zapamiętywanie ostatniego używanego wejścia lub poziomu głośności lub obu parametrów na raz
- USB Mute Sel - czy końce i początki utworów mają płynnie przechodzić jeden w drugi
- SD Repeat Mode - zakres zapętlenia plików odtwarzanych z karty SD: folder, wszystko, jeden utwór
- LCD On/Off - wyświetlacz stale włączony lub gaśnie po 8s
- Auto Power Off - automatyczne usypianie po 30min bezczynności
- System Info - pokazuje numer aktualnie zainstalowanego firmware
Jak widać jest tego trochę i można dostosować urządzenie do własnych upodobań i posiadanych słuchawek. Gdyby to ode mnie zależało to zamieniłbym położenie przycisku wyboru wyjścia z pokrętłem - byłoby łatwiej dostępne, acz nie jest to istotny problem, no chyba, że się ma łapska wielkie jak kowal, wtedy może być ciasnawo.
Pilot sprawia wrażenie jakby był zaprojektowany nieco na zapas, część przycisków nie ma przypisanych żadnych funkcji. Najbardziej jednak zaskakujące jest to, że pilotem NIE MOŻNA włączyć ani wyłączyć urządzenia. Wielką zaletą pilocika (bo on taki malutki panie psorze) jest możliwość zdalnego zmieniania wszelakich parametrów pracy, co… zachęca do eksperymentów z ustawieniami.
To nie żaden skrót perspektywiczny ani inna sztuczka optyczna
- ten pilot taki krótki jest.
Znakomicie leży w dłoni i daje się obsłużyć kciukiem - super.
Odsłuch
Z mojego doświadczenia wynika, że współczesne urządzenia cyfrowe są zdecydowanie bardziej zbliżone do siebie jakościowo niż ich analogowe odpowiedniki. Jeżeli sercem kilku przetworników cyfrowo-analogowych jest taki sam procesor to szansa, że będą się różniły w sposób istotny jest niewielka. Ergo, coraz częściej dochodzę do wniosku, że wypisywanie elaboratów opisujących w sposób mniej lub bardziej poetycki sposób brzmienie danego urządzenia coraz bardziej traci sens. Zawsze można się doszukać różnic brzmieniowych pomiędzy dowolnymi dwoma urządzeniami, o ile postawi się je obok siebie i słucha się ich na zmianę. Próby odszukiwania w pamięci niuansów charakterystycznych dla urządzenia słuchanego pół roku temu to czysta konfabulacja, a przynajmniej ja nie posiadam takich ponadnaturalnych zdolności by odfiltrować ze wspomnień to co narzucały wtedy używane słuchawki, wybrane nagrania, kable i stan emocjonalny jaki mi wtedy towarzyszył. Zamiast tego wolę podzielić się swoimi spostrzeżeniami wynikającymi z dłuższego czasu obcowania z danym urządzeniem i tego jak ono się sprawdza w codziennym użytkowaniu.
Otrzymanie do testów HP-A8 Mk2 zbiegło się z moją chęcią przesłuchania dyskografii The Rolling Stones w wersji SACD, która w dość nieoczekiwany sposób trafiła mi w ręce. Owa chcica była po części efektem ubocznym obejrzenia filmu dokumentującego ich tourneé po Ameryce Południowej - „Olé Olé Olé!”. Ponad 30 płyt nagrywanych w różnych studiach na przestrzeni kilkudziesięciu lat, istny przekrój epoki. I jaki z tego wniosek wynika? Otóż słuchało się znakomicie, bez zmęczenia, bez znużenia tak jakby dźwięk sączył się w nasze uszy w najnaturalniejszy z naturalnych sposobów, można by rzec, że wręcz lampowo. Po części była to również zasługa wybitnych słuchawek jakich używam MrSpeakers Flow.
Obiecałem powrócić do kwestii filtrów, otóż sądząc po nazwach wyświetlających się na ekranie jest ich pięć i z jakiegoś powodu w recenzowanym egzemplarzu niczym się one nie różnią. Możliwe, że uaktywniają się one przy określonych warunkach np. rodzaj źródła, albo tylko na wyjściu analogowym lub gdy nie używamy wejścia USB. Tak czy siak w instrukcji nic na ten temat nie ma, a w używanym przeze mnie torze nie udało mi się dostrzec zmian brzmienia. Czy odczuwałem ich brak? Absolutnie nie. Równie prawdopodobne, że one dopiero zostaną uaktywnione wraz z pojawieniem się nowego firmware-u - urządzenie jest bardzo nowe, a takie podejście do tematu staje się standardem. Żeby nie być gołosłownym - firma Onkyo bez ogródek w manualach wypisuje funkcje, które dopiero mają się pojawić wraz z kolejnymi updatami.
Kolejna uwaga na marginesie - słucham właśnie albumu (FLAC 44.1/16) Diva z 1992 roku pani Annie Lennox i nie mogę się nadziwić jak kiedyś mogłem się nim zachwycać. Nie oceniam warstwy artystycznej tylko techniczną - płyta równie dobrze mogłaby być monofoniczna, wszystko zgrane centralnie na kupę, żadnej finezji, taka popowa papka, fuj! No nie mogę się z tym pogodzić.
Odpaliłem album Medusa z 1995 tejże samej artystki, który ma o wiele więcej finezji w aranżacji, acz chwilami mam wrażenie jakby artystka została ciut przesterowana podczas nagrania. Chcę przez to powiedzieć, że im mamy lepszy sprzęt do zabawy tym więcej albumów ujawnia swoje mankamenty, a część staje się po prostu niesłuchalna irytując prymitywizmem realizacji. Te same płyty słuchane na słabym sprzęcie są OK - ot paradoks. Zaczynam się wręcz zastanawiać czy w czasach gdy kolejne reedycje albumów zwykły brzmieć paskudniej od poprzedniego wydania, w ogóle warto inwestować w dobry sprzęt?
To było oczywiście pytanie retoryczne, oczywiście że warto tyle, że trzeba bardziej wybrednie dobierać sobie repertuar i nie łykać wszystkiego jak gąsior.
Nieco przygnębiony Divą, a przede wszystkim wąskością sceny puściłem sobie (FLAC 192/24) album Mystery to Me z 1973 (więc znacznie starszy) grupy Fleetwood Mac i odzyskałem wiarę w swoje uszy. Scena odżyła, w pierwszym utworze Emerald Eyes nieco na drugim planie w prawym kanale pomyka gitara elektryczna i jest ona zlokalizowana poza uchem, wręcz jakby grała z tyłu, za moim ramieniem, mimo że słucham na słuchawkach zamkniętych. Przy tej okazji pragnę powiedzieć, że Fostex jak ma z czego, to potrafi kreować bardzo interesujące "scenografie" muzyczne - szerokie i wieloplanowo głębokie.
Kolejna uwaga na marginesie - prowadzę od pewnego czasu obserwacje dotyczące sensowności słuchania hi-resowych plików. Jak mam okazję to sobie to i owo przełączam, słucham i porównuję. Posłużę się porównaniem wizualnym by łatwiej było sobie wyobrazić co mam na myśli - najczęściej wygląda to tak - koncert, scena, gra zespół, oświetlają go trzy mocne reflektory. Wszystko widać, jest fajnie, gra muzyka.
Przełączenie się z CD na Hi-Res to jak zapalenie czwartej lampy - robi się nieco widniej choć przed chwilą nie było wcale ciemno. Dostrzegamy więcej blasku odbijającego się w talerzach, mikrofon bardziej błyszczy, no po prostu jest fajniej, nadal gra muzyka. Różnica może nie powalająca, ale zauważalna. To nie podwojenie mocy wzmacniaczy, ani dorzucenie na scenę kolejnego perkusisty... to bardziej jak kosmetyka. Mija kilka minut, przyzwyczajamy się do nowego oświetlenia i traktujemy je, jak oczywistą oczywistość.
Nagle ktoś gasi ten dodatkowy reflektor. No co jest do cholery? Było fajniej! Wołać elektryka, niech włączy światło… tak to mniej więcej jest z gęstymi plikami. Jak mamy dostęp tylko do plików FLAC 44.1/16 lub MP3 320 jest dobrze, ale jak posłuchamy Hi-Resów - szczególnie na dobrym sprzęcie - to powrót do standardu CD staje przed nami, jak Albertynka cud dziewczynka w przedstawieniu "Operetka" Witolda Gąbrowicza z 1980 roku. Z dwunastego rzędu szczegółów anatomicznych nie było widać ale każdy wiedział, że Pacuła jest naga.
I jeszcze jedna uwaga na marginesie marginesu - dzięki pracującemu w tle up-samplingowi zwykłe płyty CD grają jednak lepiej niż normalnie, a to zmniejsza przepaść dzielącą je od plików studyjnych, które na tym tle nie grają aż tak spektakularnie - przeswa się punkt odniesienia.
Rolą sztuki jest wywierać wpływ, pobudzać do myślenia, zaskakiwać.
Mimo upływu lat ilekroć przez głowę przelatuje mi pojęcie "naga prawda" tylekroć staje mi przed oczami ta scena z przedstawienia wyreżyserowanego przez Macieja Prusa.
A widok wychowawczyni zasłaniającej oczy swojemu mężowi - bezcenne.
Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Encyklopedii Teatry Polskiego.
Podsumowanie
Sprzęt grający wywołuje w nas różne skojarzenia, czasem praktyczne, a czasem erotyczne. W przypadku Fostexa są one kynologiczne - to urządzenie jest jak wierny pies, zawsze pod ręką, przewidywalne i nie strzela fochów. Nawet to, że niemal się nie grzeje nastraja do niego pozytywnie, bo też co to za frajda trzymać na biurku piecyk. Nie wiem o co chodzi z tymi filtrami, czy to one takie subtelne, czy ja już ze zmęczenia nie dostrzegam niuansów. Ale nawet jeżeli okazałoby się, że ich fizycznie nie ma bo producent ich nie uaktywnił (i jedynie pozostały po nich nazwy w systemie) to i tak problemu nie ma. Równie możliwe, że dostałem do recenzji wersję przedprodukcyjną… Słuchając tego wzmacniacza przez miesiąc z hakiem nie poprawiłbym w nim niczego. Gdyby nawet Fostex był bardziej chciwy i wyceniłby go na dwa razy więcej to też wart byłby swojej ceny.
Gdybym szukał w podobnym budżecie bardzo zaawansowanego DAC-a, który dodatkowo można wpiąć w tor tzw. dużego audio to nie zastanawiałbym się pięciu minut. Dlaczego? Dlatego, że to urządzenie od strony technicznej wyprzedza epokę dostępnych nagrań o dwie dekady i prędzej się rozpadnie ze starości niż nie będzie dawało rady dekodować, no chyba, że wymyślony zostanie jakiś kompletnie niekompatybilny wynalazek jak słuchanie wprost z kryształów kryptonitu za pomocą ścian. Drugi i w mojej ocenie ważniejszy powód to ogólna kultura pracy. Przyjazna dla wielogodzinnego słuchania, pełna subtelności, szczegółów i wyrafinowania ale z zachowaniem umiaru i bez epatowania cyfrowością. Niewątpliwie pojęcie Velvet Sound jakie spotkałem w opisie handlowym procesora Merita firmy Asahi Kasei nie jest pustosłowiem.
Wiem, że pewna grupa klientów nadal zwraca uwagę na takie szczegóły - to urządzenie zostało wyprodukowane w całości w Japonii.
Na kartonie można wypatrzeć również informację, że posiada firmware we wczesnej wersji 1.10 (to może potwierdzać moją teorię o przyczynie nieaktywności filtrów).
Posłuchajcie go, może uda się nawet skonfrontować Mk2 z jakimś konkurentem… ciekaw jestem wyników takich pojedynków.
Na wszelki wypadek uprzedzam spragnionych uniesień podczas szybkiego odsłuchu w salonie. Nie liczcie na efekt WOW, ponieważ w tym urządzeniu ważniejsze od tego co słychać jest to czego nie ma - a to w odsłuchach na szybko mniej się rzuca w uszy. Nie ma przesady, nie ma tej cyfrowo-hi-resowej żylety miliarda kropel rosy brzęczących o poranku na łące. Jest za to odrobina powściągliwości… a gdy już smyczki zagrają, to serce od razu się raduje - taki jest ten nowy Fostex HP-A8 Mk2, delikatny jak łaszący się Rottweiler. Album za albumem, dyskografia za dyskografią… dawno tylu płyt nie przesłuchałem z taką intensywnością.