FOSTEX: T60RP (Regular Phase)
Chwała Japończykom, że potrafili w odpowiednim miejscu postawić szlaban. Autor: Waldemar Nowak • 19 marca 2020
Istnieją dwa główne typy producentów słuchawek: pierwsi starają się utrzymywać w peletonie i produkują rzeczy podobne jak inni oraz drudzy, którzy nie oglądają się na nikogo i lansują autorskie pomysły.
Do tego drugiego typu niewątpliwie zalicza się Fostex, który może nie jest u nas tak dobrze rozpoznawalny jak Sennheiser, JBL, czy Beyerdynamic, ale ich topowe produkty sprzedawane pod marką Denon już zapewne większość czytelników kojarzy.
Muszle półotwarte, co widać po 3 otworach wyrównujących ciśnienie
Zacznijmy od wyglądu, bo tenże rzuca się w oczy i nie ma mowy, by Fostex T60RP pomylić z czymkolwiek innym. Korpusy muszli wykonane zostały z drewna mahoniowego i ukształtowane z taką liczbą zakamarków, jakby były wytłoczone z plastiku (tak było od czasów Fostex T50RP – 2002 rok, aż po T50RP Mk3). Całość wykonana tak solidnie, jakby miała przetrwać dziesięciolecia – np. pasek, na którym spoczywa cały ciężar konstrukcji, wykonano z 4-5 mm skóry (może wieprz, może krowa) i nie ma szans, żeby się taki przetarł, postrzępił, czy przepocił.
Pomimo na oko sporej wagi, bo jakby nie patrzeć, to dwa pieńki z egzotycznego drewna (żart, ważą tylko 380 g), zupełnie nie odczuwa się jakiegokolwiek dyskomfortu. Spora zasługa w tym sprężystych padów z jedwabiście delikatnej skóry. Jest wygodnie i mówię to jako okularnik spędzający codziennie przynajmniej pół dnia w słuchawkach. Pomimo wizualnej prostoty systemu prowadnic (po prostu dwa grube stalowe druty i żadnych ząbków blokujących) słuchawki nie mają tendencji do przypadkowego rozsuwania się na głowie pod własnym ciężarem.
Reasumując, linia T60RP to następca produkowanych od 1975 roku słuchawek ortodynamicznych T50, teraz z korpusami z drewna mahoniowego i za podwójną cenę.
Prędzej korniki zjedzą obudowy, niż konstrukcja mechaniczna się zużyje,
ale czy korniki wciągają mahoń? (kliknij żeby zmienić ujęcie)
Przewód z kompletu nie jest taki do końca zwyczajny, ponieważ po stronie słuchawek ma 4 piny, a po stronie wejścia 3,
wynika to faktu, że słuchawki firmowo są przystosowane do współpracy z urządzeniami zbalansowanymi (opcja),
wygodne położenie (przeniesionego względem poprzedników) gniazda przyłączeniowego
Przechodząc do konkretów – odłączalny przewód zasilający podpina się do lewej muszli, Oprócz standardowego 3.5 mm z przejściówką na 6.3 mm, producent oferuje również trzy alternatywne przewody symetryczne, zakończone wtykami: 4-ro pinowym XLR / Pentaconn 4.4 mm / mini jack 2.5 mm.
Przewody są na tyle sprężyste, żeby nie przeszkadzać sztywnością, ani się nie skręcać.
Po prawe opcjonalny przewód z wtykiem XLR – ET-RPXLR, oczywiście wykonany w Japonii
Pojawiające się w tytule recenzji wyrażenie „Regular Phase”, to nazwa ulepszonej membrany, wykonanej z ultra cienkiego polimeru z naniesioną (wytrawioną) spiralną ścieżką z miedzi – umieszczonej pomiędzy sztabkowymi magnesami neodymowymi. Żeby nie ograniczać potęgi basu, owe magnesy wydają się być rozsunięte ciut mocniej, niż w konstrukcjach konkurencji. Ma to jednak swoją „cenę” – takie wachlowanie pochłania sporo energii (do 3 W).
Impedancja 50 Ohm, pasmo hi-resowe 15-35.000 Hz, skuteczność 92 dB – może więc nie bezpośrednio do smartfona, ale już średniej klasy wzmacniacz słuchawkowy, lub mocny odtwarzacz przenośny dają radę.
Nie mogłem się oprzeć pokusie, by nie pokazać od tyłu jak taki przetwornik planarny wygląda (kliknij żeby powiększyć)
Widać, że to taka symetryczna mini kanapka, od frontu z dodatkową drobną siateczką,
zabezpieczającą przed przedostawaniem się do wewnątrz śmieci – włosy, kurz, naskórek
Brzmienie konstrukcji planarnych zawsze miało dla mnie w sobie coś urokliwego. To tak jakby zmuszaną do nadludzkiego wysiłku membranę z modeli dynamicznych wypuścić nagle na wolność. Jak z lochów wyjść na pełne słońce – jest jaśniej, cieplej i radośniej – i te trzy słowa w zasadzie zamykają temat. Żebyśmy się dobrze zrozumieli – „jaśniej” to nie znaczy „jasno”, a „cieplej” nie znaczy „gorąco”, natomiast „radośniej” oznacza dokładnie to co oznacza.
To co najmocniej, już od pierwszych sekund obcowania z T60RP rzuca się pozytywnie w uszy, to towarzysząca muzyce energia i kompletność przekazu. Żeby nie rozpisywać się zbyt kwieciście – można słuchać znacznie ciszej, czerpiąc porównywalną ilość informacji, jak z rozkręconych głośno kolumn.
I tu docieramy chyba do samego sedna tematu – posiadanie systemu na bazie kolumn, który oddawałby podobną szczegółowość i fakturę dźwięku co T60RP, to wydatek co najmniej kilkudziesięciu tysięcy złotych. I to by było na tyle w temacie.
(...) system na bazie kolumn, który oddawałby
podobną szczegółowość i fakturę dźwięku co T60RP,
to wydatek co najmniej kilkudziesięciu tysięcy złotych (...)
Podsumowanie
Z próżnego i Salomon nie naleje, zanim podejmie się więc decyzję zakupową, warto się przyjrzeć, jaki posiadany (lub planowany) wzmacniacz się ze Fostex T60RP dopasuje, bowiem słuchawki te nie będąc same z siebie nadmiernie konturowe, zdają się wymagać bardziej wyrazistego źródła, by wstrzelić się w idealną równowagę.
Pady są cudowne w dotyku i jak to (słabo) widać na zdjęciu,
są asymetryczne, przez co zapewniają idealny kat względem uszu,
na zdjęciach firmowych wyglądają na płaskie naleśniki,
ale w naturze są nabrzmiałe... jak wargi gwiazdy porno :)
Chcąc się delektować szybkością / dynamiką / głębokim basem , jakie to cechy Fostexy są w stanie oddać bez zadyszki, najpierw trzeba mieć czym je na odpowiednim poziomie energetycznym zasilić. Jeżeli tego nie zrobimy, to zagrają poprawnie, ale już bez tej turbo magii.
Czy zatem Fostex T60RP są cudem gospodarczym za stosunkowo niewielkie pieniądze, które deklasują znacznie droższe planarne modele konkurencji? To zależy oczywiście od punktu siedzenia, a dokładnie jak mocno wypchany portfel na owo siedzenie naciska. Obiektywnie rzecz ujmując, znacznie droższe słuchawki będą w stanie zbudować jeszcze obfitszy, mocniej wypełniony harmoniami przekaz, natomiast jeśli nie zamierzamy latać od słuchawek do słuchawek w poszukiwaniu absolutu, na który po prostu nas nie stać, to pośród modeli planarnych - Japończycy idealnie się wstrzelili z ceną w możliwości, tworząc konstrukcję dającą po prostu radość słuchania. Z uwagi na mikroskopijną masę membrany + ilość i siłę magnesów, są to równocześnie bardzo szybkie słuchawki.
Cena pomimo, że obiektywnie nie najniższa, to jak na słuchawki planarne po prostu wyjątkowo atrakcyjna – 1.399 zł.
Projektując słuchawki łatwo popaść w manierę przesadnej szczegółowości, chwała Japończykom, że potrafili w odpowiednim miejscu postawić szlaban – dzięki czemu jest mniej laboratoryjnie, a bardziej muzykalnie i przestrzennie, z drugiej strony są wystarczająco rzetelne, by znaleźć zatrudnienie i do pracy w studio.
W komplecie sztywne etui... żarcik, sztywny jest karton, a do przechowywania przewidziano miękki woreczek,
za to z powodów kompletnie niezrozumiałych w różnych recenzjach w sieci ludzie piszą o sztywnym etui, którego po prostu nie ma :)
Plusy dodatnie
|
Plusy ujemne
|
Dane techniczne Fostex T60RP:
- Przetworniki: planarne
- Obudowa: półotwarta
- Impedancja: 50 Ohm
- Czułość: 92 dB/mW
- Maksymalna moc wejściowa: 3.000 mW
- Pasmo przenoszenia: 15-35.000 Hz
- Waga: około. 380 g (bez kabla)
- Akcesoria: przewód ET-RP3.5UB, przejściówka na dużego jacka, woreczek ochronny, naklejka z logo Fostex
Okablowanie opcjonalne:
- ET-RP3.5UB – 3.5 mm, niezbalansowany (zamiennik kabla z zestawu)
- ET-RP2.5BL – 2.5 mm, zbalansowany
- ET-RP4.4BL – zbalansowany 4.4 mm
- ET-RPXLR – zbalansowany XLR
- Opcjonalne pady – EX-EP-RP60
Cena sugerowana: 1.399 zł
Np. takie pudełeczko jak S.M.S..L sAp-10 stanowi bardzo udane towarzystwo,
zwłaszcza, że ma wyście symetryczne i niesymetryczne jednocześnie