ASTELL&KERN: BILLIE JEAN
Autor: Paweł Szachno • 28 sierpnia 2018Rynek audio gwałtownie się zmienia, a wraz z nim tendencje poszczególnych marek.
Jedni idą w wysokie ceny, inni
z nich schodzą. Jeszcze parę lat temu, na hasło A&K widzieliśmy rząd zer przed oczami.
Czas leci, klienci stają się coraz bardziej świadomi, a czujne firmy modyfikują ofertę oraz target,
i tu dochodzimy do bohatera dzisiejszej recenzji - słuchawek Billie Jean, wycenionych na: tylko/aż (niepotrzebne skreślić) 1.499 zł.
Czerwone Billie Jean są zadziorne jak sportowy samochód
Firma Astell&Kern ma ogromną rzeszę fanów na całym świecie, a teraz można się stać właścicielem słuchawek z tym prestiżowym i legendarnym logo dosłownie za ułamek ceny, którą jeszcze 2-3 lata temu trzeba byłoby zapłacić. Model Billie Jean to najnowsze dziecko z serii Siren, przygotowanej w ścisłej współpracy z Jerry Harvey'em, dobrze znanym inżynierem dźwięku oraz założycielem takich firm, jak Ultimate Ears czy JH Audio.
Pierwsze wrażenia mieszane. Mamy co prawda do czynienia z gustownym pudełkiem z ładną grafiką, ale jego zawartość… pozostawia nieco do życzenia. Dostajemy bowiem słuchawki i komplet gipsów, ale do tego małe, tekstylne etui. Konkurencja w tej cenie potrafi się bardziej postarać (z Campfire Comet na czele, a których recenzja wkrótce).
Same słuchawki wyglądają świeżo i zadziornie, niczym sportowy samochód ze średniej półki. Producent chwali się, że udało mu się uzyskać aż o 30% mniejszy rozmiar w porównaniu do swoich pozostałych modeli. Dzięki temu, mamy teraz do czynienia ze słuchawkami dużymi, a nie ogromnymi. Tak, korpusy są moim zdaniem wciąż za duże, przez co w wielu przypadkach cierpi na tym ergonomia. Tulejka jest długa, co przy sporych rozmiarach samych obudów tworzy dość mocno wystającą z obrysu uszu całość.
Przypadł nam zaszczyt "rozdziewiczenia" pierwszej pary w kraju :)
i przyznać im trzeba, że potrafiły świetnie umilić czas, swoim krnąbrnym i mocnym charakterem
Billie Jean wyposażone zostały w dwa, specjalnie zaprojektowane przez A&K oraz JH Audio przetworniki armaturowe na kanał. Same obudowy skrywają opatentowaną technologię Freqphase, której zadanie polega na niwelowaniu problemów z fazą w przetwornikach.
Nie da się w podróży przyciąć w nich komara, jeden porządny wybój na drodze i trzeba by szukać chirurga by je wyjąć,
z drugiej strony znam sporo znacznie większych modeli
To czarne okrągłe "coś" poniżej należy do wyposażenia ucha recenzenta
Kabel to czarna plecionka o długości 1,5m. Jest lekki, elastyczny i wygodny. Dzięki zastosowaniu konstrukcji „over the ear”, niemal do zera zniwelowany został efekt mikrofonowy oraz ryzyko wypadnięcia słuchawek z uszu. Podczas ewentualnych zakupów proponuję zwrócić uwagę na fakt, że jack jest bardzo krótki, przez co słuchawki mogą „nie sięgnąć” do gniazda przez grubość etui telefonu (np. ja tak miałem).
Odpinany przewód jest ekstremalnie wytrzymały, gdyż został wykonany w włókien kevlaru (rdzeń każdej żyły)
owiniętych srebrną taśmą w kształcie sprężyny (kliknij żeby powiększyć)
Z zewnątrz całość stanowi atrakcyjną konstrukcję, ale z gatunku „gdzieś to już widziałem”, o umiarkowanej wygodzie oraz kompatybilności. Większość ludzi kupuje jednak urządzenia marki Astell&Kern dla ich dźwięku, więc zajmijmy się nim.
Całościowo, Billie Jean prezentują basowy, ciemny i gładki dźwięk z głęboką sceną. Bardzo dobrze radzą sobie z muzyką akustyczną, rockową oraz elektroniką. Czerpanie przyjemności z odsłuchów rządzi, z pomocą angażującego, melodyjnego i podkolorowanego dźwięku.
Bas to niewątpliwie zakres, który dominuje. Podstawa basowa jest wyraźnie zarysowana, nadając muzyce głęboki i masywny podmuch. Odbywa się to oczywiście kosztem kontroli oraz faktury, lecz lepsze połączenie tych dwóch światów w słuchawkach dokanałowych zmusza by sięgnąć do kieszeni znacznie głębiej, na przykład po Campfire Vega.
W temacie etui zdania okazały się być podzielone, w moim odczuciu powinno być ambitniejsze, zdaniem naczelnego jest super - poręczne
i odporne na wrzucanie do plecaka (kliknij żeby powiększyć)
Średnica bywa znacząco zdominowana przez niskie tony, a sama ma charakter lekko zgaszony i ugrzeczniony. Ten zakres to bardziej uzupełnienie, aniżeli pierwszoplanowy bohater. Wokale brzmią gładko, soczyście, ciemno i intymnie. Z jednej strony dźwięk nie jest przesadnie zamulony i przysłonięty, z drugiej nigdy nie wyskakuje przed szereg.
Wysokie tony są jak cała reszta - gładkie, soczyste i ciepłe. Dźwięk potrafi pójść całkiem wysoko, nie będąc przy tym analitycznym ani męczącym. Przy odsłuchach zauważyłem, że słuchawki są niemal całkowicie odporne na sybilanty. Daje to przyjemny i muzykalny obraz, bez zbędnego wyostrzenia lub przejaskrawienia. Jednak niektórzy słuchacze po prostu uznają, że brakuje nieco tego blasku oraz jaskrawości, dzięki którym muzyka brzmi odrobinę żwawiej. Gusta bywają różne, trzeba więc przymierzyć się osobiście i odpowiedzieć sobie na pytanie czy to jest to, czy szukamy dalej.
Scena to przede wszystkim głębia, która jest fenomenalna. Instrumenty są świetnie zarysowane przed nami, tworząc wielowarstwowy spektakl. Z łatwością można wyłapać różnice w odległości od słuchacza oraz w wielkości samych źródeł pozornych. Szerokość oraz holografia stoją na przystępnym poziomie, dzięki czemu scena to niewątpliwie mocny punkt nowych Sirenów.
FiiO FH5, A&K Billie Jean oraz Campfire Andromeda - wielka trójca w ramach której odbyło sie najwięcej odsłuchów.
Oczywiście, Andromedy zdecydowanie wybijają się przed szereg (brzmieniem i ceną niestety),
ale pozostała dwójka może ze sobą w paru aspektach spokojnie konkurować
(uwaga, pianki Comply nie znajdują się w komplecie)
A&K Billie Jean nie mają wygórowanych wymagań i ciekawie grają już z dobrej jakości telefonem, lecz… skutecznie skalują się z lepszym sprzętem. Rekomenduję szukać do tych słuchawek jakiegoś technicznego, szybkiego i agresywnego źródła, który je trochę rozrusza. Dobre połączenie stworzą np. z FiiO X5 oraz X7, a z odtwarzaczami pokroju Colorfly C4 będzie zdecydowanie za gęsto i gładko.
Billie Jean to idealne słuchawki dla tzw. bass-headów, dla których dolne rejestry
stanowią podstawowy element układanki
Podsumowanie
Najnowsze Astell&Kern Billie Jean to słuchawki dla:
- fana tej koreańskiej firmy
- dla którego najważniejszymi elementami dźwięku jest podbity bas, głęboka scena oraz gładkość na całym zakresie
Przydałoby się lepsze wyposażenie dodatkowe oraz mniejsze obudowy, ale te uwagi z pewnością nie zmieniają faktu, że
są to słuchawki udane i z pewnością znajdą swoich, jakże szczęśliwych odbiorców.
A cena? Wyda się być nie lada gratką dla wielu osób.
Czy Michael J. by ich używał? Pewnie tak.
Plusy dodatnie
|
Plusy ujemne
|
Film pokazuje na przykładach na czym polega opatentowana technologia Freqphase i nie powiem, robi wrażenie (kliknij żeby obejrzeć)
Na zakończenie jeszcze kilka słów od konstruktora (kliknij żeby obejrzeć)
Sprzęt użyty podczas testów:
Źródło: iFi iDAC2, Pioneer XDP-100R, Samsung Galaxy S8+, FiiO X5III
Wzmacniacz: Fezz Omega Lupi
Słuchawki (które posłużyły za punkt odniesienia): FiiO FH5, Campfire Comet, Campfire Andromeda, KZ ZS6