BEOPLAY E8 - jajko z niespodzianką
Autor: Waldemar Nowak • 14 kwietnia 2018Jeśli o jakimś urządzeniu audio można się wyrazić per „cacuszko”, to właśnie
o E8. To jedne ze stosunkowo mało jeszcze rozpowszechnionych na rynku PRAWDZIWIE BEZPRZEWODOWYCH słuchawek (słuchaweczek, słuchawuniek), które potrafią dostosować się do naszego stylu życia. Możemy się w nich odciąć od otoczenia niczym mnisi w klasztorze lub pozostawać w pełnym kontakcie z cichutką muzyczką w tle.
Uwaga!!! Panowie, użyczając E8 koleżance uprzedźcie co wręczacie, by opatrznie nie pomyślała, że to pierścionek zaręczynowy.
Nie doceni dobrych chęci podzielenia się nowym gadżetem, a i z liścia można zaliczyć
Wraz z pojawieniem się „mody” na niemontowanie wyjść słuchawkowych w smartfonach (nawet chiński Xiaomi tak już ma) powstała potrzeba przerzucenia się na słuchawki bezprzewodowe. Nie ma wyjścia - można rozglądać się za czymś typowym, lub pomyśleć o czymś odlotowym. Takim odlotem jest najnowsza generacja słuchawek dokanałowych kompletnie pozbawiona kabli - żadnego elementu łączącego, żadnego wspólnego akumulatora, ani wspólnego pilota - mamy za to dwie osobne „pchełki” - prawą master i lewą slave komunikujące się pomiędzy sobą bezprzewodowo. Każdy z przetworników ma własne zasilanie i wzmacniacz. Jedyne co je łączy to bezprzewodowa synchronizacja.
Na dwóch tackach odnajdziemy wszystko co niezbędne, poza aplikacją (do pobrania ze sklepu)
Po wyjęciu E8 z kartonu, pierwsze co robimy to wkładamy je do dostarczonego w komplecie etui. No, ale po co je tam wkładamy? Oczywiście z ciekawości - bo wygląda ono intrygująco i aż się chce coś włożyć.
Po zamknięciu wieczka zapala się dioda, bo… etui to tak naprawdę również ładowarka i powerbank (3w1). Ma ono również „ukryta” funkcjonalność - jeśli cokolwiek się posypie z synchronizacją, zawieszeniem czy czymkolwiek innym wystarczy zapakować nasze zatyczki do ładowarki by przywrócić je do zdrowia.
Najbardziej bezprzewodowe słuchawki Banga – żadnego kabla łączącego, design na światowym poziomie - jak to w Beoplay
Beoplay E8 to nie jedyna tego typu konstrukcja na rynku, acz to co ją wyróżnia na tle konkurencji to wykonanie - niewielki korpus z pojedynczego kawałka aluminium, reszta z tworzywa bardzo wysokiej jakości. Zwarta konstrukcja, niski profil, żadnych ruchomych części plus niewielka waga (6-7 g) powoduje, że wkładamy je do uszu i niemal zapominamy o ich istnieniu. Ładowarka pokryta naturalną skórą pachnie pięknie, jednym słowem luksus.
W komplecie otrzymujemy 4 pary sylikonów. Przylegają wspaniale, ale podczas chodzenia nasze kroki przenoszą się po kościach do uszu, co jest… umiarkowanie przyjemne i może przeszkadzać. Rozwiązaniem jest używanie pianek Comply (w komplecie) - jak ręką odjął. Pomimo braku dodatkowych elementów kotwiczących w uchu nie mają tendencji do wypadania. No może w przypadku ogromnego wysiłku fizycznego, gdy zlani jesteśmy potem „wypłynęłyby” - sorki, aż tak się nie poświęcę, lenistwo też ma swoje prawa - w każdym razie są odporne na wilgoć i zachlapania. Po prostu uznajmy, że poza sytuacjami ekstremalnymi (jak prawy sierpowy) nie wypadną.
Czas pracy na pojedynczym ładowaniu do 4 godzin. Jest to wartość z zakresu tych lepszych. Jedynie chyba tylko oryginalne AirPods’y Appla trzymają z godzinkę dłużej, ale te ich wystające z uszu patyczki niczym sople lodu… no, niekoniecznie. Za to czas pełnego ładowania akumulatorów kompletnie odsyła AirPods na ławkę rezerwowych - Beoplay ładują się ponad dwa razy szybciej. Akumulator w etui obliczony jest na 2 doładowania do pełna, czyli słuchawki pracują do 12 godzin - do Stanów można dolecieć. Proces doładowywania jest całkiem szybki - gdy czas nas goni to 20 min w etui powinno "styknąć" na godzinkę pracy.
Słuchawki są utrzymywanie w gniazdach magnesami, co zmniejsza szansę na ich przypadkowe wypadnięcie, dodatkowo całość można spiąć uchwytem-gumką (jak na pierwszym zdjęciu). Bursztynowa dioda sygnalizuje trwające ładowanie
Kolejny plus dla E8 to Bluetooth 4.2 czyli wyższa przepustowość, bardziej zabezpieczona transmisja i wsparcie dla standardu AAC - audio wyższej jakości. Oglądanie filmów sprawia przyjemność bo opóźnienia w synchronizacji ruchu warg są niezauważalne, chyba że mamy stary telefon i problem powstaje po stronie źródła.
Największym plusem E8 jest po prostu dźwięk - słuchając, aż trudno uwierzyć, że to wszystko co się dzieje w naszych uszach pochodzi z takich maleństw. Dźwięk jest okazały, dynamiczny i pomimo, że słuchawki nie grają (na szczęście) bardzo głośno, to w całym zakresie wzmocnienia nie pojawiają się ani szumy, ani zniekształcenia.
Producent tradycyjnie nie podaje danych technicznych wychodząc chyba ze słusznego założenia, że słucha się nie parametrów, a muzyki :)
Zmiana urządzenia źródłowego np. z telefonu na komputer jest dość przyjaźnie wymyślona - dotykamy palcami przez 2 sekundy obu przetworników i już możemy parować się na nowo. Można również pochwalić E8 za skuteczność mikrofonów do rozmów telefonicznych - biorąc pod uwagę oddalenie paszczy od słuchawek (a tam są przecież mikrofony) słychać przyzwoicie, nawet bardziej niż przyzwoicie.
Mistrzostwo świata w miniaturyzacji i to bez strat dla dźwięku
Sterowanie zaczerpnięte zostało z większych modeli. Dzięki brakowi ruchomych części nie musimy wciskać na siłę żadnych przycisków, nic nam więc w uszach nie klika - wystarczy lekkie pukniecie opuszkiem palca.
Prawa: dotknięcie palcem włącza zasilanie, jednopuk włącza muzykę / odbiera rozmowy telefoniczne, dwupuk następny utwór, trójpuk aktywuje asystenta głosowego (np. Siri), przytrzymanie zwiększa głośność, wyjęcie z ucha pauzuje muzykę.
Lewa: przytrzymanie przycisza, jednokrotne pukniecie w przetwornik aktywuje tryb transparentności (poziom predefiniuje się w aplikacji), dwupuk poprzedni utwór.
Podczas prowadzenia rozmowy telefonicznej włączają się mikrofony przekazując dźwięki z otoczenia i niwelując tłumienie pasywne - znakomity pomysł zwiększający bezpieczeństwo - to lepsze rozwiązanie niż zaliczenie garażu z „d…” gdy zagadani wpadniemy pod koła.
Aplikacja
Już dawno temu informowałem, że B&O zmusza klientów do ujawniania lokalizacji (a co to ich obchodzi). Poczytuję sobie to za osobisty sukces, że po kilku monitach w centrali udało się doprowadzić przynajmniej do częściowego wyjaśnienia przyczyny żądania od nas prywatnych danych - wynika to z ograniczeń Androida - czy to mnie przekonuje? Umiarkowanie, bo inne appki jakoś sobie radzą bez tej informacji.
Za to kolejne zdanie zdaje się temat zamykać definitywnie: "Nigdy nie będziemy śledzić twojego położenia".
No i proszę, odrobina determinacji, peswazji i udało się koncern przekonać do wprowadzenia zmian.
Aplikacja sama pilnuje updatów oprogramowania systemowego, co wcale nie jest oczywistością u innych producentów.
Wszystkie urządzenia marki Beoplay łączą się z aplikacją, która rozszerza ich funkcjonalność. Co zyskują E8? Po pierwsze można wybrać jeden z trzech trybów transparentności włączany w razie potrzeby poprzez dotkniecie lewego przetwornika. Zmienia się proporcja dźwięków docierających z otoczenia do muzyki. Możemy więc odciąć się od świata, lub mieć lekką kontrolę tego co się wokół dzieje (np. na rowerze) jak i ustawić tak dużą transparentność by móc w pracy swobodnie rozmawiać z kolegami mając muzyczkę w tle. Oczywiście ludzie widząc "takie" słuchawki w uszach będą automatycznie mówili do nas głośniej - trzeba wtedy spokojnie tłumaczyć, że to aparat słuchowy więc nie ma potrzeby podnoszenia głosu :)
Druga z funkcjonalności appki (znana z innych urządzeń marki) to możliwość kustomizacji brzmienia - mamy do wyboru 4 odmienne charakterystyki i możemy jeżdżąc palcem po ekranie wybrać optymalne brzmienie pod nasz gust i rodzaj muzyki - to zresztą jest jeden z głównych powodów dla których rozpisywanie się o brzmieniu E8 nie za bardzo ma sens - skoro właściwie może być ono dowolne. Informacja ważna - Beoplay w każdym urządzeniu stara się zadbać o obfitość basu i nie inaczej jest w tym przypadku. Druga ważna uwaga - Beoplay tworzy sprzęt mający przede wszystkim dawać radość użytkownikowi (dynamiką przekazu), odkładając audiofilskie kwestie neutralność na dalszy plan. W pamięci aplikacji możemy zapisać kilka preferowanych brzmień np. do pracy łagodne, na rower dynamiczne, do audiobooków z wypchniętym wokalem itp.
W słuchawkach nie ma tłumienia aktywnego, za to istniejące pasywne wystarcza z nawiązką,
dla bezpieczeństwa dodano Transparency Mode – mikrofon przekazuje na życzenie dźwięki otoczenia
Podsumowanie
Czy więc Beoplay E8 mają jakieś wady? W zasadzie wadą-nie-wadą (zależnie od zasobności portfela) jest cena - to chyba obecnie najdroższe bezprzewodowe zatyczki do uszu (niemal dwa razy droższe od AirPodów Apple). Chciałoby się również mieć możliwość przełączania pomiędzy trybami transparentności bez konieczności wchodzenia do appki. Trzeba się też na początku przyzwyczaić do włączania ich „na oślep”, ale to szybko mija i sterowanie przez dotkniecie lub przytrzymanie okazuje się bardzo intuicyjne. Trafiają się okazjonalne problemy z parowaniem Bluetooth, np. mój telefon parował się, ale nie transmitował dźwięku. Po jednorazowym sparowaniu z innym smartfonem problem zniknął i nie powrócił. No, niestety takie kwiatki czasem dzieją się z łącznością bezprzewodową. Nie jest to powód do radości, ale też i nie ma co go demonizować - Bluetooth tak miewa.
A poza tym? Poza tym to sama frajda. Beoplayowy bogaty i dynamiczny dźwięk. Atrakcyjny (intrygujący) wygląd słuchawek w uszach. To naprawdę niecodzienny widok gdy z przetworników nie ciągnie się żaden przewód. Wbrew pozorom siedzą stabilnie, są wygodne i moje wcześniejsze obawy, że łatwo takie maleństwa zgubić okazały się bezpodstawne - prędzej zgubimy etui z kieszeni niż przetwornik z ucha.
No i nie ma mniejszych słuchawek podróżnych…
Tak wygląda facet z Bose w uszach - jakby miał wielkie, wystające klipsy - w Amazonii mógłby uchodzić za szamana :)
... a tak w Beoplay - E8 chowaja się w płaszczyźnie małżowin