Ileż razy (do najjaśniejszej cholery) można zaczynać pracę nad jedną recenzją?
Dochodzi druga w nocy, a ja znów (!) zamiast pisać zasłuchałem się bez opamiętania…
Zanim sklecę kilka kolejnych akapitów tekstu (może dziś mi się uda) powiem od razu, że Clear są niesamowite!
Babcia mawiała: „Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta” i to jest jakby motyw przewodni towarzyszący karierze Focala, ale nie tego znanego od lat producenta kolumn, Focala młodego producenta słuchawek. Francuzi zamiast pchać się na strasznie zatłoczony rynek z kolejną „odmianą tego samego”, zatrudnili twórczą moc swoich inżynierów do wymyślenia na nowo przetworników. I co by nie mówić - udało im się, a starzy wyjadacze z konkurencyjnych firm zachodzą w głowę jak można było na coś tak oczywistego nie wpaść wcześniej. Focalowska kreatywność jest dosłownie legendarna. Bardzo uważnie obserwuję kolejne premiery zarówno kolumn, jak i słuchawek i za każdym razem widać, że Francuzi są w stanie wymyślić istotne techniczne udoskonalenia, które popychają jakość reprodukcji dźwięku o kolejnych kilka kroków do przodu. To wręcz niewiarygodne jak co rok lub dwa udaje się im przeprojektować kolejne podzespoły by stawały się, a to o 10%, a to o 30% sprawniejsze. Jak się poskłada te procenty do (za przeproszeniem) kupy to opad szczęki murowany. I wszystko to dzieje się w sferze rozwiązań czysto techniczno-technologicznych, a nie czarów-marów, procesorów DSP, czy zwykłego designu.
Moment gdy zobaczyłem je po raz pierwszy - Strefa Słuchawkowa AVS 2017
Żeby nieco schłodzić rozgorączkowane umysły trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie mówimy o tanich rozwiązaniach. Z drugiej strony, jeżeli muzyka ma dla nas istotne znaczenie, to może po prostu warto wyznaczyć sobie cel jakim jest posiadanie słuchawek takich jak Clear i dążenie do niego.
Hamburgera się zje, papierosa puści z dymem, browar wypije… a posiadanie Clear’ów to jak mieć codziennie Dzień Dziecka. Wystarczy założyć je na głowę.
Elear - 4.300 zł / Clear - 6.500 zł / Utopia - 17.000 zł
Clear wpisują się w stylistykę linii topowych otwartych modeli producenta. Pozycjonowane pomiędzy muzykalnymi Elear (znakomity stosunek ceny do jakości), a ekstremalnymi Utopiami. Clear to efekt nieustającej ewolucji przetworników.
Słuchawki otrzymujemy w eleganckim czarnym kartonie, wewnątrz którego znajduje się równie eleganckie etui transportowe - to jedno z najładniejszych etui jakie przeszły kiedykolwiek przez moje ręce - oprócz funkcjonalności zadbano również o design.
W komplecie obfitość jakiej trudno szukać u innych producentów - 3 (słownie: trzy) różne przewody z miedzi OFC 24 AWG + przejściówka. Focal pod wpływem krytyki poprzednich modeli (za dołączanie tylko po jednym długim przewodzie) postanowił tym razem pójść na całość. Mamy więc:
- długi (3 m) domowy z dużym jackiem 6.35 mm
- długi (3 m) zbalansowany zakończony wtykiem XLR
- krótki (1.2 m) z mini jackiem do sprzętu przenośnego, z możliwością nakręcenia przejściówki na dużego jacka
A gdzie trzeci? Schowany z przejściówką w etui
CZYTAJ> Focal Clear - Odpaking
Zatrzymując się na moment przy tym ostatnim - starzy audiofile w grobach się przewracają, ale taki postęp technologiczny i takie czasy nastały, że słuchawki za parę tysięcy można bezproblemowo napędzać smartfonem. Ponieważ jest to konstrukcja otwarta więc o wyjściu na miasto raczej mowy nie ma, ale też i nie do tego celu został on dołączony - możemy mieć masę frajdy używając Clear ze sprzętem typu PC DAC, a krótki przewód nie będzie się majtał po ziemi.
Nawet posiadacze nowych iPhonów będą stać się użytkownikami Clear, wystarczy że dokupią jedną z bezprzewodowych przejściówek takich Astell&Kern AK XB10 lub coś podobnego.
CZYTAJ> Astell&Kern AK XB10
Nowe kable Focal’a są zdecydowanie solidniej wykonane od poprzedników, acz mają dwie wady użytkowe - są potwornie sztywne i mają oplot na całej długości przez co przenoszą szuranie tarcia o ubranie.
Trzeci przewód - krótki z nakręcana przejściówką - idealny do biurkowego DAC'ka,
trudno na zdjęciu pokazać sztywność - niestety ten jest w stanie filiżankę z kawą przewrócić i to nie przez jej pociągnięcie, a popchnięcie
Budowa
Od strony wykonania perfekcja - prosta, nieudziwniona konstrukcja, hiper wygodna w noszeniu. Swobodny przepływ powietrza wokół uszu oraz pałąk i pady obszyte perforowaną alkantarą powodują, że po chwili zapominamy o obecności czegokolwiek na głowie. Absolutną ciekawostką są natomiast wrażenia dotykowe - dotykając opuszkami palców siatki tworzącej część zewnętrzna ma się wrażenie jakby to był zamsz, a nie metal - w każdym miejscu są przyjemne w dotyku.
Pady fantastyczne - przewiewne, milutkie i jeszcze bas poprawiają
Jednym z nowych pomysłów Focal’a jest zmodyfikowana konstrukcja zdejmowanych padów, które wykonane są z dwóch materiałów o odmiennych właściwościach akustycznych. Efekt? Więcej energii basu pozostaje w przestrzeni wokół uszu zanim się rozproszy. Innymi słowy jak na konstrukcję otwartą, basik mają niemal jak w zamkniętej.
Uruchommy na chwilę wyobraźnię i poskładajmy sobie w głowie taki oto obrazek dotykowo-akustyczny:
- bardzo pewnie siedzące na głowie i dzieje się to bez odczuwalnego ucisku - komfortowe
- ani grzeją, ani chłodzą - po kilku minutach traktujemy je jak przedłużenie ciała
- wokół uszu dużo miejsca
- ogromne przetworniki oddalone i ustawione pod katem w ażurowej konstrukcji postrzegamy jakby grały kolumny
- scena zaczyna się daleko poza uszami - nie grają „w głowie”, chyba że realizator spaprał robotę
- piękny, bogaty w faktury bas, w odpowiedniej audiofilskiej proporcji
- zmysłowe wokale o bardzo naturalnym charakterze
- góra równie szczegółowa, ale o wiele łagodniejsza niż w Utopiach
- nie męczą bo słuch nie musi „walczyć” z nadmiarami, ani niedoborami czegokolwiek
- pasmo zadziwiająco stabilne we wszystkich zakresach
- brak taniego efekciarstwa na skrajach pasma przez co słucha się ich prawdziwą przyjemnością dosłownie całymi dniami i nocami (patrz początek artykułu)
- ogromna w tym zasługa konstrukcji samych przetworników, które dzięki otwartym tyłom pracują swobodniej, z większym oddechem.
- i do tego te przyjemne wrażenia dotykowe…
Gdy więc złożymy w jedną całość te wszystkie elementy, pojawia się obraz słuchawek niemal idealnych i mam poczucie, że to są nieprzesadzone słowa.
Z zewnątrz wydają się być zbudowane z samej siatki i aż dziw bierze jaka ona jest sztywna
Dlaczego więc po prostu nie napisałem, że to ideały, skoro są takie udane? Ano dlatego, że ideał musiałby w równie demokratyczny sposób podchodzić do wszystkich gatunków muzycznych, a jak wiadomo coś takiego w przyrodzie nie istnieje. Tak jak i nie ma jednego uniwersalnego instrumentu do grania wszystkiego. Najsłabiej więc wypada ciężki metal - kanonady w wykonaniu Rammstein czy Metallica miast robić nam lobotomię mózgu, w 50% odlatują do (wkurzonego, że również musi tego słuchać) otoczenia. Po prostu w słuchawkach otwartych nie ma jak wytworzyć aż tak wysokiego ciśnienia - to jak łapanie wiatru sitkiem. Z drugiej strony odbarczenie uszu od wysokoenergetycznych składowych powoduje, że jesteśmy w stanie usłyszeć w znanych na wylot numerach drugi, trzeci i dalsze plany muzyczne, które normalnie byłyby „nakryte” basem i perkusją.
Zaglądamy od drugiej strony, a tam piękny grill chroni membranę, a pod nim siateczka
Na drugim skraju skali klasyka - album Karajan „Adagio” z 1994 roku i zaczynający się od ciszy „Symphony No.5 in C sharp minor: IV. Adagietto (Sehr Langsam)” - no coś pięknego, gdy kolejne instrumenty zaczynają się materializować wokół uszu. Następny utwór „Canon and Gigue in D Major, P 37: I. Canon” gdzie klawesyn swobodnie wybrzmiewa, wiolonczele nie zagłuszają skrzypiec, a każda grupa instrumentów zajmuje swoje miejsce w trójwymiarowej przestrzeni - jakbym siedział na żywo w filharmonii. Klawisze z przodu i nieco niżej niż smyczki, a całość wypełniają instrumenty basowe zlokalizowane najdalej - scena ma więc szerokość, głębokość i wysokość - czysta poezja…
Po zdjęciu padów na tle stalowej siatki tworzącej obudowę pojawia się siateczka tak gęsta, że jej struktura jest niemal niewidoczna
Kolejny przykład - również Karajan z Filharmonikami Berlińskimi - nagrany rok późnej „Richard Strauss: Also sprach Zarathustra” - zupełnie inna realizacja, jakby znacznie większa sala - inaczej ustawione mikrofony. Człowiek zamyka oczy i łzy wzruszenia same zaczynają płynąć po policzkach. W takich chwilach można pokazać czarno na białym po co warto kupować różne wykonania tego same utworu. Ano po to, że albumy klasyczne to nie pop (nic mu nie ujmując), nuty są te same, ale każda realizacja jest inna, jak nie przymierzając remiks. Inny dyrygent, inni muzycy, inna sala, inne mikrofony, inny realizator i powstaje nowa jakość, a na Clear’ach te różnice słychać jak na dłoni - pewnie dlatego taką fajną nazwę wymyślili sobie focalowcy dla tego modelu grającego tak czysto.
Nie wiem ile podobnych zdjęć znajdzie się w sieci, bo trudno zgadnąć ilu wariatów gotowych jest rozkręcić słuchawki za 6.5K zł
by pokazać jak wygląda ów słynny otwarty przetwornik :)
przy okazji okazało się, że pod logo firmy wklejona jest również ta superdrobna siatka chroniąca wnętrze przetwornika,
no i również się okazało, że sztywność zewnętrznego korpusu to nie czary, tylko cwanie zamaskowane czarne żebrowanie,
którego normalnie nie widać
Na klasyce również wyjątkowo fajnie słychać, że używanie gęstych plików ma sens. Szczegółowość i pewnego rodzaju „nadmiarowość” zarejestrowanych danych pozwala na budowanie bardzo wiarygodnego przekazu tego co się działo podczas występu. Można wręcz przenosić uwagę pomiędzy poszczególnymi grupami instrumentów, zupełnie jakbyśmy siedzieli na sali.
Oczywiście same słuchawki to nie wszystko - coś musi je jeszcze napędzać, a jeszcze lepiej gdy owo "coś" jest odpowiedniej jakości. Nie mylmy pojęcia „łatwe do napędzenia” z pojęciem „wysoka jakość sygnału”. To pierwsze oznacza, że słuchawki o niskiej oporności (55 Ohm) wymagają niewielkiej energii by grały na satysfakcjonującym poziomie głośności (np. ze smartfonem), to drugie otwiera bramy do audiofilskich doznań z najwyższej półki.
Przeprowadziłem kilka półgodzinnych eksperymentów odsłuchowych na znajomych i wszyscy (co nie jest regułą) byli zgodni, że to bardzo udana konstrukcja.
Montażowo pełna profeska, wszystko skręcane, przewody w zatrzaskach i widać 40 mm aluminiowo-magnezową membranę
Podsumowanie
Miałem zaszczyt słuchania Clear’ów przez kilka tygodni, no cóż… ich się nie chce zdejmować z głowy (nawet jak nie grają) - taka prawda. W moim odczuciu Clear są znacznie przyjemniejsze od zbyt agresywnych (poprzez nadmiar szczegółów) Utopii, a jednocześnie jeszcze muzykalniejsze od Elear. Gdybym dysponował ograniczonym budżetem zatrzymałbym się na Elear i byłbym bardzo zadowolony. Natomiast szukając słuchawek docelowych zupełnie na serio rozważyłbym Clear, które bezproblemowo plasują się w pierwszej piątce świata audiofilskich słuchawek otwartych.
Etui idealnie dopasowane - jest całkiem niewielkie jeśli uwzględnimy rozmiar samych słuchawek
Zmiana okablowania z niezbalansowanego na zbalansowane otwiera kompletnie nowe przestrzenie dla doznań i wzruszeń, acz nie tyle jest to wtedy zasługą samych słuchawek co wzmacniaczy, które pracując zwykle w konfiguracji dual mono dostarczają po prostu sygnał lepszej jakości.
Mógłbym temat ciągnąć dalej, ponieważ nie byłem w stanie się nimi nasycić… trzeba jednak powiedzieć stop.
Co miałem do powiedzenia to powiedziałem, a teraz każdy musi posłuchać ich samemu. Przypominam jedynie, że to są słuchawki otwarte - więc do zastosowań kameralnych (czyt. domowych). Genialnie radzą sobie z dźwiękami tworzonymi przez instrumenty akustyczne, bo same są jak instrument akustyczny.
W skrócie: Wokółuszne, otwarte / Impedancja 55 Ohm / Skuteczność 104 dB SPL/1mW @ 1kHz / Pasmo 5-28.000 Hz / Przetwornik 40 mm aluminiowo-magnezowy o przekroju „M” / 2x przewód 3 m (6.35mm i XLR), 1x 1.2 m (3.5 mm + przejściówka) / Etui transportowe / Waga 450 g
Skupiony na dźwięku, dopiero po dłuższej chwili zauważyłem stojące vis a vis Utopie wysadzane diamentami :)