FOCAL: SPARK / SPARK WIRELESS
Autor: Waldemar Nowak • 14 lipca 2017- Bardzo przyzwoity dźwięk - jak na Focala przystało
- Znakomicie radzą sobie z wymagającą muzyką (jazz, klasyka, ścieżki dźwiękowe do filmów)
- Korzystny stosunek cena / jakość
- Lekkie
- Dla młodych, ruchliwych ludzi
- Aluminiowe obudowy
- Nieplączący się płaski przewód
- Pilot z mikrofonem
- Trzy kolory
- Etui
- Przewodowe / bezprzewodowe
- Duże, dość sztywne silikony
- Czuje się ich obecność w uszach
- Tzw. zremasterowane nagrania stają się męczące
Mówisz Focal - myślisz kolumny.
Sytuacja uległa jednak całkowitemu przedefiniowaniu gdy firma postanowiła dołączyć w 2012 do ogólnoświatowego wyścigu Tour de Słuchawki i w dodatku od samego początku miast do peletonu od razu doskoczyła do grona uciekinierów.
Od tamtej pory wygrywają etap za etapem.
Focal nie sypie nowymi modelami co pół roku jak czyni wielu konkurentów, ale jak już coś zrobią… to natychmiast pojawia się pytanie: a czym następnym razem przelicytują sami siebie?
Do tej pory firma w ofercie miała jeden hi-endowy model dokanałowy - Sphere z 2015 roku. Ponieważ nie wszyscy potrzebują posiadać Mont Everest na własność, ani tym bardziej za to płacić Focal postanowił wypuścić produkt skrojony pod potrzeby mobilnego, młodego klienta żyjącego w świecie smartfonów, serwisów strumieniujących i ogólnie pojętego mobilnego audio. Spark godzą dwa, zadawałoby się wykluczające się nawzajem światy - znakomitego dźwięku i ceny akceptowalnej dla szerokiego grona klientów.
Uniwersalny pilot z mikrofonem
Android / iOS / Win
Pierwszy kontakt
Kontakt organoleptyczny z produktem jest bardzo zachęcający - mięciutkie, płaskie przewody, ładne detale - oglądałem je pod lupą żeby wyłapać takie drobiazgi jak drobna siatka w zagłębieniach logotypu albo super drobna siateczka wypełniająca światło kanału (chroniąca wnętrze), które jest tak czarne, że wygląda jakby wewnątrz nic poza „czarną dziurą” nie było.
Pocieranie, pukanie w przewód palcami niestety przenosi się do uszu, jeśli więc wyjdziemy w Sparkach na wiatr, to szumu wiatru nie usłyszymy, ale targanie drutów o ubranie już tak. Umówmy się, że jest to jednak standard, a dokanałówki niewrażliwe na tę przypadłość znajdują się w zdecydowane mniejszości i niekoniecznie w tej cenie. Z uwagi na płaski przekrój przewodów nie przewidziano żadnych prowadnic zausznych - słuchawki nosi się więc klasycznie z przewodami wiszącymi w dół. Jednak o żadnym wypadaniu nie może być mowy bowiem…
Dzięki płaskiemu przewodowi zwijanie i rozwijanie słuchawek to prawdziwa przyjemność - właściwie to same się rozwijają
... wkładki silikonowe w 3 rozmiarach są jakby ciut szersze niż zwykle się spotyka. Ucieszy to głównie osoby z szerokim wejściem do kanału słuchowego, które czują się dyskomfortowo gdy coś im w uchu lata. Z drugiej strony, przy typowych kanałach silikony się czuje, czuje że mocno siedzą i to dla odmiany nie ucieszy osób nadwrażliwych gdy coś się w uchu rozpiera. W zestawie nie ma pianek Comply (te są dostępne w modelu Sphere) ale jestem w stanie zrozumieć dlaczego tak zdecydowano w biurach w Saint-Etienne - dostarczone gumki są w stanie wyciszyć nawet dwójkę dzieciaków bijących się przed telewizorem włącznie z samym telewizorem.
FOCAL ELEAR recenzja
Brzmienie
W materiałach prasowych Focal zapowiadał, że zamierza wypuścić najlepsze słuchawki w swojej klasie i że będą one dostarczać nowych wrażeń podczas słuchania znanych utworów i że nie pozostawią miejsca na monotonię. Gdy podłączyłem je pierwszy raz w odtwarzaczu miałem ustawioną nową edycję zremasterowanego klasyka: Prince „Purple Rain” z 1984 roku. Dynamika mnie dosłownie przytłoczyła, ale też i remasteringi są robione pod klienta, który korzysta z przeciętnych słuchawek więc skraje pasma się podkręca.
O realnej wartości Sparków przekonał mnie kolejny album - tym razem była to muzyka filmowa skomponowana przez Petera Gabriela „Birdy”. Zaskoczyła mnie łatwość odtwarzania cichych, niskich partii, żaden tam dudniący bas, ani ociekające tłuszczem basisko, wręcz przeciwnie, to jak podłączyć stymulację bezpośrednio do mózgu, delikatne wibracje z drugiego planu zyskiwały treść wprawiającą w melomańskie zasłuchanie.
Gdy dostaję nowe słuchawki do recenzji staram się jak najwięcej z nimi obcować, chociażby po to by zobaczyć czy na dłuższą metę nie męczą, albo nie nudzą. Mile doświadczony soundtrackiem Gabriela włączyłem Hansa Zimmera „Interstellar” (film godny polecenia i OST również). Mając je na głowie oddałem się wykonywaniu innych czynności pisarskich. Jakieś pół godziny później dotarło do mnie, że ta przepiękna linia melodyczna wcale nie sączy się do moich uszu z dużych wokółusznych Denonów D7200, których używam od kilku tygodni tylko z tych maluchów. To wrażenie natrętności jakie towarzyszyło Prince’owi zniknęło, a sam dźwięk wyszlachetniał. Aż głupio o tym mówić w kontekście dokanałówek, ale albo to one się wygrzały i lepiej ułożyły albo ja się do nich aż tak przyzwyczaiłem. Stawiam na to pierwsze. Pozostając przy albumie Zimmera, w utworze „I’m Going Home” na początku trzeciej minuty pojawia się przez kilka sekund taki narastający dźwięk jakby dudnienia - na innych słuchawkach zwykle brzmi jak podmuch wiatru, a na Sparkach jakby nas mijał nocą we mgle pociąg towarowy i zapewniam, że to wersja Sparkowska jest bliższa temu co tam jest nagrane.
Na Sparkach można słuchać wszystkiego, co tylko dusza zapragnie ale do jazzu, klasyki i soundtracków gdzie obok siebie pojawiają się fragmenty ciche i głośne, szelesty i eksplozje, mruczenia i dudnienia kotłów, waltorni, wiolonczel i puzonów nadają się szczególnie dobrze. Im dłużej słucham na nich trudnej muzyki tym bardziej doceniam kunszt inżynierów z Focala. Właśnie słucham organów i nie są to organy z dokanałówek. Jak słuchawki sobie radzą z trudnymi partiami to tym bardziej powinny sobie radzić z łatwymi. I tu mam pewien kłopot, ponieważ pop / rock chwilami są zbyt dosadne - solo na gitarze, to jak operacja na otwartym mózgu. A może się czepiam i na takim przekazie części klientów zależy? Ja tam wiem jedno, przyjemniej słuchało mi się sountracków Petera Gabriela z SACD niż płyt rockowych tego samego artysty również z SACD.
Wireless
Wireless to bezprzewodowy odpowiednik modelu przewodowego, na bazie którego powstała niniejsza recenzja. Bluetooth 4.1, zasięg do 15m (to o 5m więcej niż standard), praca do 8h na jednym ładowaniu. Nie ma kodeka aptX - to działanie wydaje się mieć sens - nadal lwia część smartfonów / tabletów / PC używa Bluetooth bez dodatków. Po co dopłacać do funkcji, z której potem się nie korzysta (a każda licencja kosztuje). Przetworniki w obu są identyczne. W przypadku przewodowym jakość wzmacniacza w smartfonie ma kluczowy wpływ na brzmienie, model bezprzewodowy jest wolny od tego problemu.
Podsumowanie
Po pierwsze - wygląda na to, że Sparki prosto z pudełka i Sparki po wielogodzinnym graniu to nie te same słuchawki - zwracam na to uwagę by pochopnie nie oceniać ich po pierwszym wrażeniu tuż po unboxingu. Mówiąc wprost przez pierwsze 2-3 godziny słuchania nie mogłem pojąć jak Focal mógł takie (cenzura) wypuścić. Po 6-ciu to już były fajne słuchawki. Po całym dniu zaskakująco dobre, a przypominam, że w wersji przewodowej kosztują niecałe 300 zł.
Po drugie - trzeba to jasno powiedzieć, sylikony bardzo dobrze uszczelniają kanał, ale za cenę rozpierania się gumek w uszach. Dla mnie było to na tyle dokuczliwe, że zmieniłem rozmiar „M” na „S” czego normalnie nie robię. Być może statystyczny Francuz ma większe kanały słuchowe?
Odwracając kota ogonem popatrzmy na to zagadnienie z drugiej strony (cały czas mając soundtracki na myśli) - te słuchawki potrafią grać ze sporą rozpiętością dynamiczną, poczynając od dźwięków na granicy słyszalności. Gdyby nie były solidnie uszczelnione, to najcichsze partie ulatywałyby bokami tracąc swoją niewielką energię. Za cenę lekkiej niewygody (nie każdemu to będzie przeszkadzać) jesteśmy z stanie usłyszeć niuanse, które na innych słuchawkach by nam umknęły.
Po trzecie - dla tych słuchawek można by powołać do życia nową kategorie - entry-hi-end. Pomysł ten naszedł mnie gdy włączyłem tym razem nowy remaster Paula McCartneya „Flowers in the Dirt” z werblem wypchniętym na plan pierwszy żeby na darmowych badziewiakach dodawanych do telefonów było coś słychać. No więc chodzi o to, że bardzo często pojawia się taka zależność - im sprzęt wyższej jakości tym więcej płyt kiepsko zgranych staje się po prostu niesłuchalnymi. Sparksy znakomicie sprawdzają się na wysokiej jakości materiale nagraniowym, ale biorąc pod uwagę ich cenę po prostu nie wypada nadmiernie się nimi zachwycać, stąd pomysł by na wzór kategorii entry-level stworzyć entry-hi-end-level.
W skrócie: Przetwornik elektrodynamiczny 9.5mm z mylaru / obudowa: aluminium / 16Ω / czułość 103dB / THD <0.3% / pasmo 20-20.000Hz / trójprzyciskowy pilot / dookolny mikrofon do prowadzenia rozmów telefonicznych / płaski nieplączący się przewód 135cm / 3 pary końcówek sylikonowych / sztywne etui / kolor: czarny, srebrny, kobaltowy niebieski / masa: 14g
Wersja Wireless dodatkowo: Bluetooth 4.1 / praca do 8h / zasieg do 15m / kolor: czarny, srebrny, różowo-złoty