BEOPLAY H9

Często producenci lansują się pisząc w materiałach prasowych o rozpoznawalnym i charakterystycznym brzmieniu dla marki XYZ. Miewam z tym niejaki problem, bo najczęściej nie dostrzegam tego jakoby „charakterystycznego brzmienia”. Z produktami B&O Play jest zgoła odmienna sytuacja - wprawdzie piszą o sobie to samo, ale grają w specyficzny i zgoła niepowtarzalny sposób już w kolejnym modelu pod rząd.

H9 miały swoją światową premierę w pierwszych dniach grudnia 2016 roku. Rzućmy więc okiem i uchem na ten najbardziej zaawansowany technicznie model w dotychczasowej linii nagłownych produktów firmy B&O Play.

Beoplay H9 wyglądają niemal identycznie jak recenzowane przez nas H8 - design, kształt elementów składowych, materiały. To co je odróżnia to wielkość - H8 są konstrukcją nauszną natomiast H9 to coś pośredniego pomiędzy cisnącymi nausznymi, a komfortowymi modelami wokółusznymi. Tu góra małżowiny chowa się do wnętrza pada, a dolny płatek ucha jest przyciśnięty - jest wygodnie i mimo mniejszego nacisku, słuchawki pewnie spoczywają na głowie, co w modelu dedykowanym do urządzeń  mobilnych jest bardzo ważne.

Co nowego?

H9 to mobilne słuchawki bezprzewodowe z funkcją ANC (Active Noise Cancellation - taką nazwą posługuje się B&O Play), której poprawna polska nazwa to aktywne tłumienie. Jest ona nadal przez wiele osób nazywana - zresztą niesłusznie - "redukcją szumu". Zasady działania systemów ANC/NC opisaliśmy przy okazji zbiorowego testu słuchawek z aktywnym tłumieniem (link poniżej). Beoplay H9 są bezpośrednim rozwinięciem zaprojektowanego przez Jakoba Wagnera modelu H7.

 ANC W SŁUCHAWKACH - TECHNIKA

Słuchawki wykonano z pierwszorzędnej jakości materiałów. Wydają się one być ponadprzeciętnie trwałe o czym świadczą chociażby sztywne, wyfrezowane z grubego aluminium elementy pałąka i mocowania muszli. Lewa muszla skrywa wymienny akumulator co jest cechą wartą pochwały - to nie są słuchawki jednorazowego użytku, każdy akumulator prędzej czy później wyzionie ducha. Zamiast biegać po serwisach możemy go wymienić samodzielnie. Istnieje też drugie zastosowanie dla tej funkcjonalności, jeżeli wybieramy się na dłużej w teren niż 14h - bo na tyle wystarcza maksymalnie jedno ładowanie - możemy zabrać kilka akumulatorków do kieszeni i systematycznie je podmieniać. Kiedy padnie ostatni pozostaje nam odwodzie jeszcze kabel.

Prawa muszla to włącznik, parowanie Bluetooth i dotykowy panel sterowania. Czuła na gesty jest centralna powierzchnia muszli. Co ważne reaguje również przy podwyższonej wilgotności powietrza oraz na dotknięcia innymi przedmiotami niż goła skóra.

Dokładność pasowania i sztywność połączeń wzorowa - między innymi za to się płaci.
To nie jakieś odlewy z plastiku czy odkówki na zimno, 
to wynik precyzyjnej obróbki skrawaniem. 

Możemy więc spokojnie działać w rękawiczkach np. szybko odebrać telefon. Ten medal ma niestety i drugą stronę / mankament - Odtwarzanie / Pauza to pojedyncze pukniecie, a nie zwyczajowy dwuklik. Dodatkowo zdarza się mu reagować z sekundowym opóźnieniem, łatwo więc dochodzi do przypadkowego uruchomienia słuchawek podczas zdejmowania z głowy, którego nie zauważamy. Wdajemy się z kimś w rozmowę, a słuchawki po cichu sobie grają do końca playlisty drenując akumulator. Gdy muzyka się skończy uruchomi się Power-Off. 

Pozostałe gesty to:

•    góra - dół: włączanie ANC | wyłączanie ANC
•    do przodu - do tyłu: następny | poprzedni utwór
•    kręcenie „świrków” w lewo - w prawo: głośniej | ciszej.

Przychodzące połączenie telefoniczne odbieramy i kończymy pojedynczym tąpnięciem w obudowę, ale możemy je także przekierować z powrotem do telefonu ruchem palca do przodu.

Nasze recenzje: Beoplay H5 | Beoplay H8

Gdy mamy ograniczony zapas energii lub znajdujemy się w miejscu gdzie nie wolno używać Bluetooth możemy skorzystać z połączenia przewodowego i tu miła niespodzianka - grając po kablu możemy włączać i wyłączać ANC. Nie jest to regułą, bo cześć nawet topowych słuchawek ma spięty BT z ANC na stałe - nie daje się w nich używać przewodu dla oszczędności baterii i jednocześnie ANC dla ciszy.

Wszystkie produkty firmy standardowo współpracują z aplikacją BEOPLAY (Android, iOS, Apple Watch) ułatwiającą ich wzajemną współpracę oraz pozwalającą na modyfikowanie parametrów działania. Na przykład w zakładce ToneTouch ruchami kropki zmieniamy brzmienie zależnie od nastroju: ciepłe, ekscytujące, relaksujące, jasne - to taki equalizer dla „blondynek”.

Dla słuchawek bezprzewodowych podstawowym parametrem jest żywotność akumulatora. Po 3 godzinach ładowania praca do 14 godzin z włączonym ANC to niezły wynik, a jeśli skończy się w nim energia, akumulator można w ciągu kilku sekund podmienić na drugi, naładowany.

Aplikacja
... a dokładnie firma która za nią stoi zachowuje się od pewnego czasu co najmniej „dziwnie”. Program wraz ze swoim rozwojem robi się coraz bardziej nachalny w szpiegowaniu nas. Już przy poprzedniej recenzji narzekałem, że co chwila pojawiała się całoekranowa zachęta do włączenie lokalizacji. B&O poszło o krok dalej - jeżeli nie zgodzę się na wyjawianie mojego miejsca pobytu program się w ogóle NIE URUCHAMIA! Nie to nie, szantarzować się nie dam.  Wyczytałem w materiałach prasowych, że pojawiły się podobno jakieś predefiniowane profile dźwiękowe dla tych słuchawek i aktualizacja firmware w chmurze ale nie mam jak tego sprawdzić. Takie włażenie z butami do domu klienta jest w moim odczuciu nie do zaakceptowania, bo mówimy o czymś więcej niż pozycjonowanie reklam. Słowo komentarza - jest tylko kwestią czasu gdy ktoś wpadnie na pomysł, że warto się włamać na olufsenowskie serwery i potem odwiedzić klientów w celu zaboru ich mienia. Oczywiście nikt się nie będzie włamywał z powodu słuchawek, ale jeżeli klient ma dajmy na to takie Beolab 90 za drobne 150.000zł sztuka to jak wyprawa po złote runo wzdłuż drogowskazów. Skoro można było zhakować wyniki wyborów w USA to jakiż to problem taki Olufsen?

Brzmienie

Znam prawie wszystkie modele z ANC na rynku więc powiem tak: włączenie ANC słyszalnie przycina bas. Biorąc pod uwagę jego ogólną obfitość, nie jest to właściwie problem. Poza tym, to skuteczna i zaawansowana implementacja tego systemu oparta o dwa mikrofony zewnętrzne i dwa wewnętrzne osadzone centralnie względem kanału słuchowego.

Prezentowany przez Beoplay H9 dźwięk jest uniwersalny, ale zdecydowanie adresowany do osób albo znających inne produkty firmy albo lubiących brzmienie potężne, oparte na solidnych basowych podstawach i rytmie. Najkrócej mówiąc to jak słuchawki z wbudowanymi "subwooferami".

Na zdjęciu widać, osadzony centralnie względem kanału słuchowego, wewnętrzny mikrofon,
Pełni on funkcję niejako kontrolną względem mikrofonu zewnętrznego. Każde ucho posiada własną taką parkę.

Jestem przekonany, że istnieje spora grupa klientów, która to doceni. Będzie wręcz zachwycona taką potęgą - to rzadko spotykana właściwość słuchawek na taką skalę. Brzmienie zawsze można trochę złagodzić w aplikacji. Co do szerokości sceny: nasłuchałem się ostatnio wielu topowych modeli otwartych, więc mogę nie do końca być obiektywny, ale scena mogłaby być szersza.

Za to słuchawki są po prostu wygodne i nawet przez chwilę nie obawiamy się, że spadną z głowy. Mam nieodparte wrażenie, że H9 są jakby naturalnym uzupełnieniem dla oferty telefonów firmy Apple (mimo, że te straciły wyjście przewodowe). To kwestia jakby tożsamej stylistyki, doboru materiałów i celowanie w podobnego klienta. Za 2.200 zł nabywamy więc designerskie, pięknie wyglądające lifestylowe słuchawki + "subwoofery", ANC, luksusowe wykonanie i splendor jaki towarzyszy marce. 

W skrócie: przenośne słuchawki nauszno-wokółuszne z Bluetooth 4.2 / aptX Low Latency / ANC / przetworniki 40mm / pasmo przenoszenia 20-22.000Hz / przejściówka do samolotu / miękki woreczek transportowy / przewód USB do ładowania / przewód audio 3.5mm / ANC + Bluetooth do 14h pracy / ANC + kabel do 21h pracy / ładowanie do 3h / masa 295g.

 Piękno, czyste piękno...