NAIM: zaskoczył serią 300 New Classic + hi-endowym wzmacniaczem NAIT 50 rodem z 1983 roku
NAIM rozpoczął z przytupem organizując pierwszy publiczny odsłuch najnowszej elektroniki z Serii 300 (proszę nie mylić z anonsowaną niedawno serią 200) — i to był strzał z grubej rury.
Korzystając z okazji zaprezentowano również najstarszo-najnowszy wzmacniacz — NAIT 50 — to współczesna interpretacja pierwszego wzmacniacza zintegrowanego, jaki powstał w historii firmy NAIT 1. Nie muszę chyba dodawać, że miało to bezpośredni związek z 50-rocznicą powstania brytyjskiej marki?
Prezentacja rozpoczęła się na pół godziny przed oficjalną konferencją otwierającą,
można więc powiedzieć, że tegoroczną wystawę otworzył Focal / NAIM
(kliknij)
W rolę kolumn wcieliły się pokryte czerwoną skórą (!!!) Stella Utopia EM Evo Focal'a
(kliknij)
Od lewej: dwa zewnętrzne zasilacze NPX 300 / streamer NSS 333 (z ekranem) / przedwzmacniacz NAC 332 / w ostatnim słupku cztery monofoniczne końcówki mocy NAP 350 po 175 W / na dole przedwzmacniacz gramofonowy NVC TT + jego zasilacz NPX TT
(kliknij)
NAIM – Seria 300
Ogromną zaletą nowej serii 300 (jak i 200) jest możliwość pełnej integracji z dotychczasowymi urządzeniami firmy, więc użytkownicy mogą spać spokojnie, nie musząc się martwić o przyszłość swoich nierzadko bardzo rozbudowanych systemów. Przebudowa jak to u NAIM'a będzie się mogła odbywać etapami.
Przykładowo można podmienić sam NAC 252 z zasilaczem SuperCap DR na przedwzmacniacz NAC 332, a zgodność sprzętowa z resztą systemu i tak pozostanie zachowana.
W nieoficjalnej rozmowie z osobą, która miała okazje już się "pobawić" usłyszałem, że streamer NSS 333 mocno podnosi poprzeczkę poprzednikowi — jednym z licznych benefitów tego urządzenia jest wysokiej jakości zegar, więc sygnał cyfrowy (do 32 bit / 284 kHz) na terenie obwodów podlega idealnej synchronizacji, a to redukuje jitter do ekstremalnie niskich wartości, dzięki czemu muzyka brzmi po prostu bardziej autentycznie
W tym miejscu należy się słowo wprowadzenia do tematu czytelnikom nieposiadającym sprzętu marki NAIM lub nieznającym jego specyfiki — firma od dawna bardzo mocno wierzyła (ja też) w pozytywny wpływ stosowania zewnętrznych zasilaczy oraz specjalistycznego okablowania. To dlatego, gdy spojrzymy na panele tylne różnych urządzeń obok znanych RCA itp. pojawiają się dziwne wielkie i wielopinowe gniazda.
Do tej pory obowiązywała jednak dość skomplikowana zasada dedykowania zasilaczy i przewodów konkretnym urządzeniom.
Przedwzmacniacz NAC 332 i jego uniwersalne gniazda / regulacja głośności uległa znacznej poprawie w stosunku do NAC 222 i przypomina konstrukcję wykorzystaną w przedwzmacniaczowej części flagowego wzmacniacza Statement — teraz to regulacja cyfrowo-analogowa — informacje o obrocie gałki są sczytywane cyfrowo, ale sama regulacja realizowana jest analogowo na drabince rezystorowej
Od teraz to się zmienia, gdyż nareszcie zunifikowano połączenia i nowa generacja zasilaczy będzie pasować do różnych odbiorników, czyli kupując zasilacz NPX 300 możemy nim napędzić nowy przedwzmacniacz, albo streamer, albo nawet któreś ze starszych urządzeń, gdyż przewidziano odpowiednie przewody kompatybilne wstecznie. Oczywiście nadal obowiązuje zasada jeden zasilacz na jeden odbiornik.
No to dodajmy jeszcze drugie słowo wyjaśnienia, bo wiem z doświadczenia, że to trochę na początku wydaje się zagmatwane. Rzecz w tym, iż kupując naimowskie klocki wewnątrz każdego otrzymujemy całkiem zacne zasilanie, które robi swoje od razu po wyjęciu z pudełka. Natomiast zewnętrzne zasilacze to coś absolutnie wyjątkowego i można (choć nie trzeba) je w każdej chwili dokupić wedle uznania.
Taki zewnętrzny zasilacz po podłączeniu, dzięki owej nietypowej wtyczce, odcina zasilacz pokładowy, a to przynosi sporo korzyści — transformator przestaje siać zakłóceniami wewnątrz obudowy, bo jakbyśmy go nie zapuszkowali to jest to silne źródło zakłóceń tuż obok wrażliwych układów. Dodatkowo zewnętrzny jest wydajniejszy, co razem powoduje, że po takiej transplantacji dźwięk staje się bezdyskusyjnie lepszy.
W streamerze i przedwzmacniaczu mamy nowość – obok RCA pojawiły się również XLR, a dokładniej XLR o zbalansowanej rezystancji
(kliknij)
Ktoś mógłby więc zapytać to, dlaczego NAIM od razu nie robi lepszego zasilania? Odpowiedź jest nieco złożona: po pierwsze zasilacze pokładowe są naprawdę OK oferując stabilne zasilanie, jakiego większość konkurencji by się nie powstydziła i która sporej grupie klientów całkowicie wystarcza. Po drugie wystarczy rzut oka w cennik, by zrozumieć, że te lepsze zasilacze podwajają cenę systemu, więc gdyby je stosować w standardzie to NAIM z dostawcy komponentów klasy Hi-End dostępnych dość szerokiemu gronu odbiorców, stałby się marką niszową z cenami zaporowymi.
Dzięki takiej polityce klient można kupić baaardzo dobrej jakości komponenty, a jak go ochota (lub wygrana w Lotto) najdzie to może poprawić brzmienie bez konieczności wymiany komponentów.
Istnieją w rękach prywatnych systemy, gdzie zasilacze są więcej warte od reszty systemu.
Dzięki uniwersalności nowych złącz można będzie kupić sobie jeden zasilacz i przez jakiś czas ponapędzać streamer, potem przedwzmacniacz i zobaczyć, czy to jest to i dopiero wtedy inwestować. Z jednej strony jest to dość droga zabawa, ale z drugiej nikt inny w segmencie Hi-End nie daje nam szansy na takie rozłożenie wydatków w czasie.
Z drugą niespodzianką zapoznaliśmy się metodą "podaj cegłę", gdy Jason Gould z NAIM AUDIO puścił go po sali
NAIT 50 w swojej pionierskiej doskonałości / maleństwo łączące w sobie tradycję i nowoczesność w porywach oddaje 225 W mocy szczytowej / posiada ograniczoną, ale wystarczającą liczbę trzech wejść: gramofon MM / streamer / uniwersalny aux / zewnętrznie różni się od poprzednika zastąpieniem pokrętła balansu przez gniazdo słuchawkowe
NAIM – NAIT 50
Najnowsze dzieło cofa się głęboko do korzeni — NAIM mogł uświetnić swoją 50-tkę (1973-2023) robiąc to, co inni i stworzyć limitowany DAC pokryty płatkami złota lub ekstremalny streamer na komponentach odzyskanych z rozbitej rakiety Elona Muska, ale wybrano ciekawsze rozwiązanie — bez nadmiernego ingerowania w vintage’owy wygląd, odbudowano z użyciem współczesnych podzespołów kultowy wzmacniacz zintegrowany NAIT 1 z 1983 roku.
Pozory niech nikogo nie zmylą, gdyż wewnątrz znajduje się pełnowymiarowy audiofilski wzmacniacz pracujący w klasie A/B w zakresie pierwszego 1.5 W dla słuchawek, a dalej 2x 25 W.
Do niewielkiej obudowy zmieszczono dodatkowo tranzystorowy wzmacniacz słuchawkowy zaimportowany wprost z najnowszej serii New Classic i bardzo cichy przedwzmacniacz gramofonowy. Było możliwe dzięki wykorzystaniu wielu zajmujących mało miejsca obwodów dyskretnych.
Po 17 minutach bezczynności wzmacniacz automatycznie przełącza się w tryb Stand-by / prowadzący zapytany, dlaczego akurat 17, a nie 15 udzielił zaskakującej odpowiedzi: „Seventeen jako słowo brzmi lepiej niż Fifteen” i dodał, że w jego ocenia phono stage w NAIT 50 jest nawet lepszy niż ten z SUPERNAIT 3 (to był pełnowymiarowy poprzednik)
Jak wspomniałem urządzenie nie zagrało, ale ma podobnież przyjemne ciepłe brzmienie.
Ponieważ jest to tradycyjna konstrukcja do szpiku kości to nie posiada pilota i po staremu trzeba ruszyć 4 litery, by pogłośnić :)
A to nówka sztuka jeszcze z zaślepkami / kto jeszcze pamięta gniazda DIN,
które były standardem m.in. w magnetofonach szpulowych tamtej epoki?
(kliknij)
Zaprojektowany w Salisbury i wyprodukowany ręcznie w Wielkiej Brytanii NAIT 50 będzie dostępny w limitowanej edycji 1973 sztuk. Pomimo że wydaje się to liczbą dość dużą, może błyskawicznie zniknąć z rynku. Po prezentacji ustawiła się dosłownie kolejka dealerów, którzy z powodów czysto sentymentalnych chcieli zaklepać sobie po sztuce — przypuszczam, że takich przypadków będzie więcej.
Był też obowiązkowy rocznicowy "ołtarzyk"
(kliknij)
Jako że "ostatni gasi światło" udało mi się zrobić porównanie za dnia i po zmroku