Przegrywamy walkę o muzyczną wolność
O trudnościach w docenieniu dobrej muzyki i o tym, w jaki sposób można nauczyć się słuchać pisze Ewa Maria Hordejuk.
Trudny polski rynek
- To jest naprawdę świetna wokalistka. Podziwiam warsztat, uwielbiałam z nią pracować. Niestety kilka lat temu wyjechała za granicę. Chociaż w zasadzie to dobrze - tam jest bardziej znana, niż w Polsce - mówi mi znajoma pianistka, uśmiechając się smutno. O, ile razy już słyszałam od muzyków, że jeśli kariera, to nie w Polsce! A kiedy dopytuję artystę dlaczego tak jest, wzrusza tylko ramionami: „Bo to Polska. Taka mentalność, że nie potrafimy docenić dobrej muzyki”.
Ed Sheeran pokazuje, że używając czterech chwytów gitarowych można zagrać wszystko.
Królestwo disco polo
Oparte na schemacie disco polo, proste piosenki pop, które w większości można zagrać, używając czterech chwytów gitarowych (co potwierdzili m.in. Ed Sheeran oraz Cezik), czy rap, w którym często większą wagę kładzie się na tekst niż na warstwę muzyczną - oto królowie kraju nad Wisłą. Dlaczego nasze serca nie zostały skradzione przez wirtuozerię muzyków jazzowych czy klasycznych? Jak to się stało, że muzyka, która się sprzedaje, jest powtarzalna, schematyczna, prosta? Dlaczego muzycy, którzy tworzą rzeczy nowe, kreatywne, zaskakujące, nie odnoszą w Polsce sukcesu?
Pewnie nie raz każdy z artystów szukających świeżego spojrzenia w muzyce zadawał sobie te pytania. Widząc różnicę między Polską a zagranicą pojawiały się następne: Co jest nie tak z moimi rodakami? Czy złośliwie nie chcą doceniać dobrej muzyki? Mówi się o problemach związanych z mentalnością, o zaszłościach historycznych… ale niewiele osób zastanawia się, na czym te problemy polegają i jakie mechanizmy za nimi stoją.
Cezik pokazuje, że używając czterech chwytów gitarowych można zagrać wszystko.
Walka o wolność
Polacy mają długa tradycję walki o niezależność i wolność wyboru. Jednak walka o wolność muzyczną idzie nam wyjątkowo nieudolnie, a co najgorsze - większość z nas nie jest nawet tego świadoma.
Nasze wybory muzyczne (moje, Twoje, Krzyśka spod piątki oraz pani Dorotki z kwiaciarni) są warunkowane tym, co do tej pory usłyszeliśmy, bo, jak rzekł inżynier Mamoń z kultowego „Rejsu” - „Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem”. Doświadczenia związane z muzyką kształtują gust muzyczny oraz decydują o tym, czego będziemy w muzyce szukać (czyli za jaką muzykę będziemy chcieli płacić, kupując płytę czy idąc na koncert). Ponieważ nasz gust muzyczny w dużej mierze kształtująowany jest przez radio, telewizjęa oraz duże wytwórnie, jest on często, nie obrażając nikogo, dość ujednolicony i niekoniecznie najlepszy.
Wiele osób w sekcji „zainteresowania” w CV wpisuje „muzyka”, mając na myśli dobre rozeznanie wśród popularnych hitów puszczanych przez duże stacje radiowe. Słuchanie muzyki wydaje się proste i niewymagające, dostępne dla każdego. W pewnym sensie takie właśnie jest, o ile mówimy o mniej złożonych melodiach, opartych na schematach. Przyzwyczajeni do tego typu muzyki, właśnie takich utworów szukamy, wpadając w błędne koło.
Theodor Adorno (filozof, socjolog, teoretyk muzyki, ale również pianista i kompozytor, wywodzący się z muzycznej rodziny - matka była profesjonalną śpiewaczką) pisał: „Słuchające podmioty wraz z utratą wolności wyboru i odpowiedzialności nie tylko tracą coś ze zdolności do świadomego poznania muzyki, które zawsze przysługiwało tylko wąskim grupom, ale hardo negują w ogóle możliwość takiego poznania”. Na skutek zaistnienia pewnych mechanizmów tracimy możliwość nieprzypadkowego, dojrzałego poznawania ciekawych artystów i ich kreatywnego dorobku. Przestajemy wierzyć, że poznawanie nowego ma sens. A, co gorsza, w ogóle nam to nie przeszkadza - nie znamy alternatywy, nie wiemy, co tracimy. Błędne koło polega na tym, że niewyszukany repertuar prowadzi do stępienia wrażliwości muzycznej słuchaczy i zamknięcia uszu na nowe doznania estetyczne. Słuchamy „łatwej muzyki”, bo nie lubimy ambitnej. Nie lubimy ambitnej, bo jej nie znamy. Koło się zamyka.
Dlaczego przegrywamy walkę o muzyczną wolność? Bo nasz gust muzyczny ukształtowany jest przez „łatwą” muzykę. Lubimy taką muzykę, płacimy za nią, to jest towar, który dobrze się sprzedaje. Dla dużych wytwórni muzycznych to idealna sytuacja: mogą zrobić gwiazdę z podrzędnego wokalisty w kilka chwil. Nie musi mieć ani doskonałego warsztatu, ani wyjątkowej muzycznej kreatywności. Po prostu zaśpiewa coś w sposób łatwy i przyjemny. A jeśli się znudzi publiczności? Od ręki znajdą zastępy podobnych osób, które nie muszą umieć najlepiej na świecie śpiewać czy grać, wystarczy, żeby ich twórczość łatwo wpadała w ucho. I tak rodzą się gwiazdy jednego sezonu.
[img:2]
Fetyszyzacja muzyki i regresja słuchania
Na czym dokładnie polega utrata przez nas wolności w zakresie muzycznych wyborów? Adorno, odnosząc się do muzyki klasycznej i całego szeroko pojętego przemysłu muzycznego, pisał o dwóch mechanizmach, które są temu winne: fetyszyzacji muzyki i regresji słuchania.
Fetyszyzacja muzyki polega na bardzo częstym puszczaniu np. w stacjach radiowych pewnych piosenek, oraz budowaniu wokół nich zachwytu i uwielbienia. Są to utwory, które szczególnie przypadły do gustu masowemu i mało wyrobionemu estetycznie odbiorcy. Regresja słuchania stanowi konsekwencję tego, że repertuar w danym społeczeństwie staje się coraz bardziej ubogi i jednorodny, ponieważ nieustannie puszczane są utwory uznane za przeboje, szczególnie lubiane przez masowego odbiorcę. Odbiorca przestaje poszukiwać ambitnej, ciekawej muzyki i jak dziecko daje się prowadzić za rękę. Adorno pisze, że większość osób słucha muzyki, którą ktoś im zaproponuje (najczęściej proponują ogólnopolskie stacje radiowe czy telewizja).
Słuchacze, którzy osłuchali się z prostymi formami, będą domagać się kolejnych piosenek, stworzonych na bazie tego samego, nieskomplikowanego schematu. Możesz teraz złościć się na publiczność niechętną nowościom i kreatywnym rozwiązaniom. Ale Adorno wprost pisze, że takie postępowanie to właśnie skutek utraty wolności. Brak wolności przejawia się w braku wolności wyboru tego, czego chce się słuchać (wybieramy już tylko znane schematy), zawęża możliwość przeżyć muzycznych do określonej puli gotowych „produktów” muzycznych oraz sprawia, że dostępny repertuar muzyczny nie jest najwyższych lotów. Oszustwo polega na oferowaniu cały czas tego samego. Wyuczeni na schematach Polacy są im oddani całym sercem.
[img:1]
Dlaczego przegrywamy tę walkę?
Nasza miłość do prostych wzorców jest skutkiem systemu edukacji w Polsce. Profesor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina, Andrzej Rakowski, w tekście „Powszechna edukacja muzyczna - historia narodowego niepowodzenia” pisał: „Polska jest krajem, w którym istnieje obecnie największy na świecie odstęp pomiędzy poziomem kompetencji i osiągnięciami muzycznej elity, zawodowych muzyków, twórców, wykonawców i słuchaczy koncertowych, a przeciętnym poziomem kompetencji i zainteresowań muzycznych ogromnej większości społeczeństwa”. Mamy więc doskonale wykształconych muzyków zawodowych oraz doskonale niewykształconą większość. Barbara Jabłońska w książce „Socjologia muzyki” tłumaczy, że słabe kompetencje muzyczne Polaków (z wyjątkiem znakomicie wykształconej elity muzycznej) są spowodowane co najmniej kilkoma czynnikami, np. niewłaściwym przygotowaniem znacznej części nauczycieli do prowadzenia przedmiotu „muzyka” w szkołach oraz ograniczeniem godzin muzyki w ofercie dydaktycznej do minimum. Znaczenie ma też nie zawsze atrakcyjny przekaz na lekcjach muzyki w szkole, co zniechęca uczniów (jeśli masz za sobą szkołę niemuzyczną, to stawiam, że masz traumę po tym, jak nauczycielka kazała Ci odśpiewać hymn przed lożą szyderców całą klasą).
Jabłońska uważa, że ludzie muszą się nauczyć, jak odbierać muzykę, aby czerpać przyjemność z obcowania z nią: „Nie jest bowiem możliwe pełne uczestnictwo w życiu muzycznym bez znajomości podstawowych reguł słuchania, umiejętności identyfikowania określonych gatunków muzycznych, sposobów zachowania się w różnych kontekstach społecznych związanych z muzyką ( w tym określonych ról muzycznych - wykonawcy, odbiorcy, twórcy)”. Potrzebujemy więc narzędzi do interpretacji muzyki, do rozumienia bardziej złożonych przekazów. Chociaż nie jest to wiedza tajemna, nadal ogranicza się do muzycznych elit.
[img:3]
Wolność to wiedza - muzyki da się nauczyć
Jeśli rozumienia muzyki trzeba się nauczyć, a nie nauczyła nas tego szkoła, to w naszej walce o wolność jesteśmy zdani na siebie. Potrzebę, która za tym stoi, najlepiej zrozumieją osoby, które aktywnie rozwijają się jako muzycy. Zrozumieją również artyści, którzy odebrali dobre wykształcenie muzyczne i wiedzą, jak niesamowitą przyjemność daje poczucie muzycznej wolności - umiejętność samodzielnej oceny, czy dany utwór jest dobry, czy nie, oraz możliwość wyboru ulubionej płyty z powodów innych, niż przywiązanie do prostego schematu.
To pokazuje, jak ogromną wartością jest uczenie muzyki. Przed nauczycielem stoi wielkie wyzwanie, kiedy pokazuje otwartemu umysłowi nowe ścieżki. Ale, aby umysł się otworzył i zaczął poszukiwać pomocy zawodowego muzyka, potrzebne jest zaangażowanie całej naszej branży muzycznej w edukację nie tylko dzieci, ale również, (a może nawet - przede wszystkim), osób dorosłych. Nawet, jeśli masowo zaczniemy wysyłać dzieci na dodatkowe zajęcia muzyczne, bez wsparcia w postaci muzykujących rodziców nie uda się poprawić obecnego stanu. Nie jest prawdą, że rozwój muzyczny można ograniczyć tylko do dzieci. Dlatego zabierajmy znajomych na dobre koncerty, do filharmonii, do opery. Uświadamiajmy, że mogą nauczyć się, jak odnajdywać przyjemność w gatunkach, których nie słuchali do tej pory. Mówmy, że mogą nauczyć się grać na gitarze, perkusji czy pianinie w dorosłym wieku. I że nie ma problemu, aby nauczyli się śpiewać, nawet jeśli do tej pory byli przekonani, że fałszują. Pokazujmy na czym polega problem - nie tylko branży muzycznej, ale każdej jednostki, która zaplątana w błędne koło straciła wolność muzyczną. Dajmy przykład własną postawą. Dziecka do gry nie przekona fakt, że matka dwadzieścia lat wcześniej też grała na pianinie, jeśli tej żywej muzyki nie ma na co dzień w domu. Gra na instrumentach i wspólne śpiewanie powinno na stałe zagościć w naszej codzienności, jeśli chcemy odzyskać wolność wyboru. I to my musimy się tym zająć, a nie nasze dzieci. Inaczej będzie jak w „Tangu” Mrożka:
- Artur: Co mi ojciec głowę zawraca! Ja chcę być lekarzem!
- Eleonora: Taki wstyd w rodzinie! A ja marzyłam, że będzie artystą. Kiedy nosiłam go jeszcze w łonie, biegałam po lesie nago, śpiewając Bacha. Wszystko na nic.
- Artur: Widocznie mama fałszowała.
Ewa Maria Hordejuk, dyrektor strategiczny szkoły muzyki dla dorosłych w Warszawie - Music School.
Zdjęcia do artykułu: Szymon Gębski