KLIPSCH: HERITAGE HEADPHONE AMPIFIER
Autor: Waldemar Nowak • 7 marca 2018Część producentów słuchawek decyduje się na projektowanie i produkcję własnych wzmacniaczy słuchawkowych, które zwykle pojawiają się wraz z modelami flagowymi.
Jest w tym działaniu bardzo głęboki sens, o czym ciekawie opowiadał na przykładzie aktywnych kolumn Lars F. Jorgens z Dali - z punktu widzenia konsumenta to jest ten fantastyczny moment, gdy producent bierze na siebie pełną odpowiedzialność, iż kombinacja firmowego wzmacniacza z firmowymi kolumnami lub jak w tym przypadku słuchawkami da optymalne, gwarantowane rezultaty.
Gdyby mnie ktoś zapytał: „Czy są lepsze wzmacniacze od tego?”, to dziennikarska uczciwość nakazywałaby odpowiedzieć: „Ależ oczywiście, słuchałem dziś lampowego Woo Audio WA5-LE i łeb urywało, ale tamten kosztował 22.000 zł, a ten 2.500 zł”.
No właśnie, czy za 2.5K złotych byłbym w stanie dostać coś lepszego? Śmiem wątpić. Czy za 3.5K zł? Hmmm, no może. Pewnie koło 4 tys. byłoby łatwiej coś trafić, tylko po co to w ogóle robić? Po co kombinować jak koń pod górę, skoro przez 2 lata, dwie grupy inżynierów pod jednym dachem optymalizowały oba komponenty do wzajemnej współpracy, a designerzy zadbali by wyglądały jak z jednego pudełka.
Niniejszy tekst stanowi nierozerwalną całość z recenzją słuchawek Klipsch Heritage HP-3.
CZYTAJ> KLIPSCH: HERITAGE HP-3
Idealna sytuacja dla melomana - pliki z laptopa lub muza z winyla, mały DAC-wzmacniacz, słuchawki plus szklaneczka Łyskacza
i zero użerania z niekończącym się dobieraniem sprzętu
Przymierzając się do kupienia słuchawek HP-3 trzeba o jednej rzeczy koniecznie pamiętać - niech nikogo ani ich wielkość, ani audiofilskie przeznaczenie nie zmyli - to są słuchawki ultra łatwe w wysterowaniu, można je pędzić smartfonem lub jakimś innym iPodopodobnym tworem. Co za tym idzie Headphone Amplifier (cóż za prosta nazwa) nie musi być podręczną elektrownią. Pracuje dzięki temu na zewnętrznym zasilaczu i wynikają z tego same pozytywy (kolejność przypadkowa):
Zasilacz Klipsch'a vs ładowarka do smartfona
- Nie potrzeba upychać w środku wydajnego zasilacza toroidalnego, więc jest mały, lekki i śliczny (to oczywiście subiektywna ocena)
- Zasilanie zewnętrzne nie generuje zakłóceń z którymi trzeba walczyć, a po co z czymś walczyć jak można tego unikać?
- Stojąc na biurku nie smaga nas falą gorąca bijącą w twarz (bywa co najwyżej letni)
Niewielkie cacuszko, nieprawdaż?
Osobiście jestem nim zachwycony jeszcze co najmniej z kilku powodów - piszę to jako zdeklarowany fan sprzętu który określam jako PODRĘCZNE AUDIO (czyt. jestem zbyt leniwy by robić wycieczki tylko po to by zmienić płytę).
Skoro ma być wygodnie, to co możemy z tym wzmacniaczem zrobić? Wejście USB do PC (dedykowany driver dla Windows zmusza Okienka do grania plików 192/24, do pobrania na stronie za free), wejście optyczne np. do CD, plus koaksjalne i analogowe RCA pod, które odpowiednim kablem da się podłączyć wszystko. Jest też wyjście na RCA z przełącznikiem Variable / Fixed, czyli mamy możliwość podłączenia aktywnych monitorów i korzystanie z wbudowanego przedwzmacniacza do regulowania głośności lub ograniczyć się do samego DAC’ka w trybie Fixed. Posiadając przejściówkę Lightning-USB można też się bezpośrednio podłączyć iPhonem.
Spójrzmy na front - dwa wyjścia słuchawkowe pracujące jednocześnie, w tym jedno zbalansowane (XLR), przełącznik wyboru źródła, bateria diod pokazujących aktualny poziom próbkowania (FLAC białe i DSD niebieskie), hebelek do przełączania słuchawki/kolumny, hebelek dla potrzebujących podbicia (Gain +10dB) i pokrętło głośności (jednocześnie włącznik).
Volume jest bardzo czuły, w przedziale 15o mieści się przedział od cichego do głośnego słuchania. Reszta zakresu wzmocnienia i Gain przewidziano jako rezerwę dla klientów posiadających trudniejsze do napędzenia modele słuchawek. Włączenie Gain z HP-3 robi dyskotekowy koktajl z mózgu (jest za bogato), acz pewnie się znajdą fani i takiego słuchania ;)
Na koniec tej części zostawiłem sobie najlepsze - XLR. Jak pisałem w recenzji słuchawek, społeczność amerykańskich forumowiczów zadecydowała, żeby do HP-3 nie dokładać przewodu zbalansowanego, uzasadniając to tym, że tylko pewien odsetek klientów z niego skorzysta, a wszyscy za niego będą musieli płacić. Jak uradzili tak też się stało, ale czy to była dobra decyzja? Osobiście mam głębokie wątpliwości bo przewód w domu już by był, a producent i tak nie podniósłby ceny powyżej psychologicznej granicy 1999$.
Recenzując słuchawki temat ten przemilczałem ponieważ kabla w komplecie nie ma, ale pisząc o wzmacniaczu byłoby nie fair nie sprawdzić czym też oba wyjścia się różnią.
Tak sobie przed chwilą zagrałem Led Zeppelin „Since I’ve Bern Loving You”… ech… jakby to powiedzieć, żeby za bardzo nie namieszać? Jeżeli nie masz możliwości przerzucenia się na stałe na przewód zbalansowany, to niech cię ręka boska broni eksperymentować, bo posłuchasz i powrót do trójżyłowego druta będzie bolessssssssny. Szczerze? Szczerze to nie spodziewałem się po wzmacniaczu w tej cenie takiego basowego kopa! Na standardowym przewodzie Zeppelini byli bardzo w porządku, a po zmianie okablowania słuchawki zagrały jak z dołożonym subwooferem wysokiej klasy za plecami. Dynamika, której nic nie brakowało jeszcze bardziej rozkwitła. Skąd się biorą te pokłady energii?
W gęstych plikach zapisane jest dużo więcej, niż się wydaje, tylko żeby się do tej informacji dostać potrzebne są narzędzia: bardzo drogi zestaw stacjonarny lub odpowiednie słuchawki, DAC-wzmacniacz i właściwy kabel.
Design with pride in Indianapolis
Od samego początku nie dawała mi spokoju myśl: „Dlaczego on jest tak tani?”. Sprawa o tyle ważna, że tani sprzęt jakby z definicji nie może być bardzo dobry. Oświecenie spłynęło na mą zmęczoną głowę gdy odkręciłem pokrywę - przecież tu nie ma, bo i po co kilku kilogramów miedzi zasilacza toroidalnego.
Gdyby to był wzmacniacz uniwersalny, muszący sobie radzić z różnymi energożernymi słuchawkami, to taki brak byłby ewidentną wadą, ale tu? Tu to nie wada, tylko optymalizacja, która pozwoliła wyprodukować bardzo udany DAC-wzmacniacz za akceptowalne pieniądze.
Co jeszcze dobrego można powiedzieć… ma asynchroniczne wejście USB, dwa wzmacniacze obsługujące wyjście zbalansowane, niskie zniekształcenia, korpus obudowy frezowany z litego aluminium i wszystko przykręcone do niego na sztywno, moduł z gniazdami fizycznie odseparowany od płyty głównej by naprężenia podczas majstrowania przy kablach nie przenosiły się na płytę główną. Pięknie wykończony dół i góra z orzecha, pokrętła i „wajchy” z anodyzowanego aluminium, przełączniki działają przez przekaźniki - nie ma więc ryzyka pojawienia się pstrykania po kilku latach użytkowania (podczas przełączania źródeł).
Tu pięknie widać odseparowanie elementów od siebie,
nie przenoszą się naprężenia, ani drgania pomiędzy
poszczególnymi płytkami
Headphone Amplifier to również audiofilski DAC wysokiej rozdzielczości na referencyjnej kości ES90128K2M ESS Sabre32 obsługujący pliki do 192kHz/24bit. Tor używa architektury ESS 32-bit HyperStream DAC redukującej jitter. Do poprawy jakości dźwięku przyczynia się również asynchroniczność wejścia USB - XMOS USB przejmuje kontrolę nad taktowaniem sygnału po stronie wzmacniacza. Wsparcie dla driverów ASIO, o ile oprogramowanie odtwarzacza je obsługuje. Smartfony iOS (przez przejściówkę) i Android bezpośrednio mogą łączyć się przez USB działając jak bezstratne serwery (pomijany jest wtedy DAC smartfona).
Wykorzystane wzmacniacze klasy A-B TI TPA6120A2 są ekstremalnie ciche - nawet rozkręcone na max pozostają niesłyszalne.
Kończąc chciałbym postawić pytanie natury ekonomiczno-filozoficznej - dysponując określonym budżetem, co bardziej się opłaca (uwzględniając koszty i jakość):
- drogie słuchawki + tani wzmacniacz?, czy
- drogi wzmacniacz + tanie słuchawki?
Jak widać duet: Klipsch Heritage HP3 plus Headphone Amplifier trudno przelicytować
Podsumowanie
Perfekcyjnie sparowany ze słuchawkami Heritage HP-3, radzi sobie również z trudniejszymi do napędzenia modelami firm trzecich. Może pracować jako samodzielny DAC, może również sterować kolumnami aktywnymi. Nadaje brzmieniu charakterystyczną klipschowską lekko oldskulową sygnaturę, za którą tysiące fanów marki na świecie daliby się pokroić.
Jak to elegancko napisał sam producent: „Nie kupujesz tylko słuchawek, zabierasz do domu kawałek amerykańskiego dziedzictwa, które wykuwało się przez ponad 70 lat”.
Na zdjęciu firmowy przewód zbalansowany - dokupiłbym go w ciemno