BRINKMANN DAY - część 2 - jakości w domenie cyfrowej
Jak już wspominałem w części pierwszej relacji, Brinkmann w ciągu ostatnich 3 lat stał się niekwestionowanym liderem reprodukcji dźwięku cyfrowego. Było to możliwe, dzieki połączeniu wcześniej zdobytego gigantycznego doświadczenia w przetwarzaniu dźwięku jako takiego, z ogromną wrażliwością, na każdy najmniejszy detal i tworzeniu wszystkiego od zera, kompletnie bez sugerowania się dokonaniami innych.
Kolumny Marten Mingus Orchestra, oraz końcówki mocy AirTight ATM-3211
Od lewej: DAC-streamer Brinkmann Nyquist Mk2, gramofon Taurus ,
przedwzmacniacz liniowy Marconi Mk2, gramofonowy zasilacz lampowy RöNt Mk2, przedwzmacniacz gramofonowy Edison Mk2
Podczas przerwy po panelu analogowym, porosiłem gościa, by powiedział kilka słów o sobie, by móc lepiej zrozumieć jego udział w projekcie "cyfryzacji Brinkmann'a. Przecież nie zostaje się współtwórcą jednego z najlepszych DAC'ów świata, ot tak po prostu.
Matthias’a Lück (od 3 lat współwłaściciel firmy i człowiek odpowiedzialny za jej oblicze cyfrowe):
Pierwotnie pracowałem w Niemczech dla lokalnej firmy zajmującej się oprogramowaniem komputerowym, jako rodzajem usługi internetowej. To była szwedzka firma i w pewnym momencie poproszono mnie o przeniesienie się do jej głównej siedziby w Malmo. Przeprowadziłem się z rodziną do Kopenhagi (Dania - red.) i dojeżdżałem do pracy 35 min. W Kopenhadze mieliśmy spędzić 2-3 lata, a zostaliśmy do dziś.
Jeszcze w czasach gdy pracowałem w Niemczech, jedno z naszych biur znajdowało się w Łodzi, więc co tydzień tam dojeżdżałem – od 2006 byłem wiele razy w Polsce :)
Po tym gdy nas kupił koncern Harman, w 2016 zdecydowałem, że mam dość pracy w korporacji, niezależnie od tego ile płacą i dołączyłem do firmy Brinkmann.
Tak więc pracuję w Niemczech, mieszkam w Danii i tam też trafiłem na koncert trio: Blicher / Hammer / Gadd, które teraz wydajemy na płytach.
Hemuta oraz jego dzieła – jako klient – znam już od ponad 30 lat. Zaczęliśmy dyskutować nad rozbudową systemu o domenę cyfrową – mam dyplom inżyniera z cyfrowego przetwarzania sygnałów – i tak oto wspólnie stworzyliśmy konwerter cyfrowo-analogowy (Nyquist DAC – red.). Ja zajmowałem się stroną funkcjonalną i przetwarzaniem cyfrowym, a Helmut by całość dobrze brzmiała.
Zdradzę ci tajemnicę – Helmut pracował bez żadnego punktu odniesienia, bo nigdy nie słuchał innych DAC'ów, oczywiście poza jakimiś wystawami, ale nigdy nie robił bezpośrednich porównań. Wychodził z założenia, że wie jakiego dźwięku oczekuje – bazował na gramofonach, taśmach szpulowych i koncertach na żywo – i do takiego dźwięku dążył. Gdy DAC był gotowy i zbliżała się premiera na monachijskim High End, nasz niemiecki dystrybutor chciał się spotkać i upewnić, z czym będzie miał do czynienia. W ostatniej chwili Helmut wysłał mnie samego, chyba obawiając się konfrontacji z nieznanym. Nasz DAC podczas porównań zabrzmiał cudownie, a reszta to już historia.
Tajemnicą naszego sukcesu okazało się więc to, że nie mając bezpośredniego punktu odniesienia nie ulegaliśmy żadnym wpływom.
Podobna historia miała przecież miejsce podczas prac nad napędem bezpośrednim. Dziś to popularny temat, ale 10-12 lat temu? Opinie na temat tych napędów nie były najlepsze, ale Helmut uznał, że przy "odrobinie wysiłku", uda się uzyskać brzmienie podobne do napędów paskowych.
Oczywiście to nie znaczy, że jest on geniuszem, któremu wszystko wychodzi. Mamy mnóstwo rozgrzebanych projektów, które nigdy nie ujrzą już światła dnia, ale gdy ktoś mówi, że czegoś się nie da, to Helmut mówi "dajcie mi spróbować". I próbuje.
Muszę cię o to zapytać, bo krążą na ten temat legendy. Czy prawdą jest, że robicie setki sesji odsłuchowych?
Są trzy fazy powstawania produktu. Pierwsza i zajmująca najwięcej czasu to koncepcja powstająca w głowie. Potem budowany jest prototyp, co jest szybkim procesem przelewania gotowej już koncepcji. Trzeci etap znów jest czasochłonny – słuchanie, poprawianie i tak w koło. Ludziom często się wydaje, że jeżeli weźmiemy lepszy kondensator, to zagra lepiej, a jeżeli jeszcze lepszy, to zagra jeszcze lepiej. To nie tak – liczy się relacja pomiędzy konkretnymi podzespołami, to ona odpowiada za jakość całości. Tuning Nyquist'a zajął nam ponad rok.
Czy budujecie dwa egzemplarze, by móc porównywać każdą najdrobniejszą zmianę?
Bardzo rzadko. Helmut ma tak wielkie doświadczenie, że najczęściej modyfikuje tylko jedno urządzenie testowe, słucha i wie czy podąża w dobrą stronę. To żmudny proces prób. Czasem trzeba się cofnąć kilka kroków i zaczynać od nowa.
Ja mam swoje urządzenie, słucham i potem dyskutujemy co zostawić, a co zmienić.
W naszej opinii każdy element może mieć znaczenie, np. z czego wykonana jest śrubka mocująca i sprawdzamy to. To nie znaczy, że ona na pewno wpłynie na dźwięk, ale to po prostu sprawdzamy.
I słyszycie te różnice w śrubkach?
Oczywiście że tak, ale też oczywiście, że nie we wszystkich :) Dam ci przykład – moduł z ośmioma tranzystorami regulacji mocy, utrzymuje 8 śrub. Gdy powstała pierwsza partia urządzeń okazało się , że nie brzmią identycznie jak prototyp. Po żmudnym procesie poszukiwawczym okazało się, że na montażu pomylono wkręty i dwa z nich były wykonane ze zbyt twardej stali.
Przedmiotem innej serii sesji odsłuchowych był dobór odpowedniego materiału na tę prostokątną przekładkę na środku zdjęcia
I ty to usłyszałeś?
Wiesz, jestem dyplomowanym naukowcem i nie łatwo mnie wkręcić w te "ezoteryczne" tematy, ale tak, nawet ja słyszałem różnicę :)
Nyquist Mk2 w pełnej krasie - to nie jest urządzenie rozebrane dla celów pokazowych,
szklana płyta ukazująca elegancję wnętrza stanowi standardowy element wyposarzenia
Drugą gwiazda wieczoru, po gramofonie Taurus, był DAC-streamer Nyquist Mk2. Rozwój tego urządzenia przypominał podobno tworzenie działa sztuki, jednak w pewnym momencie w 2016 panowie powiedzieli stop wypuścili go na rynek. Dla Helmuta Brinkmann'a taki szczegół jak premiera nigdy nie oznacza przerwania procesu dalszych poszukiwań – taki człowiek – Helmut nigdy nie przestaje próbować...
Nyquist Mk2 (kliknij żeby powiększyć)
Jak już wspominałem w poprzedniej części relacji, dla firmy bardzo ważna jest długowieczność produktów, ale w świecie cyfrowym, to się nie do końca sprawdza. Trudno obiecać klientowi możliwość korzystania z urządzenia przez dekady, gdy nie ma się żadnej gwarancji, że za 5 lat standard USB 2.0 będzie jeszcze w ogóle w użyciu. Raczej będą obowiązywać zupełnie inne standardy. Panowie uznali więc, że moduł cyfrowy urządzenia, ten zawierającą komplet wejść, będzie miał charakter wymienny i każdy będzie w stanie dokonać jego podmiany we własnym zakresie. Wystarczy odkręcić dwie śruby – reszta urządzenia pozostanie niezmienna.
Pierwotnie w module było 11 zasilaczy, gdy w ubiegłym roku pokazali w Monachium wersję Mk2 Nyquista, było ich już 12, gdyż zważyli znaczący wpływ tej dodatkowej mocy na dźwięk. Przy okazji dodano też obsługę MQA, PCM do 384 kHz/32-bit (w tym DXD) i DSD 256.
To jest ów wymienny moduł
Nyquist posiada wejścia: SPDiF, TOSLINK, RCA, AES-EBU, ponadto wejście USB 2.0 do połączenia z PC lub serwerem, no i przyłącze internetowe (Ethernet) – jest to przecież streamer sieciowy.
TIDAL, Qobuz, czy Deezer, wymagają jedynie darmowej appki i posiadania aktywnego konta. Można też bezpośrednio strumieniować z dowolnego serwera DLNA. Jest to również urządzenie Roon Ready, może więc współpracować z serwerem Roon, a ten wykryje, że ma do czynienia z Nyquist'em i sam dopasuje wszelkie ustawienia.
Tu przy okazji drobna uwaga – Roon przez USB i Roon przez internet nie brzmią tak samo, co może być dla wielu osób zaskoczeniem. Warto pamiętać, że USB jest bardziej podatne na zakłócenia i rodzaj użytych kabli. Natomiast połączenie ethernetowe jest o wiele stabilniejsze, nawet na przewodach standardowych.
Dostępne formaty to: DSD (64-256), PCM do 384 kHz (DXD) i MQA, przy czym DSD DAC to osobne, dedykowane natywne urządzenie, a nie tak jak to zwykle bywa uniwersalny DAC, który albo PCM konwertuje na DSD, albo DSD na PCM – zero konwersji – każdy format podąża własną ścieżką sygnałową, bowiem – jak panowie to również sprawdzili – każda konwersja pomimo, że matematycznie prawidłowa "zabija" kawałek po kawałku muzykalność.
Nyquist od zaplecza
Matthias’a Lück: Ludzie ciągle dyskutują, który format, lub który chip konwertera jest lepszy. Użyte chipy oczywiście mają znaczenie, ale nie aż tak duże, jak się to powszechnie im przypisuje, bowiem większy wpływ ma zasilanie i sposób wykorzystania. My wykorzystujemy starszą wersję ESS Sabre ES9018, ponieważ umożliwia bezpośrednie zasilanie. Poprawa jakości zasilania wpływa bezpośrednio na efekty pracy. Reszta to kwestia umiejętnego wykorzystania konkretnych częstotliwości, bo czasem coś po prostu nie brzmi najlepiej przy wysokim taktowaniu zegara. Nie używamy do tego celu flitów.
Generalnie warto wiedzieć, że najlepiej działają konwertery DSD, które są prostsze w budowie i implementacji, no i brzmią najlepiej, a cała ich filtracja to jeden kondensator.
Stopień wyjściowy dla DSD i PCM jest wspólny i tak samo zbudowany jak ten w Edison'ie, a właściwie, to Edison ma taki sam jaki powstał dla Nyquist'a Mk2.
Wyjście słuchawkowe zasilane jest sygnałem wyprowadzonym bezpośrednio z lamp na dedykowany wzmacniacz i można na nim regulować wzmocnienie 0-10dB. Jako że jest to urządzenie Roon Ready, to słuchając na słuchawkach możemy kontrolować głośność z poziomu aplikacji. My w firmie preferujemy używanie Roon'a, zwłaszcza, że jego kolejne updaty wnoszą wiele świeżości.
Inna kwestia to, że każda z głównych platform strumieniujących posiada własne brzmienie wynikające po prostu z zastosowania innych urządzeń nadawczych.
Format MQA pozwala na strumieniowanie treści w wysokiej rozdzielczości poprzez sieć z minimalną utratą jakości (nie chciałbym tu otwierać dyskusji, czy ktoś to słyszy, czy nie – red.), przyjmijmy, że jest to najtańszy sposób dostępu do szerokiego katalogu treści w 24bit. Ceny licencji dla producentów sprzętu są minimalne, więc dodanie MQA lub nie, nie ma większego wpływu na cenę.
Jest to kawałek oprogramowania, który nie wpływa bezpośrednio na pracę przetworników, natomiast stara się na wielu płaszczyznach zabezpieczyć plik przed różnymi artefaktami, jakie mogą powstawać na etapie cyfrowego masteringu.
Do wspomnienia pozostało nam już ostatnie z urządzeń w nowej wersji – Marconi Mk2 – ten Hi-Endowy klasyk po 15 latach doczekał się z kompletnie przeprojektowanego lampowego stopna wyjściowego, to nawet większy upgrade niż ten w Edison'ie.
Marconi Mk2 (kliknij żeby powiększyć)
Ten liniowy przedwzmacniacz posiada 4 wejścia niezbalansowane i 2 zbalansowane, oraz wyjścia zbalansowane i niezbalansowane. Jest nawet wyjście na magnetofon.
Na każdym z wejść można niezależnie wzmocnić lewy i prawy kanał, lub zmienić fazę, czyli eliminujemy wszelkie skoki głośności podczas przełączania się pomiędzy źródłami. Sterowanie głośnością odbywa się elektronicznie, więc nie mamy do czynienia z typowym potencjometrem zmieniającym napięcie - wysyła on impulsy sterujące układami scalonymi, które działają z krokiem co 0.5 dB.
Oczywiście posiadacze wersji Mk1 mogą dokonać upgrade'u do Mk2 za ułamek ceny całości.