VOO VOO 7 W STUDIO U22
We wtorek (7.03.2017), zamiast w tradycyjny piątek swoją premierę miał najnowszy album zespołu VOO VOO pod tytułem „7”, pierwszy koncert z nowym materiałem odbył się w sobotę, my słuchaliśmy go w poniedziałek. Koncept-album z siedmioma utworami, których tytuły to po prostu kolejne dni tygodnia.
O tej płycie napisać można wiele, ale chcąc ją w pełni zrozumieć, proponuję poczekać na sobotę by dokładnie ją zgłębić. Warto być też przygotowanym na więcej - bo odsłuch może przeciągnąć się do niedzieli. To muzyka wymagająca czasu i „szklaneczki dobrego nastroju” - jak śpiewa Wojciech Waglewski - autor tekstów i melodii na „Siódemce”:
„BO CO SZYBKO WZLATA, ULATA...”
Waldemar Nowak - INFOAUDIO.PL
Poniedziałek, późny wieczór, właściwie noc. Przed chwilą wróciłem z kameralnego spotkania w warszawskim Studio U22. Mam za sobą spędzone trzy godziny z zespołem VOO VOO i jedyne w swoim rodzaju doświadczenie przedpremierowego odsłuchu ich najnowszej płyty, pod jakże intrygującym tytułem „7”.
Na polskiej scenie mamy na prawdę bardzo różne zespoły. Jedne się lubi, inne nie. Jedne zasługują na szacunek, a inne wręcz przeciwnie. Czasami są to świecące przez ułamek sekundy gwiazdki , a czasami zespoły, które towarzyszą nam nieomal od zawsze. Żaden to powód do dumy, ale ich istnienie staje się dla nas tak oczywiste, że przestajemy na nie z czasem zwracać uwagę. Wśród tego zgiełku, co rok lub dwa, pojawia się nowa płyta VOO VOO i wybija nas z tego wygodnego stanu odrętwienia.
To, czym chciałbym się z Państwem podzielić to wrażenie ulotnego klimatu jaki powstał w czasie spotkania pomiędzy artystami, a dziennikarzami. Mam nadzieję, że dzięki temu, nieco anonimowy przekaz „Siódemki”, stanie się bardziej czytelny. Za dźwiękami tego wydawnictwa stoją bowiem muzycy, realizatorzy, pomysły i anegdoty - kto je pozna, bez wątpienia lepiej rozumie to, co na płycie usłyszy.
Dlaczego „7”?
Wojciech Waglewski: ... od zawsze ta liczba towarzyszyła mi w życiu. PIN karty złożony niemal z samych siódemek, tablice rejestracyjne samochodu, numery mieszkań, a poza tym, w wielu kulturach liczba ta dobrze się kojarzy i niesie w sobie metafizyczny przekaz.
Mateusz Pospieszalski dodał, że jednak podstawą wyboru tytułu były dni tygodnia… mają teraz łatwą do zapamiętania setlistę: Środa, Czwartek, Piątek, Sobota… itd.
VOO VOO a.d. 2017 - Michał Bryndal, Karim Martusewicz, Mateusz Pospieszalski, Wojciech Waglewski.
Środa
Żeby przełamać stereotyp myślenia o tygodniu, płyta zaczyna się utworem zatytułowanym „Środa”. Wojciech Waglewski zapytany w czym ta płyta jest podobna do poprzednich odparł „Jest długogrająca też...”, i wskazał na jej, wiele wyjaśniający cytat z „Czwartku”: „Bo co szybko wzlata, ulata”.
Waglewski: Weekend jest fajny, bo to w piątek można się lekutko natrąbić, w sobotę to już człowiek trąbi na całego, w niedzielę lekkie wyczepianie, w poniedziałek idzie się do pracy. Środa to taki dzień, który nie budzi złych skojarzeń, usytuowany w środku tygodnia.
Zespoły zwykle w weekendy pracują, więc środy stają się dla muzyków odpowiednikiem dni wolnych od pracy. Zamiast pędzić jak życie za oknami pociągu, ta płyta zdaje się tworzyć przestrzeń na oddech i chwilę refleksji - zarówno muzykom jak i słuchaczom...
... wtedy ten świat staje się piękniejszy. A czasu nie poświęcamy tylko na pracę w korporacjach, lekko natąbiając się w łyk-end.
Pospieszalski: Każda kolejna płyta Voo Voo stara się poruszać w nowych przestrzeniach. Zespół ma w sobie jakby wbudowany podprogram poszukiwania świeżości. Zmusza to potem nas do poszukiwania środków wyrazu, które umożliwiają granie jej na żywo. Płyta jest tylko pretekstem do tego, co później dzieje się na koncercie.
Pierwsza koncertowa przymiarka, zapowiadana jako próba na żywo, miała już miejsce w ostatnią sobotę w Studio Agnieszki Osieckiej w Programie Trzecim Polskiego Radia.
... to była świetna zabawa, a mówiąc poważnie zaczęły się pojawiać nowe elementy, które okazały się prawdziwe.
Czwartek
Spotkanie z dziennikarzami miało w tym momencie przejść w fazę odsłuchu pierwszych czterech, stanowiących odpowiednik strony A, utworów planowanego vinyla i... stała się rzecz dość zaskakująca. W takich momentach często różni muzycy chyłkiem wychodzą, aby nie musieć po raz kolejny słuchać swojego dzieła. Waglewski odwracając krzesło powiedział: „Chciałbym posłuchać jej na tych paczuszkach”, po czym wskazał na stojące nieopodal kolumny Sonus faber. Cała czwórka usiadła i wspólnie zasłuchaliśmy się...
Pisząc te słowa, jestem już po trzech przesłuchaniach. Raz na kolumnach i dwa razy na słuchawkach - to jakby dwie kompletnie różne produkcje. W warstwie muzycznej dzieje się tyle „smaczków”, że starczyłoby na trzy albumy innych artystów, a przecież płyta powstała w iście ekspresowym tempie - nagrań dokonano w grudniu 2016 i styczniu 2017, a dziś mamy ledwie 7 dzień marca i jest premiera!
Słuchając najnowszej produkcji VOO VOO, warto mieć gdzieś z tyłu głowy informację, że w koncepcji albumu zaszyto podział na stronę A i B. Gdy tylko sobie to uświadomimy, oczywistym się staje powód dlaczego „Sobota” i „Wtorek” są takie inne i jednocześnie takie wciągające. Utwory kończąc poszczególne strony albumu, starają się jakby przedłużyć nam przyjemność z obcowania z muzyką poprzez wprowadzenie powtarzalnych fraz transowych. Jeden trwa 7:30, drugi 8:17 i przy każdym kolejnym odtworzeniu one stają się wręcz coraz krótsze. Aż nie wiem czy nie poprosić zespołu o przygotowanie maxi-singla ze specjalnym extended mixem - mógłby on przedłużyć ten cudowny stan nawet do 15 minut.
Jacek Poremba - autor zdjęć z okładki płyty i Mateusz Pospieszalski z żoną.
Gdy Waglewscy, czyli tata z synem zaczęli ok. 10 lat temu prowadzić w Trójce swoją autorską audycję „Magiel Wagli”, w muzyce dominował rock i typowo gitarowe brzmienia. Kilka kolejnych lat przyzwyczaiło nas do ciągłego słuchania i grania podobnych dźwięków. W końcu, ten rodzaj muzykowania zaczął z przestrzeni medialnej zanikać, a wraz z nim ulotnił się nastrój do uprawiania rock’n’rolla.
Waglewski: Wydaje mi się, że czysto rockowa muzyka stała się obecnie formą klasyczną. Rock potrzebuje czasu, a we współczesnym radio go nie ma. Jeżeli utwór trwa więcej niż 3-3.5 minuty, to się go po prostu nie gra - no może poza audycjami autorskimi.
Piątek
Ta sytuacja wywołała u Waglewskiego chęć grania muzyki, która byłaby na bakier z mediami. Artysta powrócił do słuchania twórczości minimalistów takich jak: Philip Glass i Steve Reich. Inspirował się jednocześnie dźwiękami, którymi nasiąkali podczas swoich afrykańskich podróży. Ostatnia płyta VOO VOO zdaje się sięgać do źródeł bardzo głęboko. Zgodnie z tezą, że im bardziej awangardowa muzyka, tym głębiej sięga do korzeni, mamy tu wiele cytatów, które wprost wskazują na te pierwotne inspiracje. Powtarzające się lub wręcz zapętlone muzyczne motywy, wprowadzają nas w trans i dość łatwo sobie wyobrazić, co się będzie działo w tych momentach na koncertach.
Pospieszalski: Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, na czym się wychowaliśmy. Dobre jest to, że wracamy do elementów korzennych, aż w pewnym momencie przestajemy zauważać, że świat się zmienił.
Sobota
Drugim z czynników, który skierował zespół na nowe artystyczne tory jest możliwość grania w coraz lepszych salach koncertowych. Można w nich pozwolić sobie na zabawę ciszą, przestrzenią i dźwiękami zaczerpniętymi wprost z powietrza.
Waglewski: Coraz większą satysfakcję zaczęliśmy odczuwać gdy okazało się, że właśnie ciche, powolne, przestrzenne granie, zaczyna nam przysparzać, o dziwo, coraz większą publiczność.
W tym, że dłuższe formy są właściwym wytrychem do serc słuchaczy, upewnił ich wielki, komercyjny sukces poprzedniego albumu „Dobry wieczór”. Czas trwania największego przeboju, piosenki pt. „Gdybym” to ponad 7 minut.
Tradycja w U22 - moment składania podpisu.
Niedziela
Na płycie pojawiło się nowe, analogowe instrumentarium. Członkowie VOO VOO postanowili inaczej wykorzystać sekcję rytmiczną. Teraz bas z bębnem, grając w kontrapunkcie, uzupełniają się. Udział werbla jest praktycznie symboliczny. W pierwszym utworze pojawia się dźwięk dartych gazet.
Waglewski: Musieliśmy unikać polskiej prasy, żeby nie narazić się na głosy, które mówiłyby że sprzyjamy jakiejś opcji politycznej. Do wolnych rzeczy darliśmy Allgemeine Zeitung, a tam gdzie słychać mocniejsze akcenty, darliśmy Der Spiegel.
Płyta powstawała w możliwie najlepszych warunkach. Nad jej produkcją czuwał syn Waglewskiego czyli Piotr Emade Waglewski. W wielu utworach, w krytyczny sposób podszedł on do poczynań taty, zmieniając m.in. proporcje gitar i saksofonu. Jak na VOO VOO, album powstawał w dość nietypowy sposób. Po raz pierwszy w historii zespołu nikt nie wiedział co się będzie w studio działo. Początkowo nagrania nie pozwalały na proste ogarniecie całości, co nie trudno sobie wyobrazić gdy w głowie wyodrębnimy sobie tylko partię gitary i wokal od rejestracji którego rozpoczęto.
Waglewski: Potem zaprosiłem Michała, który zagrał bębenki i dzwoneczki, potem część partii nagrał Mateuszek, potem basówki Karim, po drodze była pani, po czym przyszedł mój syn i powiedział, że trzy numery musimy nagrać od początku”.
Wyleciały niektóre gitary, a w ich miejsce pojawiły się świetnie brzmiące smyczki. Pozostali muzycy zgodnie przytakiwali, że nie od razu było dla nich jasne, co z tego materiału ma powstać. Zgodnie również wyrazili opinię, że finalne zgranie wzrobiło na nich bardzo pozytywne wrażenie. Po nagraniu materiał do masteringu oddany został w młode ręce. Emade jest znanym producentem hip-hopowym i to on oszlifował ostatecznie brzmienie albumu.
Pospieszalski: Teraz każdy ma producenta. Gdy przychodzi osoba z zewnątrz, ma dystans do tego, co zostało zrobione (…) przychodzi i stawia kropkę nad „i”, przesuwa jeden hebel o dwa centymetry wyżej i o to chodzi.
Waglewski: Na koncertach ta muzyka będzie ewoluowała. Będzie się nawarstwiała, ale jest to pierwsza płyta, która będzie od nas wymagała pewnej dyscypliny. (...) Wiele będą weryfikowały miejsca, w których będziemy grać. Na przykład w utworze „Piątek” pojawi się transowo-rockowy werbel - nie ma go na płycie. Miejscami koncerty będą podobne do płyty - żeby niektórych utworów nie przegadać, miejscami będziemy grać inaczej - jak było choćby było z „Wtorkiem” na Trójkowym koncercie.
Mistrz z autorem niniejszej relacji - uściśnięcie dłoni, TEJ dłoni było dla mnie bardzo ważnym emocjonalnie momentem. Muzyka Wojciecha Waglewskiego towarzyszy mi od czasów pamiętnego podwójnego albumu "I Ching", który by móc nabyć uczciwie odestałem kilka godzin w kolejce. Jak ważny był to album niech zaświadczy lista muzyków którzy go współtworzyli: Perfect – Zbigniew Hołdys, Andrzej Nowicki, Piotr Szkudelski, Andrzej Urny; TSA – Andrzej Nowak, Janusz Niekrasz; Osjan – Wojciech Waglewski; Porter Band – Wojciech Morawski; Krzak – Jerzy Kawalec; Breakout – Tadeusz Trzciński; Maanam – Paweł Markowski oraz Martyna Jakubowicz, Joanna Posmyk, Mirosława Rzepa i Andrzej Kleszczewski.
Poniedziałek
Dla sprzętu grającego „7” to płyta wymagająca. Z uwagi na przestrzenność, wielowarstwowość i dynamikę. Ciekawym będzie możliwość posłuchania jej w jakości studyjnej, a jak obiecali muzycy, wraz z winylem, ma być udostępniony kod do pobrania plików MASTERS.
Każda kolejna płyta VOO VOO podnosi poprzeczkę, podobnie jest i tym razem. Mniej rockowa muzyka, połączona z bardziej poszukującą formą, drapie od środka w mózg i zmusza do myślenia. Fani zespołu pamiętają zapewne projekty i płyty Waglewskiego, na których zazwyczaj bez trudu można było znależć jakiś przebój. Taki był „I Ching” (1983/4) - album pełen chwytliwych melodii, który nie przechodził obojętnie obok tego co działo się wówczas w Polsce. Potem pamiętamy i pewnie długo nie zapomnimy przebojów „Nim stanie się tak jak gdyby nigdy nic” oraz „Flotę zjednoczonych sił”...
Tym razem mamy snujący się powoli ambient, z głębokimi, refleksyjnymi tekstami o upływie czasu, w którym rolę instrumentów momentami ograniczono do minimum. Ich funkcję przejął niepokój, który towarzyszy od pierwszego do ostatniego utworu. Transowa momentami muzyka nie pozwala jednak zasnąć. VOO VOO nie próżnuje i na każdy z dni tygodnia serwują inny klimat. Hipnotyczna „Sobota” - zdaje się nie mieć końca i niczym przedłużająca się impreza stanowi środek tygodnia - ten według VOO VOO rozpoczyna się w „Środę".
W naszym coraz bardziej uproszczonym świecie płyta „7" w pierwszym odruchu wydaje się być trudna, ale jest dokładnie taka jak świat, który opisuje Waglewski w swoim najważniejszym chyba na niej przesłaniu: „Bo co szybko wzlata ulata". Słuchając jej nie warto się spieszyć - bo siedem dni tygodnia wymaga czasu, by spokojnie je przeżyć.
EDIT: Po kolejnych kilku przesłuchaniach i dwóch dobach od prapremiery całkowicie zmieniła się moja percepcja tego albumu. Na początku odebrałem go jak dzieło niemal instrumentalne, w którym wokal pojawiał się ledwie momentami. Obecnie to płyta z piosenkami, na której Wagiel ciągle coś śpiewa.
Wojtek Waglewski rozpoczął nasze spotkanie mniej więcej takim tekstem, że marzyła mu się płyta, której by nikt nie chciał kupić. Panie Wojtku może to się uda następnym razem bo jak dla mnie to płyta z samymi przebojami.
Wtorek
Jak to zwykle bywa w czasie „Piątków z Nową Muzyką” sprzęt dostarczyła firma Horn Distribution - polski przedstawiciel marki DENON i Sonus faber. Korzystaliśmy z dyżurnych zestawów Sonus faber ELIPSA, flagowego wzmacniacza firmy Denon PMA-2500NE oraz odtwarzacza CD DENON DCD-720AE.
Redakcja INFOAUDIO.PL dziękuje Studiu U22 za kolejne zaproszenia na spotkanie pt.
"Piątki z Nową Muzyką"